13 ukończonych wierszy, ułożonych w osiemdziesiątym siódmym roku życia jest udokumentowaniem raczej wieku starczego, niż egzystencji poety. Geriatria, podobnie jak pediatria, nie może w medycynie być traktowana równorzędnie z leczeniem pacjenta w wieku, kiedy on jest już uformowany i w pełni życia. Lekarz nie powie, że organizm dziecięcy może podjąć czynności wieku dojrzałego lub starzeje się jak stare wino i jest z biegiem czasu coraz lepszy. Jedynie duchowość artysty może zaprzeczyć czasowi, zmylić chronologię, być równocześnie w świadomości nie tylko własnego pokolenia, ale i pokoleń minionych.
W ostatnich wierszach Szymborska dokumentuje jednak tylko siebie. Jaka jest poetka u schyłku życia? Czym się interesuje, co ją boli, co niepokoi, jak radzi sobie z upiorami snów, upiorami dziennika telewizyjnego i tymi, którzy już odeszli, a w dalszym ciągu przychodzą w snach?
Dlaczego, pyta w nich poetka, człowiek jest istotą tak różnorodną i o tak nieprzydatnym potencjale możliwości? ( „Dłoń”). Dlaczego w dwudziestym pierwszym wieku w dalszym ciągu uwiązani jesteśmy do nieczułości? („Łańcuchy”). Czemu, po doświadczeniach Historii, w dalszym ciągu jesteśmy stadni, podczas gdy jedynym indywidualistą mającym pożądaną postawę społeczną jest śmieciarz? („Ktoś kogo obserwuję od pewnego czasu”). Co przeszkadza mi w zdobyczach technologicznych ułatwiających przyswajanie tekstów (Wyznania maszyny czytającej)? Po co ludzie się tak męczą? („Lotnisko”). Czy rzeczywiście ludzie nie są zdolni do bycia samowystarczalnymi bogami, muszą jedynie żerować na sobie? Musi tak być? („Przymus”)
A po co to bagatelizować śmierć bliskich, by ewentualnie doświadczać łaski jeszcze raz spotkania ich we śnie, skoro to przerażająca oczywistość będąca jedynie kulturowym wmówieniem, a nie zrozumiała sama przez się? (“Każdemu kiedyś”)
A co na to przedmioty? Są nieme, ale i niemo triumfujące w świadkowaniu („Lustro”). A jednak wielość, multiplikacja, powiązania, ciąg skutków i przyczyn, to nie tylko panta rhei ale ewidentna konieczność osadzenia egzystencji w zbiorach, układach, i jej z nimi scalania („Wzajemność”).
Jest też w tym zbiorze hamletowskie być albo nie być („Do własnego wiersza”). I pochwała nierealności, sztuczności, która nie boli, jest wyodrębnioną fikcją wyrosłą z najprawdziwszego zapisu rzeczywistości, a jednak tak przetworzonej, że już nie boli.(„Mapa”)
Szymborska jest w tych wierszach już całkowicie uwolniona od przyziemności. Jeśli coś ją łączy z dniem powszednim, to jedynie zewnętrzność. Wewnątrz poetka zdaje się przebywać już w swojej poezji i dlatego nie jest nigdy martwa, nawet jak już jej fizycznie nie ma.