Skacz, chociaż wody lustro się zamyka zimne,
skacz w krystaliczność, wszystko obok nie jest niewinne.
Jakby prócz ciebie nie było nikogo na niebie
skaczesz sam w swoją głębię.
Skacz, skacz, spotkasz noc prędzej…
Nie odbijaj słów od powierzchni wód, bo wracają,
słowo rozerwie przestrzeń jak wrzucony balast.
Skacz, masz w nieważkości ciało zakotwiczone
skacz, kotwica nie tonie,
skacz między nieboskłonem.
Nie walcz lotem ze światłem, da ci odwagę
lot to iluminacja, stajesz się w nim magiem.
Skacz, nie pochwycą cię w niewolę cudze dłonie,
skok, to więzienia koniec.
Skacz iskrą, która płonie.
Skacz, przestrzeń jest też zimna, w niej zostać nie radzę,
skacz w otchłań, nieodwracalnie, jak kamikaze.
Bezpieczeństwo jest w tobie, unieś w nim odrazę.
Skacz, niech skoczek nie tonie…
Skacz, chociaż wiesz, że to jest istnienie inne,
jak w wirtuozerii podobnej ekwilibrystyce.
Lecz to nie cyrk, skacz, bez widzów przeżyj istnienie.
Skacz jak widz w pierwszym rzędzie.
Skacz, skacz do wnętrza, prędzej,
skacz, jak mnie już nie będzie.
svgallery=skoki