Nie jest łatwo przedrzeć się przez „Dwa fiaty”, mimo wielkiego komfortu jazdy przez te wiersze, bo droga nie za długa i przestrzeń nie za wielka. Ot, many szkołę, gdzie „w pokojach lato z rodzaju nic nie schnie”, ulice, po których chodzą kalekie dziewczynki, zdychają gołębie, obce miasta, własne mieszkania, a tam nocne bóle poronienia, obcą śmieć jakiejś kobiety, której mieszkanie znane jest z odbicia w lustrze. Słowem wszędzie, gdzie przemieszczamy się okiem autorki, w te wszystkie miejsca, do których nas wersami zawodzi, zastajemy właściwie zawsze to samo: permanentne znaczeniowe uniki, wieczne zawiedzenia w zaspokojeniu czytelniczej ciekawości. Zastanawiałam się, czy te falstarty, manieryczne przekłuwanie balonika, który radośnie już leci do mnie z napompowanym, poetyckim powietrzem, jest tylko złośliwością Justyny Bargielskiej, pogardą wobec mnie, czy jakąś młodzieżową, klawą manierą, by pokazać mi figę, by zamknąć swój świat na cztery spusty i mnie, ciekawskiej, niczego nie pokazać.
Nie wiem w dalszym ciągu, jaka jest kobieta dzisiejsza, bohaterka tych wierszy, jakie ma problemy i co jej dolega. Zmyły i kluczenia fabularne wsparte są na dodatek dziwactwami metafor i przywoływaniem bardzo skomplikowanych, zaskakujących elementów, nie mających nic wspólnego z problemem wiersza, tak odległych, że zastanawiałam się czy nie są przywoływane tylko z powodu urody samego słowa, jego dźwięku, ale już nie znaczenia. Tak mamy w wypadku słowa „cukierek anyżowy”, który „jest lubieżny przez zawartość litery żet.”
[Projekt wymiany ramek we wszystkich obrazkach]
Można z dużą uwagą jeździć po tomiku tam i z powrotem, wzdłuż i wszerz, a potem jeszcze po przekątnej, z lewa i z prawa, i jak nie dozna się nasycenia taką jazdą, prześledzić wiersz po wierszu ze względu na miłość, czy na śmierć, jak to sugerują entuzjaści i wtajemniczeni w poszczególne znaczenia recenzenci jak np. Agnieszka Wolny-Hamkało, czy Piotr Śliwiński.
Gdy czytam wiersz o cierpieniu matki, która jedzie na cmentarz do swojego pochowanego tam noworodka, to właściwie mogę ten skomplikowany tok narracji, opisu bezradności w postaci zakupu ciasteczek obyczajem meksykańskim zrozumieć i te wszystkie zastępcze doznania przekazane w wierszu „Radyjko”, ujęte mimochodem i tak bezbrzeżnie pusto, zrozumieć. Natomiast już wiersz „Irysowe drzewo” traktujący o miłości: „(…)Jeżeli miłość szuka potwierdzenia,/to dzisiaj jest środa. To jest jakiś koszmar,/ten autobus.(…) odbiega od przyjętej konwencji. W tym wierszu, może na znak pokrewnej formy kwiatu irysa z zajęczą wargą w oglądanej twarzyczce dziecka, bohaterka wiersza po utracie własnego dziecka zastaje w autobusie scenkę przedstawiającą kalekie dzieci. Podobnego uczucia doznaje, widząc matkę z córką chorą na zespół Downa. [Pole bawełny].To uczucie, to jest pocieszenie. To niezmienne zadawane sobie pytanie, co by było gdyby, to pytanie o sprostanie losowi, o wytrzymałość na jego zły obrót, na jego kruchość i granice wytrzymałości w cierpieniu.
Justyna Bargielska jednak to wszystko, co chce powiedzieć, o co pyta, pisze w sposób nieludzki i myślę, że te wiersze nie udźwigną ciężaru swojej legendy i po jakimś czasie, pozbawione informacji, wskutek czego powstały, staną się obce tak samo, jak proces utylizacji materii i unicestwiania jej entropią natury w przyrodzie. Natomiast twórczość rządzi się odwrotnością tego procesu, gdzie cierpienie np. zawarte w wersach pisma obrazkowego na korytarzach piramid mają o wiele większą moc, niż zabalsamowane w mumiach zwłoki.
