7.
Wiatr zerwał się, przydusił suche wrzosy,
zimo arktyczne zawładnęło izbą,
już czas, już czas, już dzban wodę wynosił,
i już skończyłam z tą wierutną misją.
Bywały dni, że jeszcze jak kłosy
zbierałam z pól pamięci przenikliwość żyzną,
ku przestrodze i w trosce o losy,
aby rzeczywistość nie była dla wygody inną.
Lecz sen się nagle zjawił, nakazał donosy
z zaświatów przyszło KGB,
już sama odpowiadam, zbędne waprosy
w pośpiechu by zdążyć, lub nie.
Wprawdzie jest zimno, lecz wiatr hula wolny,
jako dowód na istnienie swobody.