Mariusz Szczygieł w wywiadzie „Gazety Wyborczej” zestawia celnie atuty czeskie:
1911 – w Pradze powstaje pierwszy na świecie dom kubistyczny. Zaprojektowany przez czeskiego architekta;
1918 – pierwszym prezydentem wolnej Czechosłowacji zostaje filozof;
1919 – wpada on na pomysł, że młode państwo musi mieć u siebie wielką sztukę i każe kupić w Paryżu impresjonistów do oglądania dla obywateli;
1920 – czeski malarz wymyśla najnowocześniejsze słowo pierwszej połowy XX wieku, a jego brat propaguje je w swojej sztuce, wystawianej na całym globie. To słowo brzmi: “robot”;
1929 – po raz pierwszy na świecie w filmie pojawia się naga kobieta. Gdzie? U czeskiego reżysera!
I „Gottland” rzeczywiście potrafi sprostać zachwytowi tym wytyczonym przez historię faktom, a zanurzając się w dzieje czeskich rodzin i światowej sławy Czechów i Czeszek, opowiada ich niedawne, przedwojenne i powojenne historie.
Mariusz Szczygieł stara się też zachować czeskiego ducha. Czym jest duch czeski? Krainą łagodności, wyborem wzorem Odyseusza – sprytu życiowego, przebiegłości bez rezygnacji z nadarzających się rozkoszy?
Czuje się wyraźne uwiedzenie kulturą, językiem i wszystkim, co czeskie i czemu dziennikarz Mariusz Szczygieł z radością czytelnikami się dzieli.
Ponieważ książek plotkarsko – przyczynkarskich jest niesłychanie dużo, a wskutek otwarcia archiwów państw Bloku Wschodniego i pozwolenia na ujawnianie rzeczy, których dawniej ujawniać było nie sposób, chwalebne jest w „Gottlandzie” miłosne przekonanie, że prezentowany przekaz jest wartościowy. Dlatego ten dokument, mimo, że pisany nie przez artystę, ale przez dziennikarza z dobrze opanowanym warsztatem, staje się momentami wiarą w utopię, co czytelnik chętnie chłonie.
Jeśli na świecie istnieje takie miejsce zaczarowane, taki land, gdzie absolutna kontrola nad młodzieżą robotniczą, sypianie z niemiecką generalicją faszystowską najpiękniejszych Czeszek, kolaboracja komunistyczna w kulturze i sztuce, a zarazem opozycja dławiona z całą bezwzględnością i okrucieństwem, jeśli te wszystkie sprzeczności w konsekwencji są niesłychanie ludzkie i nawet niepozbawione ironii i prześmiewczego uroku, to jest jakaś jeszcze dla gatunku ludzkiego nadzieja!
Nie brak w Gottlandzie napomknień o wielkich i największych.
Kafka w dzisiejszej Pradze to turystyczne nazwy knajp i nadruki na koszulkach i saszetkach z cukrem.
Przywołany Hraball, śmiertelnie przerażony, jeżdził siedemnastką, by czuć się bezpieczniej w tramwaju niż w domu ze względu na wizyty Urzędu Bezpieczeństwa.
Lída Baarová, aktorka Felliniego, heroicznie ratowała swoją urodę i talent.
Autor przytacza witalny, afirmujący życie apel swojej koleżanki po piórze z czasu dziejowego kataklizmu, przypominając takie cykliczne, historyczne nawiedzenia:
Reporterka Milena Jesenská pisała:
Gest, który mogliby uczynić czescy mężczyźni 15 marca 1939 roku, byłby jedynie gestem samobójczym. Być może pięknie jest przelać krew za swoją ojczyznę, czyniąc bohaterski gest. Myślę nawet, że nie jest to specjalnie trudne. My jednak musimy robić coś całkiem innego. My musimy żyć. Musimy oszczędzać każdego człowieka, którego mamy, każdą siłę. Nie ma nas wystarczająco dużo, byśmy mogli sobie pozwolić na gesty. Jest nas tu osiem milionów — zbyt mało, zbyt mało na samobójstwa. Ale wystarczająco dużo na życie.