Coś takiego stało się w tomiku Justyny Bargielskiej. Wiersze pozostały puste nie dlatego, że płodu ciężarnej nie da się ożywić, tylko dlatego, że on nie zapłodnił poetyckiej wyobraźni. Autobiografizm, zdawało się, konieczny w wypadku osobistej tragedii, chcąc umknąć ekshibicjonizmowi i histerii, zatoczył duże koło, które ominęło, wbrew symbolice dwóch fiatów, problem wiary w Boga i ateizm, ponieważ postanowił mówić o rzeczach drugorzędnych, postanowił nie spotykać się z uniwersum, wolał wybrać imponderabilia. I tak mamy kolejny głos poetycki pozbawiony wagi, zawierający odmowę spotkania z czymś ostatecznym, dostajemy natomiast wiele obrazów zastępczych, zwykłego small talku w miejscu, gdzie poeta ma się skomunikować z własnym, cierpiącym ja. Oczywiście, jest dużo możliwości i duże spectrum środków wyrazu i takie, jak Justyna Bargielska, która wybrała język „mimochodem”, bardzo odległych skojarzeń, można nimi też opowiedzieć skutecznie o swoim cierpieniu. Tylko, że poetka idzie za ciosem, poetka się nie przeciwstawi, nie walczy o swój ból, miejsce na ten ból w świecie zewnętrznym, który jest przecież nieczuły i biegnie swoim trybem. Minorowość podmiotu lirycznego jest taka sama, jak współczesnego człowieka dzisiejszej cywilizacji, pogrążonego w codziennych, martwych i automatycznych czynnościach. Następuje tu wyraźne pomylenie, o czym są wiersze, bo czasami wydaje się, że ta żałoba po utracie jest albo przyklejona do zupełnie innej scenerii, albo nałożona na i tak trwający smutek pogrążonych w martwocie miast ludzi. Uwagę więc autorka kieruje na z pozoru przedmioty nieważne (dezodoranty w wierszu „Let’s kohelet”, spadające śliwki w „Mirabelki”), po prostu Bargielska robi wszystko, by nie musieć mówić o powodzie pisania swoich wierszy. To jest tak, jak w szkole czyta się pod ławką harlequiny na lekcji polskiego o „Dziadach”. Ta metoda twórcza nie ma nic wspólnego z wagą takich przedstawień, jak np. Śmierć Ikara” w obrazie Breughla, gdzie artysta sugeruje, że i tak świat tę śmierć sprowadzi do nieważnego faktu, że jej po prostu nie zauważy, ale on, artysta o tym opowiada i ten fakt, tę obojętność jak i tę śmierć, jej wagę, ujawni. W „Dwóch fiatach” Justyny Bargielskiej rzecz ma się dokładnie odwrotnie. Poetka, żeby nie cierpieć, żeby nie przebywać drogi żałoby po oczekiwanym dziecku, stara się jego śmierć unicestwić w procesie twórczym, bo i tak wie, że nawet jak buciki dziecięce nie będą miały swojego właściciela, to matka i tak pójdzie przodem, nie patrząc, czy ktoś w tych butkach za nią podąży: „(…)Mieliśmy dzieci, ale to nie były dzieci, to były buty na dzień.
Nie zostawiam was, buty, tylko idę przodem.(…)”
[Dwa fiaty]
Tomik Justyny Bargielskiej nie tylko zrywa z mitem Orfeusza, nie wyprowadza swojej miłości z piekła unicestwienia poprzez oglądanie się, ale już się nawet nie ogląda, bo wie, że nikogo nie wyprowadza i nikt za nią nie idzie.
Zachwycony jestem pojawieniem się mojej skromnej osoby w tej cudownej rozmowie. Ubawiłem się setnie. Pozdrawiam Pani Ewo. To ja – mierny włamywacz kazubek. P.S. Dziwię się, że się Pani chce takie rozmowy prowadzić.
Ach Waldku, przecież ja nic złego nie napisałam. Wiem, że to strata czasu, ale ma Pan tu okazję wyjaśnić, że Pan nie miał wpływu na banowanie grupy Felkisa Lokatora na TRUMLU. Chuliganienie się, jak tu Belfi napisał, jest też skutkiem podszywania się avatarów. Wierzę mu, bo ja też doznaję takich rzeczy jak chce się zdeprecjonować mój blog. Na blogu Marka Trojanowskiego Jurodiwiec (Radosław Wiśniewski) wpisał, że jestem politrukiem i ja nic nie mogę na ten komentarz poradzić, a jestem automatycznie uwikłana w zły życiorys takim pomówieniem… To są okropne, jak napisał Belfi, ubeckie metody i powinniśmy wspólnymi siłami w Sieci te rzeczy rozwiązywać, a nie banować, bo widzi Pan, jak teraz bez nich Sieć wygląda. Oni wprowadzali życie, energię, oni byli naprawdę twórczy na wszystkich portalach, gdzie im nie dano się wypowiadać. Chcę wrócić w listopadzie na TRUML. I chciałabym, by był to portal żywy, a nie uprzejmy klub seniora.
Po pierwsze nie wiem jak sieć teraz wygląda, nie wiem też jak wyglądała wcześniej. Nie śledzę tych rzeczy. Funkcjonuję jedynia na trumlu jak słusznie Pani zauważyła. Nie czuje potrzeby poslugiwania się awatarami gdziekolwiek. Życie i energia grupy została przeze mnie zauważona tylko przez chwilę na trumlu i nadal nie potrafię zrozumieć Pani zachwytu nad tym pożal się boże fenomenem twórczym. Burdel, masturbacja, bal maskowy kiepsko przebranych pajaców. Wpływu na banowanie nie miałem żadnego, ale samemu procesowi gorąco kibicowałem. Co do żywotności portalu, to zawsze jest ona zależna od użytkowników, większość to zawsze będą tchórze, konformiści i nadwrażliwi na swym punkcie grafomani. Odtrutką na to nie będzie jednak banda blagierów.
