Czytam w wywiadzie Gazety Wyborczej, że Piotr Matywiecki Tuwima nie kocha, natomiast kocha Jana Śpiewaka. Ale jednak zdecydował się na to monumentalne dzieło właśnie o Tuwimie. Tajemnica literacka polskiego fenomenu negatywnego stosunku do obiektu, z którym przebywa się bardzo długo (750 stron), jest zapewne materiałem socjologiczno – psychiatrycznym godnym penetracji, będącym może przeniesieniem zakorzenionego w polskim społeczeństwie dozgonnego czepiania się swoich małżonków, których się nienawidzi, ale to już całkiem nieliterackie zagadnienie.Dla mnie to wielka szkoda i żal, że autor jedynej właściwie monografii Tuwima napisanej nowocześnie, z użyciem wszystkich dostępnych dzisiaj możliwości komputerowego zbierania danych, Tuwima nie kocha, gdyż ja jestem w Tuwimie zakochana permanentnie i bezwstydnie się do tego przyznaję.Tak, kochać Tuwima to wstyd wielki, Gombrowicz wyśmiał, Miłosz zakwestionował, pamiętam Kisiel napisał w swoim „Abecadle”, że ta poezja to Nic, a ja i tak Tuwima kocham.Oczywiście, nikogo moja miłość do Tuwima nie obchodzi, toteż pora przejść do istoty niekochania Tuwima przez Matywieckiego.Jeszcze raz piszę: szkoda. Wszyscy, którzy piszą biografie są obiektami swoich fascynacji raczej zachwyceni, rozmodleni, a przynajmniej bronią przedmiotu swoich uczuć, jeśli to nie jest Hitler czy Stalin, ale i tam wyczuwa się jakąś perwersyjną ambiwalencję. Matywiecki czasami też daje się unieść swojemu zadziwieniu, gdy nagle analizując wiersze i skrupulatnie je grupując pod względem zawartości (seks, demonizm), ulega bezwiednemu zachwytowi. Bo kto potrafi tak napisać?„Męką się podźwignąłTen majowy ranek.Weźcie swe kochankiNa zielone łąki,Dręczcie chciwe usta,Męczcie piersi pąki!”Mimo, że autor nie chce pisać konwencjonalnej biografii i wiele jest tam tzw. pracy własnej nad Tuwimowskim tekstem (ach, ileż tam symulakrów!), to jednak najbardziej fascynujące są nieznane dotąd fakty z życia Tuwima i chyba to czyni książkę naprawdę pasjonującą, gdyż temat jest gorący i opowiada o postaci wyjątkowej.Może właśnie temperatura podwyższona niezamierzenie przez sam fakt podejmowania tematu naprawdę gorącego wymyka się Matywieckiemu, który chce być taki akuratny, taki sprawiedliwy, taki obiektywny? Taki dzisiejszy poeta, wychłodzony, wyspekulowany, umiarkowany i wyciszony?A przecież Tuwim to histeryk, neurotyk permanentnie chory fizycznie, ogarnięty pielęgnowaną agorafobią, dandys przyjmujący w łóżku gości leżąc w odprasowanym garniturze, który uznawał tylko kawiarnie i „wódkę za wódką w bufecie…”A Tuwim, to król życia który wolał błyszczeć niż nędzować w Nowym Jorku po Lechoniowsku, który jeszcze zdołał zrekonstruować strzępy spleśniałych zapisków zakopanych w ostatniej chwili przed ucieczką do Rumunii w piwnicy warszawskiej kamienicy, które obok trupa warszawskiego powstańca przeleżały do jego powrotu.Tuwim wraca i to właściwie budzi największą odrazę, gdyż Tuwim jest faktycznie odrażający wbrew nawet „Dziennikom” Marii Dąbrowskiej, która przedstawia go łagodniej, jako człowieka przestraszonego i udającego, bowiem jest autentycznym apologetą narastającego reżimu. Ujawnione listy do siostry (Matywiecki słusznie oddaje hołd ogromnemu talentowi Ireny Tuwim za genialny przekład „Kubusia Puchatka”) dokumentują wiedzę poety o zbrodni katyńskiej… Dokumentują zachwyt nad paradami militarnymi na ulicach Moskwy…Matywiecki przywołuje łkania Jana Lechonia w jego „Dzielniku”, który w nieutulonym żalu zamiany swojego najdroższego przyjaciela na kanalię pisze aż śmiesznie:„wielbi bolszewików nie pomimo ich morderstw – ale podświadomie, dlatego, że są mordercami”Demonizm Tuwima jest o tyle smutny, że propagandowo swoim autorytetem i talentem wsparł najciemniejsze moce, które utorowały najmarniejszym artystom kariery w na literackiej, najczulszej niwie polskiej kultury, którego skutki odczuwamy do dzisiaj.Ale kto tego nie robił? Na sylwestra w Zakopanem, do którego nie doszło, gdyż antysemickie anonimy tak nadwątliły serce poety, że zmarł nagle tuż przed zakończeniem 1953 roku mieli bawić się Szancerowie, Ważykowie z Tuwimami i Szyfmanami u Ludwików Morstinów.Reżim zaoferował Tuwimowi egzystencję książęcą w nędzarskiej Warszawie, a jednak najpiękniejsze wiersze pisał Tuwim w kapitalistycznej, niesprawiedliwej społecznie Polsce.Matywiecki neguje pomysł stawiania Tuwima obok Hölderlina, Rilkego, Celana