9 września 02:16, przez Ania
Takie uogólnianie w wywyższaniu jednych narodów nad drugie nie prowadzi chyba do niczego dobrego. Wczoraj zobaczyłam „Obsługiwałem angielskiego króla” Jirí Menzela i wbrew zaklinaniom reżysera o nie ocenianiu bohaterów swoich utworów, wypada on dość obrzydliwie. To nasz Piszczyk chyba stoi moralnie wyżej.
9 września 11:26, przez Krystian
Widziałem film „Obsługiwałem angielskiego króla” Jirí Menzela i czytałam powieść o tym tytule Bohumila Hrabala. Film jest o wiele gorszy, mimo nowoczesnych środków (komputerowe zamienianie się twarzy Niemki w twarz Hitlera podczas stosunku płciowego) i nie ma przekonywującego aspektu pokuty i żałoby, jaką bohater Hrabala świadomie przebywa. Tak, jakby powieść napisana została tylko dlatego, dla procesu oczyszczenia wewnętrznego, a film dla kinowego widowiska perfekcyjnie pokazujący splendor restauracji w stylu art deco i przepychem potraw. Nie mówiąc o jak zwykle przepięknych Czeszkach.
9 września 11:34, przez Jacek
Sądząc po życiorysie Hrabala – nie tylko nie podpisał Karty 77, ale podpisał anty kartę – miał chyba dużo powodów do literackich spowiedzi. Podobno jedną stronę na maszynie pisał pięć minut i jej już nie poprawiał. Dzięki temu napisał tak dużo i miał gdzie się tłumaczyć.
9 września 11:56, przez Ewa
Właśnie się zastanawiam, czy tu nie napisać osobnego tekstu o książce Hrabala, która mi się bardzo podobała, to wielka proza, nawet jak odczuwa się sztuczność jej kompilacji z różnych historii. Tam zawsze jest o problemie autora, co widocznie Menzlowi nie jest tak bliskie. Dlatego kino autorskie jest wartościowsze, wyklucza problem wczucia się w obcy duchowo scenariusz. Trudno tak obszerny tekst pokazać w czasie filmowym i zamieniać go na mniej trafione zamienniki symboliczne języka obrazów.
Ale wracając do książki Mariusza Szczygła, który w wywiadzie GW z Agnieszką Wolny- Hamkało podkreśla, że główną zasadą rzetelnego dziennikarstwa jest nie oceniać. A przecież trudno tego nie robić, szczególnie, że już od pierwszego rozdziału, od opisu obuwniczego imperium Baty aż po męskiego tenora, Karela Gotta – wszyscy są umaczani.
9 września 12:10, przez Ania
Mimo wszystko wolę bohaterów skrzywdzonych i poniżonych niż heroicznych milionerów, którzy tylko pozornie niczego nikomu złego nie zrobili. Ale faktem jest, że literatura i film polski w drugą stronę zakłamują rzeczywistość, żądając wiary w ich nieskazitelność niemożliwą w realizacji. Szczygieł w tym wywiadzie podkreśla strach Hrabala, do którego się przyznaje. Faktem jest, że kary w Czechosłowacji były o wiele straszniejsze, niż u nas.
9 września 17:15, przez Ewa
Uwaga, na portalu kumpli, a i w Nieszufladzie pojawiła się znakomita nowa osobowość: dr Charles Kinbote (w dzisiejszej dyskusji o poetach z Prudnika).
10 września 03:52, przez Jacek
Podczas przesłuchań w 1977 roku, z powodu pobicia umiera czeski fenomenolog Jan Patoćka, uczeń Husserla, sygnatariusz „Karty 77″
10 września 04:18, przez Ewa
Będzie tu na blogu Jan Patoćka. Mam jeszcze materiały kupione w latach osiemdziesiątych ( wydział filozoficzny PAT-u w Krakowie) teksty filozoficzne Jan Patoćka „Świat naturalny a fenomenologia” 1987 przełożył Juliusz Zychewicz; materiały do użytku wewnętrznego. Pożółkłe i drukowane na powielaczu. A teraz można kupić bez problemu normalnie w księgarni.
Mariusz Szczygieł pisze, że wszystko o Kafce, który też był zabroniony, masę książek o nim, teraz tam wydawanych, można kupić po przecenie za koronę od egzemplarza.