Panie Waldku (byliśmy już na „ty”, ale ja się zawsze dostosuję), nie uważam, by fakt nie czytania niczego w Sieci poza TRUMLEM był powodem do dumy. Nie będę się licytować i nie wartościuję tego, czy dawanie własnego, przecież zawsze cennego czasu na literacką Siec jest właściwe. Ja jednak to robię, czytam i obserwuję sieciowy ruch literacki, jestem codziennie na mniej więcej 10 blogach i pięciu dużych portalach literackich. W tym rankingu TRUML wydaje się mi właśnie portalem „tchórzy, konformistów, nadwrażliwych na swym punkcie grafomanów”. „Banda blagierów” jak określił Pan grupe Feliksa Lokatora, która tam już nie działa, nie szkodzi już procesowi totalnej degradacji tego portalu, który wystartował z wielką energią twórczą i miał dużą szansę stać się prawdziwym portalem literackim. Nie jest Panie Waldemarze, proszę uwierzyć, że nie jest, ja go czytam codziennie i śledzę tę astronomiczną głupotę, która tam się pleni, nie znajduje żadnego odporu, żadnego sprzeciwu, chociażby tej konstatacji, że czytanie książek nie służy pisaniu dobrej poezji. To są Panie Waldemarze kołtuńskie, antyintelektualne ruchy. Na dodatek wszelkie świntuszenie przeradza się w brud w komentarzach, i nawet Szel, głos kobiety o wyjątkowo dużej i pozytywnej energii seksualnej promieniującej z jej wypowiedzi, na TRUMLU gaśnie. Nie ma na TRUMLU smaku, nie ma wyrafinowania. Piszę ogólnie i pewnie krzywdząco, ale chcę Panu, Panie Waldemarze, dyplomowanemu filozofowi, człowiekowi wykształconemu i „jaśniejszemu” zobrazować, jak działają w Sieci czystki stalinowskie. TRUML nie jest dla Pana. TRUML jest dla mnie, dla odbiorców Sieci literackiej. I samozadowolenie, które Pan głosi, nie jest nikomu potrzebne. Panie Waldku, ja nigdzie nie napisałam, że twórczość grupy Feliksa Lokatora to twórczość wysokich lotów (Feliks Lokator napisał mi tutaj, że jestem grafomanką i pierwsza powinnam go nie lubić). Moje widzenie portali literackich jest właśnie pod kątem szukania fermentu, a nie finalnych artefaktów, bo od tego są wydawnictwa papierowe i strony domowe autorów. Więc proszę się za te słowa tutaj nie gniewać. Dawałam odpór na TRUMLU, jeśli tam dochodziło do ekscesów względem innych użytkowników, ich obrażania. Wtedy kategorycznie trzeba reagować. I jak się niszczy portal, też. Ale śmierć społeczna gorącej, dowcipnej młodzieży w Sieci jest nieszczęściem. To esencja literackich portali.
Dobra – Ewo (zapomniałem, że sprawy zaszły tak daleko). Stwierdzenie, że nie śledzę literackiego życia sieci, to żadne tam szczycenie się, tylko zwyczajny fakt, ujmy to też raczej nie daje. Truml zdarzył mi się tylko na wyraźne zaproszenie dobrego kolegi. Póki co bawi mnie to co tam robię, acz nie są to żadne zabawy ekstremalne. Być może jest tak źle, jak piszesz. Fakt – wiele słownego gówna się tam przewala. Nie wierzę jednak by mogło to wyglądać inaczej. Grupa Feliksa Lokatora nie wnosiła jednak nic. Pal licho słabe utwory – z definicji 90 % wszystkiego jest gówno warte. Ale poza dosłownym “pierdoleniem fleków” we wzajemnych komentarzach fikcyjnych kont to zajmowała się jedynie bzdurnymi wycieczkami personalnymi. To blaga a nie “dowcipna młodzież”. Może gdzieś indziej to wyglądało inaczej. Nigdy nie głosiłem samozadowolenia. Staram się zaczepiać na trumlu różne indywidua – z różnym skutkiem. A ty byś mogła skończyć z tą totalitarną retoryką, naprawdę masz jakąś manie prześladowczą i mieszasz porządki.
no cóż Waldku, uważam, że artysta ma mieć manię prześladowczą i mieszać porządki. Ma przede wszystkim tak namieszać, by nie urosło w Sieci takie monstrum, jakim jest teraz TRUML. Gdyby tam była chociaż jedna osoba, która popsułaby tam tę żałosną Waszą zabawę w poetów, to może udałoby się ten proces samo zachwytu pohamować. Ale widzę, że jesteście nieprzemakalni. Powinno się na kolanach dziękować takim grupom jak grupa Feliksa Lokatora, że chciało im się Wami wstrząsać. To wielki wysiłek był, proszę z ręka na sercu przyznać, te przebieranki, te komentarze. To jest przecież wszystko w toku, dzieje się na gorąco, nikt nie jest nieomylny… Interakcje portalowe są twórcze, jeśli robią to artyści… Pisałam tam, że trzeba uważać, by portalu nie zniszczyć. Ale oni odeszli z Liternet. pl nie zbanowani. I to jest dowód na to, że TRUML nie tylko ich nie rozpoznał, nie wykorzystał ich twórczego potencjału, ale jeszcze zastosował środki ostateczne, jak w totalitarnym Państwie. I mnie się zarzuca totalitaryzm. Jak zwykle. Winien zamordowany.
