Ligustr przekwita, żywopłoty pachną
resztkami szans. I znika nagle ściana
tymczasowości. Drży w powietrzu jaśmin,
lecz w tumanie płatków rozsypie się dla nas
przychylność. Tak mało nam zostawiono
wspólnego. zapach w jednej porze
czerwcowej ulicy, gdzie dłonią
kiść ligustru do nosa włożę,
aż o nim zapomnę, odurzona
stałością mechaniczną. Jak perfumy,
których sztuczność wabiąca jest jak strona
na której przebywasz na wieczność i dłużej.