Z nadejściem brzydkiej pogody Andrzej po szkole przesiadywał w domu, najczęściej na podłodze, przywiązując sznurki do framugi drzwi z przedpokoju do pokoju ojca. Rudek wstępujący w pośpiechu na obiad i idący potem na kursy w ogóle ich nie zauważał. Zresztą ciężarki z plasteliny, haczyki ze spinaczy biurowych Andrzej szybko demontował i nawet swoimi odkryciami nie chwalił się Ewie. Żmudnie przerabiał jakąś znalezioną w domu pół magiczną książkę o zjawiskach przyrodniczych, o Saharze, o zaćmieniu słońca, fatamorganie, a i też prostych doświadczeniach fizycznych, które można wykonać samemu w domu. Dzięki dużej lornetce po dziadku Franciszku z wykręcanymi okularami, a także lampie do naświetleń promieniami ultrafioletowymi w archaicznej walizce, gdzie w wyposażeniu były trzy pary czarnych okularów, Andrzej przeprowadzał sobie wiadome eksperymenty w chwilach wolnych od telewizora.
Telewizor oglądał coraz bliżej i nikt, ani w szkole, ani w domu nie zorientował się, że wzrok mu się szybko pogarsza. Był w szkole w dalszym ciągu najniższym z chłopców, jadł niewiele i toczył z Krystyną nieustanne boje o nie jedzenie w domu jak i nie zjadanie kanapek w szkole. Zresztą, szkoła przestała go całkowicie interesować, odbębniał rytuały szkolne mimochodem, Tomsia nie mogąc bardziej się na nim mścić za Ewę, dawała mu asekuranckie czwórki i tylko z jej przedmiotów nie był uczniem bardzo dobrym.
Na imieniny Mai we wrześniu poszedł z Ewą z nakazu Krystyny, ani się nie opierając, ani też nie będąc zachwyconym. Kinderbal u Mai urodzonej w roku między Andrzejem i Ewą, odbywał się w dużym pokoju przy asyście jedynie Józka, gdyż Zosia, by nie przeszkadzał im w zabawie młodszy brat Mai Olek, bawiła go w małym pokoju. Ojciec Mai Józek postanowił swoją osobą urozmaicić imprezę i nastawił na gramofonie płytę z grą na pile austriackich górali, co w Andrzeju wzbudziło tylko niesmak. Próbował też przekonać ich o wyższości Misia z Okienka nad Wujciem Adasiem z Kajtusiem, podczas gdy nikt się nie upierał przy żadnym, gdyż oba programy telewizyjne dla dzieci były jednakowo średnie, oglądali je, bo nie było innych. Przy stole, kiedy jedli imieninowy tort, dołączyła z kwiatami i bombonierką sąsiadka Jola, jak się okazało, klasowa koleżanka Ewy.
Grali potem wszyscy w gry planszowe, do których Józek też się nieustannie wtrącał i w końcu wrócili do domu bardzo zmęczeni.
Już na jesieni Krystyna zaczęła wyrzucać spod drzwi Krzysztofa. Krzysztof nie był kolegą szkolnym Andrzeja i w ogóle nie wiadomo było czyim był synem. Andrzej miał też do niego indyferentny stosunek, i nie bardzo walczył o niego, kiedy Krystynie udało się ubiec Andrzeja i otworzyć drzwi wejściowe. Krystyna wiedziała, że ma zły wpływ na Andrzeja i wiedziała to dzięki swojemu szóstemu zmysłowi, zniechęcając Krzysztofa, jak mogła. Ale on niezmiennie jak bumerang przychodził zdając się zakochany w Andrzeju i jak pies zjawiał się na wycieraczce, i pukał. Krzysztof ubierał się tak, jak niebieskie ptaki piętnowane przez kroniki filmowe. Krystyna nie miała pojęcia, jakim sposobem Krzysztof ubrany jest w tak modne rzeczy, których nawet nie było na ciuchach w Przemyślu. Przede wszystkim miał na nogach modne lakierki z długimi nosami, które można było kupić jedynie w ukrytych w podwórkach maleńkich sklepikach prywaciarzy, za bajońskie pieniądze. Krystyna bezskutecznie marzyła, by mieć płaszcz z ortalionu i kupić Rudkowi koszulę non iron, by nie musiała jej prasować. A Krzysztof to wszystko w swoim dziecięcym rozmiarze miał na sobie!
