Autorka tegoroczne wydanej powieści jest przedstawicielką pisarek pokolenia siedemdziesiąt, toteż najbardziej widoczną w sieciowych portalach literackich i wszelkich dostępnych właśnie temu pokoleniu witrynach czasopism. Nigdy nie przeczytałabym tej powieści bez zwodniczych reklam sieciowych i uniknęła przeżyć autora jedynej negatywnej sieciowej recenzji bloga Krytycznym okiem…, który oskarża pisarkę o stratę dwóch wieczorów na lekturę jej książki.
Powieść jest pisana płynnie i zadowala z pewnością odbiorców tego typu literatury.
Nie różni się niczym w podobnych efektach profesjonalnie zarobkujących scenarzystów serialowych i żal pisarki zawarty w wywiadzie (chyba w „Lampie”), jakoby nie zostaje zagospodarowana w polskim przemyśle filmowym jest jak najbardziej słuszny.
Gorzej jest z pewnie nieliczną, a przecież kłopotliwą, bo wypisującą po sieci rzeczy burzące ustalone już reguły zachowań – rzeszą czytelników, których można przyporządkować do zbioru nabranych.
Nabranych, gdyż Monika Mostowik, o egzystencjalnym image, ubrana na czarno, wprost odnosząca swój wykreowany wizerunek do romantycznego gotyku, figuruje w sieci jako Milena.
Ten kafkowski odnośnik literacki nie przymusza i nie obliguje, jednak myli.
Mylą też główne nagrody konkursów poetyckich przyporządkowujące autorkę do Bóg wie jakich wyżyn sublimacji artystycznej.
A przecież komercji nie trzeba się wstydzić. Udowodniła to Manuela Gretkowska słynnym plakatem wyborczym, na którym pisarka z pewnością widnieje bez gotyckiego ubrania.
Jak tak patrzę na życiorys autorki – to jest z wykształcenia socjologiem.
Chyba znak czasu – socjolodzy, socjologowie i socjolożki muszą być Artystami, inaczej nie są socjologami.
Chyba jednak tu zostanę, zrezygnuję z Przylądka Dobrej Nadzieii. Coraz tu ładniej.
I ten różowy kolor… Nie biurowy, nie socjologiczny…
Wiesz Rysiu: pierwsze logo było niebieskie (2006), symbolizowało edukację epistolarną, szkolny atrament.
Potem zielone (2007), nadzieję na powrót moich towarzyszy niedoli.
A ten majtkowy, na rok 2008 symbolizuje alienację, czyli niedole cnoty.
Więc całe szczęście, że wróciłeś, będziemy alienować się razem.
A w końcu nasze pokolenie to rewolucja seksualna, Dzieci Kwiaty…
Więc jak najbardziej majtkowy!
Nikt socjologii nie okłamie, żadne przebieranki!