POECI

Poeci towarzysze!
Nikogo nie słyszę w powołań splendorze
nie widzę ciał aksamitnych, nie działa
na zmysły
narkotyk słowa. Jaka przygoda czeka w opałach
sentymentu,
walczącego w innych głowach
rozgałęzionego potwora
ważności, dokazywania
cudownej mistyfikacji
metamorfozy? Wychodzącej
z ohydy ekskrementów,
by złotem
była szczerość?

Poeci niepoznani
w krwiobiegu drgań pulsujących nocami roztrząsań
nie giną słowa! Jak czas się pojawi,
tak wrócą.
Wszystko wraca, jak wiara. A tylko to wraca
co jest żywe.
To w was otwarte jest. Za nic
mające tak usiłowanie,
jak skutek. Dźwięczność jest głucha
w wielości dźwięków fałszywych.
Posłuchaj mnie ty, posłuchaj:
jeden, to jak miliony
połączeń
prawidłowych.

Poeci kochankowie
nie ma niczego więcej, prócz waszego cienia
co się płomieniem położonym miękko
sam kładzie.
A ręką gest jeden, którą on porusza
swą jednoczesnością;
rozdziera dotyk drgań wiele,
gdzie w głoskach niewypowiadanych
umiera słowo, by powstać
z zabitych. I to jest powód
i dowód na to, że jesteś
rozbitym lustrem. Scalony
mym losem,
jak ma szczerość.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2009, Nie daję ci czytać moich wierszy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *