Obrzydzenie (3) Brüno

Ubiegłowieczny błazen, odgrywany przez Harpo Marxa w komediach Braci Marx to beztroski niszczyciel o mentalności dziecka, które nie liczy się z konsekwencjami swoich czynów. Jego pojawienie się jest zawsze, mimo zamieszania, bałaganu i kompletnej demolki, radosne.
Gdy na scenę wchodzi Sacha Baron Cohen, dzisiejszy komik próbujący odwiecznymi metodami wyłuskać śmiechem istotę świata, ludzkość już jest po holokauście i po demolce i za jej przyczyną rzeczywistym przemeblowaniu całego świata.
Komedie z jego udziałem mają zawsze charakter wędrowny. Przemieszczający się bohater szybko zestawia i porównuje ze sobą różne światy i toczące je choroby. To nie działanie na rzecz kilku osób, ale demaskowanie wspólnot i grup zawodowych.

Brüno nie od parady jest Austriakiem, aluzje do faszystowskiej przeszłości wobec dzisiejszego odczytania roli ludności cywilnej w sukcesie zdobycia władzy i rządów Hitlera są czytelne.
Brüno ma 18 lat, wchodzi w życie odważnie, świadomy posiadania wszystkiego, co powinien posiadać, by zająć w świecie najkorzystniejszą pozycję. Ale to od otoczenia zależy, czy ją zdobędzie.
Nie uruchamia za przykładem Hitlera mechanizmów totalitarnych i militarnych, nie potrzebuje dla zdobycia władzy, jak Król Ubu, rządzić państwem. Brüno Sachy Barona to jednostka wykorzystująca jedynie stan, który ludzkość osiągnęła, do którego doszła, gdy on wchodzi w dorosłe życie.

Brüno zdobywa świat, podobnie jak Hitler, na skutek odrzucenia, czyli ambitnie się mobilizuje. Jako były prezenter austriackiej telewizji świata mody, wyrzucony z pracy i odrzucony przez kochanka, jedzie do Stanów Zjednoczonych robić medialną karierę.
Dzięki obyczajowym szczelinom wprawiającym w pozorną konsternację pracodawców, Brüno zdobywa coraz to nowe tereny władzy nad swoją drogą zawodową. Jego jazda po gwiazdach jest katalogiem cech sławnych ludzi, które dają się z łatwością przysposobić. Jazda po państwach skłóconych ze sobą, z ich religijnymi fobiami ilustruje absurd chorych systemów politycznych, mogących sprzyjać każdej indywidualnej aberracji. Murzynek pozyskany w Afryce wskutek wymiany na iPoda to jakaś zupełna oczywistość, a oburzenie i wszczęcie procedury karnej związanej z tak pozyskanym dzieckiem, to tylko demaskowanie hipokryzji i społecznej obłudy.

Brüno wchodzi w świat mediów gładko, ponieważ jest z nim kompatybilny, jest mu przyległy i przez jego podświadomość stworzony. Wszystko, co się dzieje w powiązaniu z postacią Brüna, to jakaś nieważna, wytracająca energię mistyfikacja. Cały dzisiejszy świat bowiem dąży tak naprawdę, by być Brünem, każdy o tym marzy. Materializacja marzeń dzisiejszej ludzkości to blond młodzieniec o wybielonym i odchwaszczonym odbycie w liczącym się salonie kosmetycznym, mający władzę nad powolnym mu tłumem, który składa mu daniny w postaci dzieci (scena castingu matek chcących, by ich dziecko zagrało w filmie).
To nie tylko świat rozrywki: błazen współczesny staje się Minotaurem mistycznym i religijnym.

Monstrum Brüna, bazujące na obscenie, na wydzielinach ludzkiego ciała pełniących tutaj rolę międzyludzkiego spoiwa, na potrzebach uczuciowych zmieszanych z seksualnymi – co w konsekwencji prowadzi do przydatnego sentymentalizmu zagłuszającego domaganie się podświadomości – to coś więcej, niż próba zilustrowania dzisiejszej obrzydliwości.
Po zdobyciu władzy zdobycie rządu dusz to dla niego pestka.