Na czym polegać ma owo mieszanie? Na tym, że siedzi Don Paco i Naćpana pod wierszem jednego z nich i z częstotliwością co minuta wpisują komentarze, ni to flirtując, ni to dyskutując, idzie to w dziesiątki, góra niepotrzebnego śmiecia rośnie, co jakiś czas wtręt “kaowiec jest gupi” i dawaj kolejne dwie godziny pierdolenia o niczym, wklepywanego najprawdopodobniej przez jedna osobę (pewne rzeczy w sieci bardzo łatwo wytropić). To jest twórczy ferment? Ewo skończ pierdolić! Zwracam honor jeśli gdzieś indziej wyglądało to inaczej, ale na trumlu tylko tak. Sieć to śmietnik, a życie literackie (nie tylko to sieciowe) od zawsze charakteryzuje się koteryjnością (nie wiem czy w ogóle może być inaczej). Ani jedno ani drugie nie jest dobre. Ani jednego ani drugiego najprawdopodobniej nie da się przeskoczyć. Walka z wiatrakami. A poezja nie interesuje absolutnie nikogo, awantury na tym polu są sztuczne i śmieszne, to nie jest boks to zwyczajne pierdu pierdu bla bla bla i przekrzykiwanie się kto bardziej artysta, a robienie tego zza maski awatara na sieciowym portalu jeszcze bardziej obniża rangę tego sportu. Siedzi gruby obleśny facet z plakatu kampanii społecznej i wklepuje “cześć jestem Don Paco, artysta z południowej Hiszpanii” a Ewa sika w majtki. Gówno i tyle.
Waldku, do mnie na moim blogu nikt tak ordynarnie się nie zwraca, ale widocznie to jest jakaś cecha konieczna, nabyta w Polsce w czasie uniwersyteckich studiów na wydziale filozofii, trudno, muszę się z tym pogodzić, bo naprawdę Ciebie lubię wbrew słowom Feliksa Lokatora i chciałabym, byś mnie zrozumiał. Walka w Sieci nie toczy się o jakość poezji i literatury, ale jej deprecjację. Uwierz mi, że ja czytam dużo w Sieci i moja teoria spiskowa ma rację bytu. Sieć jest dużą możliwością zaistnienia prawdziwych talentów. Popatrz na taki eksperyment: ja na TRUMLU piszę entuzjastycznie o poezji jednego użytkownika portalu, która mi się autentycznie podoba. Nic o nim nie wiem i wiersz do mnie przemawia. Daję temu wyraz komentarzem. I nagle wkracza w tę kompletną pustkę pod wierszami czołowa trumlowa poetka plasująca się w pierwszej piątce aktywności artystycznej, wchodzi i deprecjonuje mój sąd. Jak jakiś cerber. To jest przykład, ja do nikogo nie mam pretensji, ale to jest przykład, że się niszczy mój zachwyt, że nic się nie daje tworzyć, że się odechciewa, bo ludzie, którzy różnymi znajomościami zdobywają rynek wydawniczy w Polsce deprecjonują Sieć. I ten obniżony poziom intelektualny na TRUMLU jest naprawdę celowy. Można potem śmiało powiedzieć, że Sieć dla polskiej literatury się nie liczy, jest beznadziejna. I to jest prawda, bo przecież prawdziwa literatura tak nie wygląda, można sobie pożartować, ale trzeba też mówić o rzeczach istotnych. Każdy portal, czy hodowców rybek akwariowych, czy chowu dzieci, czy chorych na białaczkę, dzieli się problemami, jeśli by rozmawiali tak jak wy na TRUMLU, ich podopieczni by wyzdychali. Na TRUMLU zdycha poezja. Literatura oficjalna, tych, którzy mają jakieś zawodowe powiązania z wydawcami i redakcjami czasopism literackich, utrąca konkurencję właśnie w ten sposób kumulując ją w jednym miejscu portalu sieciowego i tam zniechęcając młodzież, utracając jej najszczersze, pierwsze zaangażowanie w tę profesję. Jeśli potem Instytut Mikołowski nagrodzi beznadziejnego, zacukanego poetę, który nie potrafi dwóch zdań do kupy złożyć, to śmiało można powiedzieć czytelnikom: nie grymaście, bo to i tak wyższy poziom, niż w Sieci. I to jest prawda (wystarczy na YouTube sobie tych uznanych posłuchać). Uwagi grupy Feliksa Lokatora, tak krytyczne, niejednokrotnie były trafione. I nie rób mi aluzji do moich niezasłużonych zachwytów, bo one są zasłużone. Był ferment, było pod Naćpaną dużo komentarzy, to bardzo witalna i uzdolniona dziewczyna, ordynarna, ale jak rozmawia z Tobą (co widać teraz na moim blogu), to ciekawe, jaka ma być. Sami robicie błoto i sztuczne konflikty. Trzeba się z pewnymi rzeczami nie zgadzać, po to jest dyskusja. Środki administracyjne są środkami zawsze ostatecznymi.
No to Ewo jestem pierwszy. Rozumiem, że monopol na wulgarność Twoim zdaniem może mieć tylko Grupa Feliksa Lokatora. Wulgarność był przecież jedną z cech podstawowych (przynajmniej na trumlu). Ale oni jakoby są młodzi. Tylko hmmm. W zasadzie nie wiemy czy są młodzi, nie wiemy ilu ich jest, nie wiemy czy są. Ale Ewa uznała, że są fajni. No to Ci powiem co nie jest fajne. Jest jakieś gówno pod nazwą Belfi, które za sprawą praktyk, które chwalisz może sobie bezkarnie na Twoim blogu pisać “mierny włamywacz kazubek” i “kreatura rafałek muszerek”. A Ty nawet nie oponujesz – ten język Cię nie brzydził? Pomijając porządek prawny, bo za coś takiego się słono płaci, to ja temu Belfi nie mogę nawet zębów wybić, bo tego Belfi nie ma. Czy tak się tworzy sztukę, kulturę, poezję? Banda awatarów to zwyczajne tchórzostwo. Gorsze wierz mi i bardziej szkodliwe niż konformizm grafomanów. Dużo komentarzy u Naćpanej? Owszem pisanych przez nią samą z innego konta, lub przez naiwnych użytkowników których wciągała prowokacjami w bezsensowne pyskówki. Brawo – młody talent, skrzy się cudowna różnorodnością. Co do haniebnych praktyk pisarskiego establishmentu, który łamie kręgosłupy młodym twórcom w sieci – naprawdę nie mam zdania. Może coś w tym jest. Nie moja broszka, nie należę ani do jednych ani do drugich, mam to gdzieś. Dalej – dlaczego twoja opinia pod wierszem jakiejś użytkowniczki nie mogła być złamana polemiczną uwagą innej. Ty też masz jakiś monopol na sądzenie? I na koniec, żeby jeszcze postarać uświadomić ci ohydę pewnego procederu. Możesz spokojnie założyć, że nie jestem żadnym Waldemar Kazubkiem, tylko samym Świętym Ernestem Lokatorem a cała ta wymiana zdań jest zwykłą prowokacją, biciem piany i twórczym fermentem. Tu leżą psy pogrzebane.
W sumie Waldku, to jestem bezradna. Chyba już nigdy nie wyściubię nosa spoza mojego bloga. Muszę przeczytać teraz tę dyskusję z Belfim jeszcze raz. Pamiętam, że stawiałam opór… I Was broniłam, napisałam, że to pomówienie. Może zamazać nazwiska? Nie wiem już, co robić. Szkoda mi czasu na to wszystko. Przykład z komentarzem był po to, by Ci uświadomić, że się nie chce już tam bywać. Że ta wspólnota mnie nie chce. Szkoda, że się nie wczułeś w moją sytuację. Naprawdę chciałam gdzieś być, naprawdę mi zależało… Trudno. Zaraz usunę nazwiska i bądźmy kwita. Mam nadzieję, że się już nie spotkamy. Skoro jesteś tylko na TRUMLU, a ja już będę pilnowała, by wyszukiwarka Google nie wskazywała Tobie mojego bloga.
Serdecznie pozdrawiam!
A Ty znowu obrażona. W dziwny jakiś sposób nie zachowujesz właściwych proporcji. Z jednej strony wzywasz do tarcia a z drugiejs strony jeśli tylko ktoś sprzeciwi się twojej opinii to chowasz się w skorupę. Tak zresztą zaczęła się nasza znajomość przy okazji jakiegoś utworu J.T. obraziłaś się, wycofałaś a następnie koszmarnie długą wymianą prywatnych wiadomości dochodziliśmy do konsensusu. To w końcu ma wrzeć czy nie? I chcesz w tym brać udział czy nie? Sama sobie wmawiasz że ta wspólnota Cię nie chce. Ja cały czas czekam. I nie chodzi tutaj o wymazywanie nazwisk. Chodzi o zasadę. Prastarą zasadę, że anonimów nie bierze się pod uwagę. A Ty pozwalasz urządzać ze swojego bloga poligon doświadczalny dla najgorszego sieciowego ścierwa. Prowadząc radosne rozmowy (nawet jeśli gdzieś tam nieporadnie oponowałaś wobec oszczerstw) z bezładnie gledzącymi sztucznymi tworami o zapędach mesjańskich. Prawdziwa to sól poezji. P.S. Cały czas czekam na Ciebie.