za brak integralności filozoficzno – poetyckiej, mimo tego jednak taka dywagacja na kartach książki zaistniała.A jednak jak to masochistycznie i perwersyjnie sadysty Tuwima nie kochać, który w dalszym ciągu krąży w obiegu jako liryk dający nam to, czego inni nie dali?W liceum, mimo wyczytania na prasówce literackiej języka polskiego wyroku Artura Sandauera jakoby Tuwim to poeta anachroniczny, nasza polonistka, po zapoznaniu nas z poezją Białoszewskiego, Brylla i tuzinem genialnych poetów Górnego Śląska odpytywała uczniów i niezmiennie doczekiwała się na pytanie jakiego znają poetę współczesnego, jedynie Juliana Tuwima. I podobnie było na studiach. Gdy całą grupą poszliśmy na wrocławski recital Ewy Demarczyk, nikt przed sztalugami już nic innego nie gwizdał, a każdy, kto skończył frazę „Czy pamiętasz jak ze mną tańczyłeś walca”, podejmował ktoś inny, zza następnej sztalugi. A przecież to czasy Jerzego Grotowskiego, Tadeusza Kantora, Józefa Szajny, zimnych konceptualistów…Warto jeszcze pod koniec wrócić do tytułu książki, który jest o tyle znamienny, że słynna myszka na twarzy Tuwima, źródło jego kompleksów i oszpecające piętno wyjątkowo urodziwego mężczyzny miało jakoby odcisnąć się na efektach poetyckich Tuwima. Mimo, że Matywiecki poświęca temu zagadnieniu wiele miejsca chcąc zgodnie z tytułem zbudować na tej problemowej osi jakiś trwalszy światopogląd, wszystko się niespodziewanie wymyka i sypie. Levinasowska twarz nie chce się dać oświetlić ani skonfrontować nie tylko z czytelnikiem, autorem, ale też z samym sobą.Całe szczęście do końca nie wiemy, kim był Tuwim i multyplikacja jego wizerunku ustami i piórami świadków epoki przybliża go tylko plotkarsko. Nie pasują też liczne przymiarki filozoficzne, od Bergsona, poprzez Hegla Husserla, Heideggerowskie „się” i Maurice Blanchota poprzez Franza Kafkę po Merleau-Ponty.I to tak jest z Tuwimem. Wielki zmarnowany talent. A książka o Tuwimie? Nie ma tam Tuwimowskiej rzeczy, jest tylko wielka, profesjonalna rzetelność opisu kogoś, kogo się nie rozumie.Rewelacyjnie są natomiast wybrane liczne cytaty, dlatego też pozwolę sobie dodać tutaj mój ulubiony, który od czasów licealnych znam i cytuję tutaj z pamięci, a który namawia, by jeśli się Tuwima kocha, raczej o nim milczeć:Zakochanemu tak szczęśliwie,Tak nieszczęśliwie, jak ja umiem,Najlepiej spędzić noc w zadumie.Nad czym? Nad niczym. Ale tkliwie.Między zachodem a jutrzenkąWdać się w milczenie, jak w rozmowę,I powtarzać w myśli Norwidowe:”Nic od ciebie nie chcę, śliczna panienko”…Julian Tuwim: „Milcząc”
O Ewie
Ewa Bienczyckapaździernik 2024 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 -
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- czytelnik - Osip Mandelsztam “Aleksander Giercowicz” tłumaczyła z rosyjskiego Ewa Bieńczycka
- EWA BIEŃCZYCKA - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Filip Łobodziński - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Robert Mrówczyński - Dziennik katowicki (1)
- Ewa - 2022
Kategorie
Archiwa
- lipiec 2024
- luty 2023
- styczeń 2023
- sierpień 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- styczeń 2022
- listopad 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- czerwiec 2019
- marzec 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- lipiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
- maj 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- marzec 2010
- luty 2010
- styczeń 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- maj 2009
- kwiecień 2009
- marzec 2009
- luty 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
- kwiecień 2008
- marzec 2008
- luty 2008
- styczeń 2008
- grudzień 2007
- listopad 2007
- październik 2007
- wrzesień 2007
- maj 2007
- kwiecień 2007
- marzec 2007
- luty 2007
- styczeń 2007
- grudzień 2006
- listopad 2006
- październik 2006
- wrzesień 2006
- sierpień 2006
- lipiec 2006
- czerwiec 2006
- maj 2006
- kwiecień 2006
- marzec 2006
- luty 2006
- styczeń 2006
- grudzień 2005
- listopad 2005
- październik 2005
- wrzesień 2005
linki
A czytaliście „Oczy poetów” – esej Adama Michnika w GW? http://wyborcza.pl/1,76498,5287627,Oczy_poetow___esej_Adama_Michnika.html
Jestem po lekturze wymienionej przez Michnika książki „Lawina i kamienie. Pisarze wobec komunizmu” Anny Bikont i Joanny Szczęsnej. Ten esej w kontekście wymienionej tam tej książki jest absurdalny.