Nowy rok 1961 nadchodził z nieustanną groźbą, że coś w nim będzie na opak i by to zilustrować, pokazano w telewizji planszę, z wypisanym rokiem, gdzie jedynki zapisano kreskami, dzięki czemu po odwróceniu planszy do góry nogami ponownie pojawił się rok 1961. Jakiś dziennikarz demonstrował tę magiczną sztuczkę jako wielkie objawienie i odkrycie, jakby nikt oprócz niego na świecie tej graficznej właściwości czterech cyfr nie spostrzegł.
Jednak początek roku kalendarzowego niczego właściwie nie zmienił. Nawet nie było wiadomo do końca, czy stojąca już na brzegu Diabliny „Pawilonówka” tak jak obiecano wreszcie zostanie oddana dzieciom, by te które mieszkają najbliżej, mogły do niej uczęszczać, co dla Andrzeja było zbawienne. Andrzej nie lubił zmienionej w bieżącym roku szkolnym kolejnej swojej wychowawczyni, pani Grzegorczyk i właściwie przeczekiwał już i liczył czas do końca roku szkolnego. Jego klasa szósta była wprawdzie klasą zgraną, jednak ponieważ nie należał do ważnych dla życia szkoły organizacji, jak PCK, SKO, Koła Dzieci Świeckich, Koła Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, Koła Miłośników Przyrody, Samorządu Klasowego, a tym bardziej Szkolnego, Andrzej był w szkole nikim. Nie zapisał się nawet do harcerstwa, gdyż Krystyna odmówiła kupienia mu mundurka harcerskiego, tłumacząc się brakiem pieniędzy. Faktycznie, bluza z metalowymi guzikami z lilijkami kosztowała majątek, a przecież trzeba było jeszcze dokupić skórzany pas z okrągłą klamrą, finkę, czapkę, chustkę i sznur. Andrzej jakoś bez specjalnego żalu zrezygnował z pomysłu bycia harcerzem i pogrążył się ze zdwojoną pasją w badaniach naukowych.
Film „Krzyżacy”, o którym wszyscy trąbili od ubiegłego lata dla Andrzeja stawał się już jakąś mało ciekawą przeszłością. Wprawdzie starał się Ewie jak najdokładniej przedstawić scenę oślepienia Juranda ze Spychowa, gdyż z racji wieku Ewę na film nie wpuszczono, to jednak czasy świetności „Krzyżaków” były dla niego nie tylko minione, ale także zupełnie zohydzone. Okrągła rocznica zwycięstwa Polski nad Niemcami w postaci tak odległego momentu patriotycznego, akcentowana była na każdym kroku, na każdej akademii szkolnej i w każdym programie telewizyjnym. Całe szczęście, że 550 rocznica zwycięstwa Polaków nad zakonem krzyżackim obchodzona była w lipcu, kiedy Andrzej nie miał dostępu do telewizora i nie młotkowała o tym szkoła. Jednak to zamierzchłe zwycięstwo było nieustannie wykorzystywane propagandowo do szczucia przeciw Niemcom, wzywano do czujności i oporu wobec przebiegłego wroga, który miał się czaić wszędzie, co widowiskowa bitwa pod Grunwaldem miała uzmysłowić i zmusić Andrzeja do mentalnej walki z współczesnymi Krzyżakami.
15 lutego w środę Andrzej obserwował na pierwszej lekcji, na parapecie najwyższego piętra szkoły, gdzie mieściły się klasy szóste i siódme, zaćmienie słońca przez okopcone nad ogniem kuchenki gazowej przyniesione z domu szkiełko z rozbitej butelki na mleko. Pogoda była łagodna i ciepła, jak na środek zimy, jednak niebo zasnuwały chmury. Przyniósł ze sobą lornetkę dziadka, którą wszyscy w klasie sobie wyrywali z rąk. Z początku nic nie było widać, chmury zasłaniały przezierające przez nie Słońce. Dopiero o wpół do dziewiątej nagle przejaśniło się, chmury zniknęły, co zasygnalizowano radosnym okrzykiem całej klasy. Po zaćmieniu, Słońce nagle radośnie ruszyło w dalszą drogę po niebie i uczniowie wrócili do ławek.
W kwietniu Andrzej jakby przestał interesować się niebem i wszystko co się wydarzyło w związku z powrotem Jurija Gagarina z Kosmosu, docierało do niego na tyle na ile to było konieczne i wymagane. Samemu nie trzeba było poszukiwać wiadomości o locie pierwszego człowieka w Kosmos. Szkoła dbała by nikt tego nie zapomniał przy pomocy zadań domowych i pogadanek w sali gimnastycznej o zwycięstwie Związku Radzieckiego w podboju kosmosu, a więc i całego Wszechświata, właśnie od momentu, kiedy Jurij Gagarin się tam znalazł i niepodzielnie go zawłaszczył.
Na lekcji języka rosyjskiego rozdano adresy uczniów w Związku Radzieckim z zaleceniem, by uczniowie natychmiast napisali gratulacje do radzieckich kolegów. Andrzej napisał do Saszy z Azerbejdżanu i po miesiącu dostał wykaligrafowany list z podziękowaniem i pocztówką z uśmiechniętym Gagarinem w czapce wojskowej. Korespondencji, mimo zaleceń nauczycielki, nie kontynuował.
Z rozdaniem świadectw uczniowie dowiadywali się gdzie będą chodzić we wrześniu do szkoły. Klasę Andrzeja szczęśliwie przeniesiono w całości do szkoły Tysiąclecia, czyli „Pawilonówki”. Prasa rozpisywała się entuzjastycznie na temat dwóch członów budynku nowoczesnej szkoły jednokondygnacyjnej „Pawilonówki”, która wg prasy nie tylko wyglądała nowocześnie i posiadała rzekome walory artystyczne zaklęte w awangardowej architekturze niespotykane nigdzie dotąd, ale jeszcze, zgodnie z wdrożoną uchwałą Ministerstwa Oświaty wzbogacono ją o pracownie i gabinety przedmiotowe, w których można było przeprowadzać doświadczenia. W jednej części nowej szkoły nr 57 łączącej 13 izb lekcyjnych ulokowano Liceum Ogólnokształcące dla młodzieży całej Koszutki, oraz jeden ciąg klas podstawowych z dawnej szkoły nr 59 i nr 36. Rejonizacja pominięta została świadomie, nie wybierano uczniów wg adresów zamieszkania, ale przenoszono całe klasy, aby nie rozbijać zespołów. Szkoła podstawowa posiadała w konsekwencji tylko 5 klas, gdyż 10 pozostałych oddano Wyższej Szkole Pedagogicznej. 21 stycznia 1961 roku na VII Plenum KC PZPR uchwalono główne kierunki nowej reformy szkolnictwa. Polska znajdowała się w okresie rozbudowy socjalizmu i rozwijającej się gospodarki, co stawiało przed oświatą nowe zadania. By sprostać zarządzeniom ustawy o oświacie zwiększono liczbę placówek kształcących nauczycieli, powiększono Studia Nauczycielskie, licea pedagogiczne i Wyższe Uczelnie Pedagogiczne przygotowując się do przedłużenia pobytu uczniów w szkołach podstawowych o jeden rok motywując tym, że czternastoletni obywatel Polski Ludowej nie jest dostatecznie przygotowany do pracy. 15 lipca 1961 roku Sejm PRL wydał Ustawę o rozwoju systemu oświaty i wychowania w Polsce Ludowej.
Ewę z Marzenką i całą jej klasą przeniesiono do starego budynku szkoły 59. Zluzowane tak klasy w budynku szkoły 36 mogły już pomieścić całą szkołę i oddać gmach przedszkolny przedszkolu. Część nauczycielek przeszła do szkoły 59. W szkole 36 została ku uciesze Ewy, Tomsia.
Rodzice Mai wraz z rodzicami niemal całej Koszutki szturmowali Inspektorat Oświaty w Katowicach, domagając się miejsca dla swojego dziecka w Szkole Pomniku Tysiąclecia nowej „Pawilonówce”. Maja została do „Pawilonówki” przyjęta do klasy szóstej. Andrzej od września miał uczyć się tam w klasie siódmej i na podstawie świadectwa przejść do klasy ósmej Liceum Ogólnokształcącego. Automatycznie miał się tam podnieść poziom nauczania podstawowego, gdyż wiele przedmiotów klas wyższych uczyli profesorowie licealni. Na mocy lipcowej ustawy rozszerzono kurs nauki języka rosyjskiego z trzech do czterech lat. Wprowadzono do klas VII i VIII nowy przedmiot ”wychowanie obywatelskie”.
Ostatniego dnia szkoły Krystyna wsiadła do rannego pociągu pośpiesznego relacji Szczecin-Przemyśl z dwójką swoich dzieci, obładowana walizami. Babcia Wandzia pisała, że w Przemyślu trwają Dni Przemyśla i obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego. Po ulicach miasta mają odbyć się barwne pochody aktorów teatru Fredreum na koniach w strojach piastowskich królów i taką to obietnicą licznych atrakcji zachęcała do jak najszybszego przybycia do niej na wakacje.
Tymczasem w Katowicach trwały przygotowania do centralnych obchodów 22 Lipca, które w 1961 roku okazały się rocznicą okrągłą, a zatem niezwykle uroczystą. Pierwszy kosmonauta mjr Jurij Gagarin miał przyjechać do Katowic pociągiem i uświetnić państwowe uroczystości na centralnej akademii, jaka miała odbyć się na katowickim Torkacie przy udziale najwyższych władz państwowych i partyjnych katowickich i warszawskich oraz ambasady ZSRR.
Krystyna cieszyła się, że 22 lipca przypada na lipiec, na wakacje i na nieobecność ich dzieci na tej imprezie.
O Ewie
Ewa Bienczyckalistopad 2024 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 -
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- czytelnik - Osip Mandelsztam “Aleksander Giercowicz” tłumaczyła z rosyjskiego Ewa Bieńczycka
- EWA BIEŃCZYCKA - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Filip Łobodziński - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Robert Mrówczyński - Dziennik katowicki (1)
- Ewa - 2022
Kategorie
Archiwa
- lipiec 2024
- luty 2023
- styczeń 2023
- sierpień 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- styczeń 2022
- listopad 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- czerwiec 2019
- marzec 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- lipiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
- maj 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- marzec 2010
- luty 2010
- styczeń 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- maj 2009
- kwiecień 2009
- marzec 2009
- luty 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
- kwiecień 2008
- marzec 2008
- luty 2008
- styczeń 2008
- grudzień 2007
- listopad 2007
- październik 2007
- wrzesień 2007
- maj 2007
- kwiecień 2007
- marzec 2007
- luty 2007
- styczeń 2007
- grudzień 2006
- listopad 2006
- październik 2006
- wrzesień 2006
- sierpień 2006
- lipiec 2006
- czerwiec 2006
- maj 2006
- kwiecień 2006
- marzec 2006
- luty 2006
- styczeń 2006
- grudzień 2005
- listopad 2005
- październik 2005
- wrzesień 2005
linki
Te Twoje opowiadania dokumentalne przypominają dowcip rysunkowy, gdzie na kilkunastu rysunkach widać tę samą przeponurą gębę, ale w coraz to innym, wymyślniejszym kapeluszu. Komizm w tym właśnie, że z taką gębą nie ma znaczenia co się ubierze, zawsze się wygląda równie nieciekawie. Tak też się sprawy mają z Twoimi kolejnymi “kapeluszami” które wkładasz na “łeb” tej siermiężnej rzeczywistości gomułkowskiej. Efekt komiczny jest świetny.
Bardzo mnie zafrapowały sznurki z ciężarkami plastelinowymi na haczykach ze spinaczy, które Andrzej rozwieszał w ramach swoich badań naukowych. Myślałem, że ta scenka znajdzie jakieś rozwinięcie, nawiąże do czegoś później, przedmiot badań zostanie odkryty. Ale nie, Twoja metoda tego nie przewiduje, nic takiego się nie dzieje, w tym teatrze absurdu ludzie uczą się życie imitować jedynie, wiedząc, że niczego innego się od nich nie oczekuje i nic od nich nie zależy, że prawdziwa aktywność nie jest potrzebna i nie będzie nagrodzona.
Szkoły nie miały pracowni z prawdziwego zdarzenia, i jak piszesz imitowano pracownie, na lekcjach przenoszono się do nich, by w statystykach szkolnych inspektorzy mogli odnotować ich istnienie. Nikogo nie obchodziło, że są jedynie papierową fikcją. Chciałabym napisać o zmarnowaniu tego potencjału uczniów, którzy chcieli się czegoś dowiedzieć, a nie było skąd, bo była blokada zewnętrzna, alienacja szkolnictwa z nauki, postawa imitacji infekowała pokolenia od pierwszej klasy szkoły podstawowej wsparte jeszcze hurra optymizmem w prasie i telewizji, gdzie np. nawoływano do zwiększenia ilości sklepów wmawiając, że ich brak jest przyczyną kolejek, a nie brak towarów rzucanych od czasu do czasu do tych sklepów. Ten proces jak widzę zapoczątkował jednak rząd Gomułki wprowadzając obowiązkowe państwowe kłamstwo. Bo za Bieruta można było jeszcze zwalać wszystko na wojnę, na zniszczenia, teraz Wielkiego Zmarnowania nie dawało się ukryć.
Tego minimum wyposażenia pracowni w prawdziwe pomoce naukowe nawet szkołom nie dano. Pieniądze szły na propagandę, czyli w dym, bo przecież to pokolenie, które rosło, to pokolenie „Solidarności”.