To już zakrawa na jakiś romans. Ty Waldku nie rozumiesz, że ja jestem z PRL-u, ja jestem psychicznie bardzo zniszczona, ja tego wszystkiego nie wytrzymuję. Przecież na palcach jednej ręki można policzyć osoby występujące pod własnym nazwiskiem. Odmowa kumplowania się z avatarami to walka z wiatrakami. Teraz nowa moda, zmieniania co pięć minut swoich wizerunków, swoich nazw w profilu użytkownika portalu. To migotanie jest takie męczące. A ja przecież niedługo już umrę, ja niczego już nie zdążę, bo ja się wyszastam na polską durnotę sieciową. Bardzo chciałam, by ruch sieciowy był pionierski, uczciwy, by stanowił wartościową przewagę nad tym, do czego w PRL-u mnie nie dopuszczono, gdzie miesięcznik „Śląsk” mnie nie uznał, nie dał mi szansy… Miałam nadzieję, że coś się otwiera, że wystarczy w Sieci mówić, że to cudowne umożliwienie dojścia wreszcie do głosu coś daje, coś wreszcie w Polsce umożliwi…Ale to jest widzę niemożliwe, siły, jakie napotykam w Sieci mnie przerastają, to nie żadna kokieteria, to nie żadne obrażanie się. Ja jestem śmiertelnie poważna i przerażona. Bo ja przecież istnieję tylko w Sieci, w środowisku mi tak nieprzychylnym. Dziękuję, że na mnie czekasz, ale ja już nie mam odwagi, ja się was po prostu boję.
No jaki piękny paradoks. Nie boisz się Feliksa Lokatora, piejesz z zachwytu nad Naćpaną, chwalisz pod niebiosa Don Paco, wdajesz się w dyskusje z Belfi. Do mnie zaś piszesz “ja się was boję”. Fakt Ewo, nie rozumiem.
Napisałam tylko, że grupa Feliksa Lokatora mówi innym głosem. Wprowadza w portal literacki ożywczy ferment. Zauważyłam Feliksa Lokatora na nieszufladzie i napisałam o tym na moim blogu, że te erotyczne interakcje codzienne na nieszufladzie z szel i krzyniem są bardzo twórcze i wartościowe. Czytam bardzo dużo współczesnej poezji, w ubiegłym roku przeczytałam ponad sto tomików. Teraz się pisze na jedno kopyto, sytuacja jest podobna jak za czasów moich studiów malarskich, gdzie malowało się tylko abstrakcję, bo inaczej profesor nie dawał zaliczenia. Zestawiało się ze sobą plamy, tak jak dzisiaj słowa. Te obrazy gniją w lochach Zachęty, nikt ich nie chce, a ceny ich były wysokie. Tak będzie z wydawanymi teraz tomikami. Już ich nikt nie chce.
Młodopolskie wpływy Feliksa Lokatora przełamały to przyporządkowanie jednej, w moim pojęciu szkodliwej wielce pisarskiej manierze w liryce.
Potem ich tam zbanowano, prawdę mówiąc, nie uchwyciłam, za co konkretnie, bo tam się wszystko wycina. Najprawdopodobniej drażnili swoją witalnością, bo nudziarze na portalach są martwi i to drażni. Chwała portalowi liternet. pl, że wprowadził ślad po usunięciu, to jest bardzo ważne dla jasności życia portalu. Niestety, nieszuflada, jak i TRUML tego nie robi.
I zaraz potem Feliks Lokator wpisał na mój blog komentarz, że ja jestem grafomanką.
Potem pojawili się na TRUMLU i tak samo mi się podobali, jak na nieszufladzie. Nic na to nie poradzę, że mi się podobają ich akcje, pełne fantazji i egzotyki. Uważam, że mają autentyczne poczucie humoru, czego nie staje większości użytkowników portali literackich. To jest w Polsce tak rzadka cecha, że powinna być pod ochroną. Oczywiście, chamskich odzywek nie znoszę i to przecież na TRUMLU zaraz pisałam, a że moje komentarze też pousuwano, to cóż ja poradzę… Straciłam tylko czas, bo i moje komentarze na blogu Naćpanej też zniknęły wraz z jej blogiem. Być może, że są to osoby chore psychicznie, a ich wariactwo dlatego jest takie inne i cenne. Bo ja lubię schizofreników.
I nie dziwię się, że są niebezpieczni. Pewnie mieliście rację. Ale TRUML nie zyskał nic na tym. To tyle Waldku wyjaśnień.
To ja też na koniec. Wydaje mi się, że dałaś się zwieść blagierom. Nie znasz wszystkich faktów, nie znasz całości poczynań grupy, widziałaś może kilka twórczych fenomenów i zachwyciłaś się kolorkami. Rozumiem. Ale ten proceder miał jeszcze swoją niewidoczną dla Ciebie jako użytkownika forum bardzo destrukcyjną i podszytą czystą nienawiścią stronę (zresztą nawet lubiana przez ciebie Szel – z którą pozostaję w dosyć dobrej komitywie od pewnego czasu – też to odczuła na własnej skórze). Może miejscami kolorowy (szkoda tylko, że przyłapywano ich na plagiatach) ale jednak chwast. P.S. I bardzo drażni mnie, że zwracasz się do mnie jak do przedstawiciela redakcji trumla. Jestem normalnym użytkownikiem. Owszem znam redakcję, wiem więc trochę o zapleczu i kuchni, ale nie mam żadnego wpływu na nią – poza normalnym wpływem jaki przysługuje innym użytkownikom (być może z uwagi na znajomość mój głos jest uważniej słuchany, ale to ani moja zasługa, ani moja wina).
