***
Miód jest w powietrzu. Każdy dzień kwietniowy
ogarnia przełom, tym się odcinając
od byłej martwoty. Będąc wiosną nowym
niełatwo sieć wysnuć, jak drapieżny pająk;
popatrz, jak inni słownym miodotryskiem
nie bacząc na to, ile miodu wokół,
mnożą wyobrażenia o tym, co jest niskie,
a przecież i tak mija! Minęło pół roku!
I minie, kiedy pszczoły wejdą w zakamarki,
nie uronią pieszczoty żadnej w obcowaniu,
zawsze produkt markowy, powstały z poczwarki
wcielonej w niewolnika, będzie służył Panu!
I tak trudno nie ulec, tak niewiele przecież
odchyleń, ciut, jak pęta niewidzialnej nici
będzie tylko dowodem kolejnych zaprzeczeń,
ale nie uwolnieniem! Jest kolejnych płycizn
brak mowy przyczyną, bo jest tylko brakiem,
a nie pożywnej pauzy jak śmierć zaznaczeniem
która rzuca w obszary inne, osobne, gdzie cienie
błąkają się oderwane ku naigrawaniu
bliższemu stanom sławy związanej z niesmakiem,
z pierwotnej może nawet intencji skandalu
lecz nie bezużytecznej, oderwanej smutno!
Tak się w tym niemówieniu nie wysilaj stale,
bo i tak zaniemówisz, jak ci głowę utną.
A każde odjęcie na zawsze pamięta,
każdy ubytek, każdy włos stracony,
i kiedy Bóg cię pokarze i spłodzisz bliźnięta
zimne jak dwie krople lodowatej wody,
to i tak co dwie głowy, nawet pochowane
w grobowcu niepamięci, by straciły pamięć,
będą wciąż opętane wołały o jeszcze,
nawet, jak topór kata tnie, co wciąż odrasta,
to i tak odrąbaniem kolejna namiastka!
Wyjdź na dwór, przejdź bulwarem wzdłuż rzeki,
zapach miodu zastąpił stęchły zapach miasta
i kiedy woli nawet odmówią powieki
skłamane mruganiem porozumiewawczym,
to tylko zapach miodny uwolni na zawsze,
a nie pamięć odjęcia każdej zimnej czaszki.
c.d.n.