A właśnie ją wymienia! To, że interesują Michnika śledzie, to nie znaczy, że inne rzeczy się nie wydarzały. Nic w przyrodzie nie ginie, jeśli się zgodzimy na obecność śledzi.
A w „Twarzy Tuwima” nie podoba mi się buchalteria. Ponieważ nie bardzo Matywiecki lubi pisać o tym wszystkim, o czym Michnik też pisać nie chce, pozostają te „śledzie” skatalogowane, czyli sporządzane, na różne sposoby.
I tak jest szeregowana twórczość Tuwima – tematycznie, a nie problemowo.
Mnie też się esej Michnika nie podobał, nie ma dla tych czasów żadnych usprawiedliwień, Ważyk na kartach „Lawiny” jest upiorny.
Dzisiaj poeci nie mają takich wyborów ostatecznych, nie grozi im śmierć i zabranie im rodzin, a jednak jak widzę na portalach literackich potrafią ześwinić się o byle ochłap uznania. Co dopiero przy takich stawkach, gdy pole literackie było zupełnie wyczyszczone i to już nie była pokusa, ale zupełnie coś innego!
A jeśli chodzi o katalog, to m Aniu rację. Znalazłam nazwisko poety współczesnego, którego osobiście znam, jeszcze z Gliwic – Jana Strządałę (poeta, pisarz, wieloletni prezes oddziału katowickiego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i prezes Klubu Związków Twórczych w Gliwicach), wymienionego obok innych poetów, którzy pisali o brzozach.
Matywiecki bardzo dziwnie hierarchizuje informacje dotyczące Tuwima. Piszę to z całym szacunkiem dla poezji Janka, chodzi mi tylko o to, że tak można pisać właściwie o wszystkim, np., katalogować pisarzy na tych, którzy lubią jeść śledzie i tych, co nie lubią (ja lubię!):
“Motyw „rzezi brzóz” zrobił, za sprawą Tuwima, niezwykłą karierę w polskiej poezji. Oto lista – z pewnością niepełna – utworów do niego nawiązujących: Stanisława Czernika Pościg i ucieczka i Okrucieństwo, Jana Brzechwy Brzoza, Jana Bolesława Ożoga Bez blagi i Ukrzyżowanie, Jana Winczakiewicza Brzoza. Podjęli go także poeci młodszego pokolenia: Krystyna Lars Obdzieranie ze skóry, Milena Wieczorek Wędrówka, Krzysztof Karasek Do brzozy, Jan Strządała Brzozy. Ta sprawa godna jest osobnego eseju, uwzględniającego szerszy materiał, również bowiem poeci innych języków obraz „rzezi brzóz” – niezależnie od Tuwima – wykorzystywali.”
To ja też dam cytat z „Lawiny…”:
“Pierwszy numer pisma z 3 września 1944 roku – otwierała „Modlitwa” Juliana Tuwima z „Kwiatów polskich”, która przesłana z Nowego Jorku krążyła po kraju w odpisach „(Chmury nad nami rozpal w łunę,/ Uderz nam w serca złotym dzwonem,/ Otwórz nam Polskę jak piorunem/ Otwierasz niebo zachmurzone)” oraz zbiorowy nekrolog kilkudziesięciu polskich pisarzy, artystów i uczonych, którzy zginęli bądź zostali zamordowani w czasie okupacji. Raczej symboliczny, bo lista była niekompletna, a w pojedynczych przypadkach informacje o śmierci okazały się nieprawdziwe.
W drugim numerze to Ważyk jako jeden z pierwszych przypisał zbrodnię katyńską Niemcom: „Obok garsteczki dawnych oficerów polskich i oficerów Polaków z Armii Czerwonej, którzy przybyli do nas, aby zapełnić tę straszliwą lukę, jaką Niemcy wyrąbali w naszych kadrach swoim mordem w Katyniu, wyrosła nowa kadra oficerska, do której dostęp ma każdy bez względu na pochodzenie społeczne czy cenzus naukowy”.