Hortensja Nowak
46 wierszy tego zbioru faktycznie kręci się jedynie wokół Ja poetyckiego, bohaterki będącej alter ego poetki, kobiety dojrzałej, która czyni podsumowanie swojego życia językiem poetyckim i próbuje wyjść dzięki temu z egzystencjalnej pułapki człowieczej w drugiej połowie życia.
Podmiot liryczny dialoguje z dwiema rzeczywistościami: wewnętrzną i zewnętrzną. Poetka uzyskała równowagę tego procesu i widoczny jest wielki wysiłek twórczy, by tę symetrię utrzymać, a nie np. lamentować nad zbliżającą się biologicznie śmiercią. W sumie przemawia tzw. ludzkim, a nie „poetyckim” głosem i to jest wielki plus poetyckich zapisów wynikłych z wsłuchania się w siebie. Pytaniem jest tylko to, czy wsłuchanie jest uczciwe, bo amplituda wewnętrznych doświadczeń niepokojąco skacze, od skrywanych, egocentrycznych kokieterii poprzez autodestrukcyjne zaprzeczanie sobie:
„(…)Może w alei niezasłużonych
ktoś pomyli groby, położy kwiaty, zapali światło?(…)”
[Dokop]
Przygoda wewnętrzności z zewnętrznością jest u Mirki Szychowiak minorowa. Zawiera wszystkie egzystencjalne lęki, znużenie przeżytym życiem, brak złudzeń, co do dobrych intencji tego „ogrodu”, w którym poetka znalazła się na mocy otwierającego cykl wiersza:
„(…)Świadkowie odeszli, zabrali ze sobą pamięć
o mnie, zostawili w proszku, bez ładu, dorosłą.
I odkąd już nie rosnę, coraz mniej pamiętam.”
[Okoliczności]
I tutaj jest mój jedyny zarzut względem tego bardzo sprawnie napisanego tomu: podmiot liryczny nie pamięta. Wszystkie te sytuacje egzystencjalne, łącznie z obrazem budki z popcornem i wydzielającym się zapachem proustowsko otwierającym bramy pamięci pozostawiają właśnie faktograficzny niedosyt. Konwencja zbioru zakreśla całe długie życie pewnej kobiety i mówi zbyt ogólnie, by można było wyciągnąć z tego uniwersalne wnioski o człowieczej kondycji na mocy tego właśnie, poetyckiego doświadczenia. Podmiot liryczny mówi o wszystkim i o niczym. Prawdy zawarte w tych strofach nie są wprawdzie stereotypem i nie są banałem, natomiast są zakreślone zbyt ogólnie, by działały na podświadomość czytelnika i uruchamiały mechanizmy powinowactwa. Następuje tu dziwny, zupełnie najprawdopodobniej niezamierzony przez autorkę efekt, wynikły z procesu twórczego, alienacji i oderwania się od autorki wierszy, ale nie na zasadzie twórczego porywu, tylko wręcz przeciwnie: wiersze odrywają się mentalnie, ponieważ zamazanie podmiotu mówiącego staje się obsesyjne, podmiot liryczny zajmuje się marginaliami i heroicznie próbuje nimi zastąpić istotność:
„(…)Skuliło się we mnie życie
i czeka na wsparcie. Kiedyś było obiecująco
– dziś dożywocie z hukiem zamyka bramę.
Nie ma czego i czym rozpierdolić. No, nie ma.”
[Remis]
Wzruszający wiersz, poświęcony Julce córce poetki, (również poetce) kończy się niemalże testamentem artystycznym:
„(…)Jeśli zostanie coś, co się może przydać,
zabierzcie jak swoje. Jestem gotowa
na każdą czystkę, najbardziej intymne.”
[Zanim]
Strofy te, pragnące podświadomie dziedzictwo rodzinne rozciągnąć na całą rodzinę człowieczą są bardzo szlachetne i wzniosłe. I chwała Mirce Szychowiak, że w odróżnieniu od wielu megalomańskich poetów współczesnych zawierają skromność i niepewność, czy tak się stanie.
Wszyscy, którzy chcą zabrać głos w dyskusji mogą przeczytać wiersze, które weszły w skład tego tomiku mogą znaleźć na portalu TRUML..
Podaję tytuły:
Okoliczności
Wyprzedaż
Skuć
Pisk
Zawiesina
Do dna
Wtedy tak
Kłąb
Restart
Lepiej tak
Obok
Fru
Otwarte
Do ucha
Mniej, więcej
Cięcie
Koło
Remis
Dokop
Celpal
Z ręki
Dawca
Pogłos
Momentalnie
Zabieg
Biel
Owszem
Meta
Za okazaniem
Coraz niżej
Podszepty
Nie
Po swojemu
Linia warunkowa
Plamki
Podkład
Wykres
Spadek napięcia
Szaberplac
Usprawiedliwienie na piśmie
Ponaddźwięk
Wymiotło
Spirala
Pyłkiem
Zanim
Nic mnie tu nie trzyma
to może ja zacznę od ostatniego „Nic mnie tu nie trzyma”.
„Okoliczności” otwierające tom są klamrą, którą zamyka ten ostatni, pesymistyczny wiersz. Prawdę mówiąc, zawarte w nim zgorzknienie jest mi bardzo bliskie. Warto się jedynie zastanowić, czy jest to odczucie poety, czy zwykłego, zmęczonego życiem człowieka.
„ (…)To, na co patrzę, jest prawdziwe,
samo się nie wymyśliło, nie spaliło.(…)”
[Nic mnie tu nie trzyma]
Faktem jest, że brakuje tych obrazów, na które podmiot liryczny patrzy. Bo jak pisałam, metafory są zbyt ogólne, mogące obsłużyć wielorakość. Pytaniem jest tylko to, czy to pojemna synteza, czy sprytne zamazanie.
Ale abnegacja celna, taka trochę buddyjska.
Soczystość wierszy, ich energię zazwyczaj zawdzięczają strofy jednostkowym, niepowtarzalnym zauważeniom. Tak dziele się w tych wierszach, gdy poetka odchodzi od śledzenia swoich odczuć i wprowadza inne postacie, np. Klary w wierszu „Za okazaniem” Jest to wiersz o satysfakcji płynącej z nieudanego życia bliźniego:
„(…)W rozprutej z boku, dwudziestoletniej sukni
płacze przede mną i nawet nie mogę jej
wtórować, bo mi w życiu wyszło parę rzeczy.
Chce, bym miała poczucie winy. Nie mam.(…)”
[Za okazaniem]
Ludzkie?
Arcyludzkie. Ale czy poetyckie?
Poezję można robić ze wszystkiego jak się jest poetą.