Dzisiejsza obrzydliwość ma cechy Brüna. Sieć ma cechy Brüna. Im dłużej jestem w Sieci i na portalach literackich, widzę tylko błaznów, którzy chcą zdobyć Sieć.

Dzisiaj wirtualne bataliony policji, takie, jak w czasie rządów Hitlera służby społeczne ludności cywilnej złożone z ochotników wyłapujących Żydów po lasach nie mają w Sieci racji bytu, ponieważ są zbyt oczywiste.
Kamuflaż dzisiejszy polega na sytuacji odwrotnej, na sukcesie Brüna jako jednostki.
Dzisiejszy Brüno nie potrzebuje już odgórnych rozkazów, ponieważ sam jest ich nośnikiem. Nie musi już zwalać winy na konieczność wyższą, jak rozkaz zewnętrzny, ponieważ jego czyny są oczywistością moralną. Nie musi latać po Sieci i wyłapywać Internautów skazanych na zagładę, ponieważ wystarczy ich tylko przemilczeć i skazać na nieistnienie.
Nie powie na swoje usprawiedliwienie:

„Chciałbym dodać, że nie przyszło mi do głowy, iż rozkazy te mogą być niesprawiedliwe. Wiem, że obowiązkiem policji jest obrona niewinnych obywateli, ale wówczas żywiłem przekonanie, że Żydzi byli ludźmi winnymi. Wierzyłem w to, co głosiła propaganda, iż byli wszyscy kryminalistami i podludźmi oraz że stanowili przyczynę upadku Niemiec po pierwszej wojnie światowej. Dlatego nie powstała w mojej głowie myśl, że można odmówić wykonania lub uchylić się od rozkazu udziału w eksterminacji Żydów.”

jak powiedział w ubiegłym wieku Kurt Möbius, były funkcjonariusz Batalionu Policji w Chełmnie (zeznanie złożone 8 listopada 1961 roku.)”

Dzisiejszy Brüno jest tylko błaznem nieodpowiadającym za swoje czyny. Połączył bowiem cechy bezkarności błazna wykreowanego przez Harpo Marxa z cechami błazna stworzonego przez Sachę Barona.
Ale, gdy komediowy film stwarza postacie błaznów, by z dystansu obserwować świat i bić na alarm i się mu pokrzywiać, Sieć stwarza ich, by żyć ich życiem naprawdę.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2009, donosy i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Obrzydzenie (3) Brüno

  1. Wanda Szczypiorska pisze:

    Świetny esej. Byłby atrakcją każdego z tych jałowych piśmideł literackich.

  2. Ewa pisze:

    E tam, esej. Szkic zaledwie. Zobaczyliśmy dopiero teraz „Brüno” Larry Charles’a i tak szybko zanotowałam na blogu, z czym film kojarzę. Recenzje sieciowe skupiają się głównie na scenach pikantnych filmu.

    To tak Wando, jak na ASP studium modelki, które dzień w dzień przez kilka semestrów się „piłuje”.
    Dla innych, nie z branży, jest to wyłącznie obiekt erotyczny, a nie materiał studiów. U Brüna, czy Borata, to w końcu też bardziej przypowiastki filozoficzne, niż jazda po gwiazdach porno.

    Widzę, że na NS dyskusja się zakończyła konkluzją, że warto by administracyjnie i zapisem prawnym ustalić, co poezją jest, a co nie jest i tym wykluczyć kontrowersje związane z wklejaniem wątków. Dyskusja o poezji chińskiej bez znawstwa tego języka była by idealnym miejscem na portalu literackim, gdzie głównie zabierają głos o utworach literackich osoby, które ich nie przeczytały.
    I byłoby to nareszcie jakieś rozwiązanie dla tej nieszufladowej jałowizny intelektualnej.
    Może Wando skutecznie zainspirowałaś wątkiem administratorów nieszuflady, konstruujących pewnie poprawkę do regulaminu.
    Bo po tej wcześniejszej mizerii komentarzy, wywołałaś swoim wpisem istną burzę mózgów.

Skomentuj Ewa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *