Nie wiem, czy film świadomie nawiązuje do filmu Charlesa Chaplina z 1931 „Światła wielkiego miasta”. W każdym razie biedna dziewczyna oczekująca na szczęśliwe zrządzenie losu, czyli na operację oczu i przywrócenie wzroku w obu tych filmach wydobywa najszlachetniejsze pokłady ludzkich zachowań.
Historia chińska jest uniwersalna, bliższa nawet naszym realiom niż kino europejskie: ogromne hale likwidowanej fabryki zieją bezużyteczną pustką, brygada wysłanych na wcześniejszą emeryturę pracowników udaje przed niewidomą dziewczynką, że to salon masażu płacąc jej za usługę pociętymi na kształt banknotów karteczkami. Fikcja jest obustronna, oszukiwana i oszukujący trwają w tak zaimprowizowanej symbiozie po to, by nabrać mocy, wiary we wzajemne oddziaływanie życzliwości i empatii.
Ten oszczędny, pozbawiony sentymentalizmu film ilustruje świat możliwy gdy ludzie mają jakieś wybory i możliwości decydowania o sobie i o tych, których los im zsyła.
Autorzy pokazali wariant optymalny, ale zupełnie marginalny. Taki niewielki ludzki wysiłek bez bohaterstwa i wyrzeczeń, a jednak wielki i budzący nadzieję.