Charles Bukowski, to rocznik właśnie zmarłego Kurta Vonneguta, również emigranta pochodzenia niemieckiego.
Kurt Vonnegut, mimo marzeń o wcześniejszej śmierci, przeżył Bukowskiego o więcej niż dekadę.
Czytając dwa lata temu wiersze pośmiertnie „Z obłędu odsiać Słowo”, łatwo czytelniczo wtórować staremu pisarzowi, zniesmaczonemu w najwyższym stopniu życiem i wszystkim, co je obrazuje (np. pisze o byłych kochankach, dopominających przyznania się poety do nich, czy o telefonie, narzędziu opresji i przeszkadzania).
Natomiast piękny, norweski film, powstały w oparciu o powieść Charlesa Bukowskiego o tym samym tytule, to dzieje Henry’ego Chinaski, (imię i nazwisko Bukowskiego przed wybraniem amerykańskiego pseudonimu), czyli pełna retuszu droga pisarza do debiutu.
Młody outsider jakby celowo zachowuje się nielojalnie wobec pracodawców, by z niego zrezygnowali.
Motyw obcości i nieprzystosowania ma jednak bardzo wiarygodne i mocne oparcie w silnym wewnętrznym imperatywie przyszłego pisarza i film doskonale to oddaje.
Chinaski, mając niewielkie szanse na zaistnienie, wybiera drogę nie tyle buntu i roszczenia wobec społeczeństwa, co wyrywania mu, ile się da, przestrzeni życiowej, by móc pisać.
Tak się dzieje z pozyskaniem partnerki seksualnej, barami nocnymi, zdobywaniem pieniędzy na wyścigach konnych. Wszystko jednak jest podporządkowane ciągle trzymanemu ołówkowi i zeszytowi, w którym bezustannie, gdzie się tylko da, notuje swoje opowiadania.
Lecz to uzależnia i wciąga, czyniąc z pierwotnej, pragmatycznej potrzeby: nałóg. Skutkiem spotkania kobiety, którą najtrudniej spotkać, czyli chętnej do seksu i jeszcze stawiającej alkohol, jest uwikłanie miłosne. Sam alkohol, umożliwiający zniesienie upokorzeń najniższego społecznego statusu „faktora”, czyli kogoś do wszystkiego i dyspozycyjnego bez wolności wyboru zajęcia, przeradza się w alkoholizm. Wyścigi konne, z początku obiecujące szybkie pieniądze, uzależniają hazardem. Jedynie twórczość pisarska stanowi czystą ludzką intencję oczyszczającą moralnie piszącego, a droga do niej „po trupach” czyli bezkompromisowe wymuszanie na otoczeniu jej uprawiania, daje nagrodę i wolność.
Zestawiając zekranizowaną powieść z jednostkowym życiem, trudno oczywiście uwierzyć w legendę.
Spłycanie życiorysów dla propagandowych haseł, że talent się zawsze przebije, a geniusz odnajdzie – wspomaganie różnymi van goghami, mitem o głodującym, zapitym artyście, który w twórczości pięknieje jak feniks z popiołów – to na całe szczęście nie jest przesłaniem filmu.
Film mówi o konsekwencji, o dzielności człowieka, rozwijając przesłanie z wiersza Bukowskiego:
Jeśli próbujesz, to do końca
przeciwnie w ogóle nie zaczynaj
Film pokazuje koszty tych konsekwencji – bardzo wysokie.
I nie odpowiada na pytanie, czy gotowość ich poniesienia da taki rezultat jak sława i kult Charlesa Bukowskiego na świecie.
Takie słowa może wypowiedzieć tylko ten, komu się udało.