KONIEC LATA

Berberys zmarszczył się i zsiniał.
Żołędzie na chodniku skrzypią.
Jesień wtargnęła. Idzie zima.
Śmierć się przechadza po trawnikach.

Jeszcze wciąż ludzie jedzą lody
i snują się w koszulkach ciasnych.
Nie ma rozejmu i ugody.
Pustoszy koniec całe miasto.

Liście jak skóry żywcem zdjęte
w proch się i kurz uliczny mielą.
I tylko dzieci uśmiechnięte.
Tylko się one ciągle śmieją.

A starzy ludzie przerażeni
patrzą, jak liście wiatr roznosi.
Że mija rok i że topnieją
oni i świat, który ich nosił.

15 sierpnia 2003, Schwabach

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2003, Nie daję ci czytać moich wierszy i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *