Zanim wysnuję słów intencje,
zanim zaświadczę, czego nie ma,
świat wypełniony aż po brzegi większym nadmiarem,
niż moje jednostkowe trwogi (mniej już nie trzeba),
zagarnie niebyt moje miejsce,
pustką okaże się twa Ziemia,
której banicja darem.
Wszystko ma miejsce. Postawiono
w przestrzeni miasta przebywanie;
czas nie miał nic. Dotykać trwogi? W słowach zaginie moc.
Istnienie i tak jest odwieczne.
Jak każdy refleks. A jezioro
tylko powiela rozświetlanie
rozprysłych świateł na noc.
Wspaniałość zna swe korytarze
wcześniej, niż byłeś postawiony
w eksperymencie. W egzaminie na byt realny.
Chwilą lat świetlnych są eony,
każda twarz ma miejsce na twarze,
jak w bibliotece ład stworzony
szukaniu. Nie ukradnę
ognia. Ucichnie samowola
jedynie w sprzymierzonym buncie
porządkom wyższym. Nieaktualni są bogowie.
Fałszywi cichną w martwym punkcie
rozkładu świata. Miasto woła
Metal ogniem rodził iluzję.
Dziś plastik rzecz dopowie.