Ponieważ Feliks Lokator pisał na nieszufladzie 24 godziny, co jest fizycznie niemożliwe, najprawdopodobniej wymienili się kodami dostępu i było to jednak kilka osób o odrębnych osobowościach i interesach. Taki wysnułam wniosek z tego teatru, który był mi w Sieci dostępny.
Jesteś w tej chwili przedstawicielem TRUMLA na moim blogu, jakkolwiek na to patrzeć. Stąd to moje zwracanie się w tej sprawie do Ciebie.
Masz rację, zostałam uwiedziona, bo ja naprawdę chcę w Sieci coś nareszcie czytać.
Nic to, było minęło. Dziękuję za odwiedziny.
Nie dokazuj kazubek, nie dokazuj wioskowy podrygiwisto. Ucz się jeśli potrafisz sandałku.
___
Ponieważ Feliks Lokator pisał na nieszufladzie 24 godziny, co jest fizycznie niemożliwe – dla mnie jest możliwe. W toku twórczym górnego rejestru zabijam się bez regularności. Dopadasz różnych sprzecznie często konfigurowanych okoliczności dla pozyskania barwy pobudzającej fantazję.
Padasz, podnosisz się zawsze w błysku, bo on jest istotny dla apogeum aktu twórczego.
Ma Pani Osobowość Ewo, a to wartość godna szacunku.
Belfi
(Feliks Belfegor Lokator -> Belfegor = Belfi)
To musiałbyś Feliksie pójść na blog Szel, bo tam bywa Waldek pod tym samym nickiem WalKa (nazywa Cię tam po śląsku ciulem). U mnie nie bywa, nie czyta mnie, wpisał się, podobnie jak Ty, po przeczesywaniu Google i natrafieniu na ślady swojego sieciowego istnienia tutaj. A skoro tu jesteś to napisz mi, co się stało z Naćpaną światem, nie ma jej pięknych piosenek na YouTube, szczególnie tej inspirowanej nieprzyzwoitą Rihanną: http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=e82VE8UtW8A
Skoro jesteś ojcem Paco, to musisz być już po pięćdziesiątce i powinieneś opiekować się sieciową młodzieżą. Szel nie wymaga takiej opieki jak nastolatka Naćpana, która w wierszu „Kapłanka śmierci” zawarła tak depresyjne i samobójcze treści. Nie ma jej na Twoim blogu i jestem autentycznie zaniepokojona, bo jej blog założony we wrześniu na Onecie też jest martwy. Mnie też na Twoim portalu nie ma, bo ja jestem z innej parafii. Chciałam gdzieś być, ale znowu się pomyliłam.
Pani Ewo ja jestem artystą profesjonalnym i badaczem (jak okre ślają niezbędne formalnie dokumenty i próżne tytuły) z paru dziedzin i zupełnie wolną z wyboru i losu istotą w przestrzeni – dlatego powiadam żem wiatrem.
A wiatr lat nie liczy, bo po co i miejsca nie znaczy.
Gdzie rozejrzeć się wszyscy mają jakieś interesy, a ja nie i nie chcę takiej karmy.
Mnie wabią meandry formy dając mi energie, a ja z nimi sobą wymieniam się dostając jej w nadmiarze z przepływu w otaczającej nas przestrzeni. Czas mnie sam niesie wysoko na rękach.
Ludzie nie mogą tego pojąć, ja nie dbam o wyjaśnianie, bo z tego jedynie wariackie spojrzenia w niezrozumieniu i uciekły czas.
Paco też wiatr, a Naćpana Światem dziękuję, ma się dobrze. Ma swoje rejony i w wędrówce poznaje. A, że ciemniaki w swojej nieświadomości ją skrzywdziły, to i odbuduje się silniejsza.
Jest nadzwyczajną osobą bez dwóch zdań i posiada to magiczne coś niezbędne dla bycia kimś wyjątkowym pośród zdarzeń tego świata.
Kwiaty wyrastają dla dostrzegających walor nadzwyczajny!
Ja nie trzymam reżimu w stylach i dla mnie każda parafia byle zafascynowała i zaburzyła prądy na świeżo jest cenna jako objawienie – mówię bez żartów.
Jadam przekornie i dłoń w ogień włożę za poznania niedosiężnego dla mnie dotąd zjawiska… pędzę i chłonę, jakby zarys credo, ale używam skrzydeł i z ptakami gadać mi najprędzej, a nie stroić mierne rusztowania drabiniaste w ubabraniu ciasnotą pustych namiętności.
Wybieram swoją wolą i patrzę ciekawie, gdzie dłoń z moją ofiarą jeśi podołam wyciągnąć. Mnie to buduje w siłę choć sam do końca nie rozumiem znaczenia…
Wędrujmy Ewo. Wyluzuj, bo widzę, że nie jest łatwo – proszę spojrzeć w słońce!, ja zawsze tak robię już zupełnie odruchowo hehehe,
Mie muszę mówić, że drzwi u mnie zawsze otwarte, bo wiatr nie ma drzwi i jest zawsze otwarty… ole!
Belfi
do miłego z nadania losu
————-
(tamtego sandałka nie muszę szukać, tacy sami wydepczą się, ot harmonia natury hehe,)
i może jeszcze coś na poprawienie nastroju
o proszę, specjalnie dla Ciebie Ewo dwie fotki:
http://niedoczytania.files.wordpress.com/2010/10/feliks-lokator-nac487pana-c59bwiatem.jpg
http://niedoczytania.files.wordpress.com/2010/10/fel_nasw01c3a.jpg
miłego dnia – Go Ahead!
Feliksie, podobno we wrześniu 2007 roku na świecie istniało sto siedem milionów blogów. Pewnie po czterech latach jest ich więcej, nie znalazłam danych ile jest teraz. Jednak przez te lata, kiedy funkcjonowałam w Sieci, nie znalazłam zaprzyjaźnionego z moim bloga. Dlatego Twój portal powitałam z niekłamaną nadzieją. Nigdy jeszcze na cudzych portalach czy blogach nie wystąpiłam inaczej, tylko pod własnym imieniem i nazwiskiem, i wszelkie pokusy pokrzywiania się mnie, udawania, że się jest mną, nie jest żadnym działaniem artystycznym tylko zwyczajnym międzyludzkim świństwem.
Tyle odnośnie innej parafii.
Fuzje blogowe są możliwe, jeśli się tę inność uszanuje, a nie wcieli do swoich szeregów. Blogerzy mogą być jedynie partnerami, a nie niewolnikami, asystentami czy świtą.
Pewien przeciwnik chrześcijaństwa napisał, że wiara w to, że pewna niewiasta spłodziła dwa tysiące lat temu dziecko z wiatrem jest wyłącznie sprawą religii. Musiałaby być Feliksie jakaś symetria, przynajmniej stanu skupienia. A ja mam imię i nazwisko, profil na nk i bardzo realny blog, i trudno mi stać się też jedynie powietrzem po to, by z nas zrodziła się sieciowa sztuka, a nie religia.
wszyscy mamy wolną wolę i swobodę nieskończonej przestrzeni kosmicznej, liczą się przezycia i nasz postęp wewnętrzny w trybie doskonalenia. Stanie w miejscu zabija jak cofanie
Bądź Ewo błyskawicą i niech popatrzę, wszystkich nas to dotyczy, a szczegół jest bez znaczenia
Nie wymagam, abyś uwierzyła w moje istnienie – posluchaj szumu fal i popłyń w nieskończony Ocean barw bez budowania zamków… to Sztuka sprawia istnienie już od samego Wielkiego Wybuchu krążącej energii… ole!
Życzę optymizmu i twórczych nastrojów najwięcej, ostatecznie tak czy owak kreujesz netowy krajobraz z dużym zaangażowaniem i jesteś zauważana jako istotny fragment krajobrazu tego cyber piekiełka! ole!
miłego nastroju na zawsze!
Belfi
Dziękuję, Belfi. Jestem błyskawicą, w moim pojęciu nawet piorunem, ale to są w Kosmosie sprawy niezauważalne. Absolutnie się nie cofam, nawet przed świadomością, że są niezauważalne.
Również życzę pomyślnych wiatrów.
nastepny temat – dziekuje
Wzruszające.
to się cieszę Waldku, że szukając mozolnie i bezskutecznie po portalach i blogach wzruszeń, znalazłeś na moim blogu. To bardzo wzruszające. Też się wzruszyłam.
Maybe it is time you shut the responses?
Hi..
I am happy your own article was on the market for reading. It’s extremely thought-provoking, informative, bold, original and creative.
This details has given me a new perspective along this topic. Thank you..
Nice blog tooo 😉
Thanks for writing great and interesting content on the subject, I will be back and already bookmarked your site. Just wanted to know as anyone tried this one TV on PC Software it’s called Digital TV on PC. Apparently they have quality local and Cable TV Channels. Plus on Demand TV. Some companies that offer Live TV On PC offer a lot of channels outside of the USA ,so your not getting quality channels. Not sure if I should get this one, let me know if you can, Thanks.
Have you ever considered about adding a little bit more than just your articles? I mean, what you say is fundamental and all. Nevertheless just imagine if you added some great photos or videos to give your posts more, “pop”! Your content is excellent but with images and video clips, this site could undeniably be one of the very best in its niche. Terrific blog!
hello there and thank you for your info – I have definitely picked up something new from right here. I did however expertise several technical points using this website, as I experienced to reload the site many times previous to I could get it to load correctly. I had been wondering if your hosting is OK? Not that I’m complaining, but slow loading instances times will often affect your placement in google and could damage your quality score if advertising and marketing with Adwords. Well I’m adding this RSS to my email and can look out for much more of your respective exciting content. Ensure that you update this again soon..
What’s up Dude… I’m not much into reading, but somehow I read lots of ur blog post on your homepage. It’s great how fascinating your site is. I will be stopping by once in a while.
Thank you for the good writeup. It if truth be told used to be a leisure account it. Look complicated to far brought agreeable from you! However, how could we keep up a correspondence?
As I website possessor I conceive the subject material here is really wonderful, regards for your efforts.