Urszulę Kozioł pamiętam od zawsze, czyli od momentu, gdy po mojej maturze dokonał się mentalny rozpad spowodowany geografią. Strefa wpływów krakowskiego „Życia literackiego” ustąpiła wrocławskiej „Odrze”. Wiślańska strona poezji różniła się od odrzańskiej tym, że miesięcznik „Odra” był dostępny w sprzedaży tylko we Wrocławiu stając się dzięki temu natychmiast pismem elitarnym, podczas gdy warszawska „Poezja” była w każdym kiosku dostępna zawsze.Toteż, gdy przeczytałam słynne „pośladki w pąs” w wierszu Urszuli Kozioł na stronach tego luksusowego pisma, moja 19 letnia dusza zawstydziła się na równi z podmiotem lirycznym z wiersza autorki i w tym zawstydzeniu nieprzerwanie tkwię po dziś.Czytam w internetowej Wikipedii, że poetka debiutowała, gdy ja miałam roczek. Polonistycznego magistra broniła długo po ukończeniu Wrocławskiego Uniwersytetu, a epizodyczna kariera nauczycielki została zastąpiona szybko karierą urzędniczą: od piastowania godności radnej Dzielnicowej Rady Narodowej we Wrocławiu po wszelkie dyrektorskie funkcje wrocławskich ośrodków kulturalnych.Czytam o nieprawdopodobnej ilości państwowych nagród poetyckich, po których najbardziej wątpiący tomaszowy charakter uwierzyłby w to, że jest nośnikiem najczystszej poezji i jej najwłaściwszym medium.Nic dziwnego też, że zgodny chór opisujący fenomen poetycki Urszuli Kozioł nie waha się używać na tę okoliczność tonów najwyższych, najtrafniej tę poezję uświetniających.Nie inaczej dzieje się w ocenie nominowanego do tegorocznej nagrody tomiku wierszy najnowszych. Czytam właśnie w „Tygodniku Powszechnym” piórem Jacka Łukasiewicza permanentny hymn pochwalny na cześć minorowego tonu tomiku „Przelotem”, kokieteryjnie anonsowanego przez poetkę jako zbiór ostatnich i ostatecznych wierszy o śmierci:„I jest świadoma, doświadczona poetka, tymi mechanizmami języka w swoich poruszających wierszach świetnie władająca.”Niewątpliwie poetka zna na pamięć słynną analizę Hugo Friedricha „Struktura nowoczesnej liryki. Od połowy XIX do połowy XX wieku” spolszczonej i wydanej u nas w 1978, toteż powściągliwość jej poezji i minimalizm jest zamierzony i konsekwentny, ale zewnętrzny.Egzystencjalna cela śmierci, w której poetka się obecnie znajduje – a ponieważ jest tyko człowiekiem, wyrok kary śmierci z wiekiem staje się coraz czytelniejszy – to cela więzienna, z której idzie się już tylko na szafot końca życia. Urszula Kozioł uczyniła z niej poletko pisarskie. Czytelnik dostaje więc poetyckie doświadczenie indywidualnego radzenia sobie z czymś co przecież trudno zwerbalizować, oswoić i zrozumieć.Śmierć dopaść nas może w każdej chwili, ale zazwyczaj dopada nas już po daniu nam losowych możliwości, po których tę wielką podróż staramy się przygotować, a przede wszystkim po sobie posprzątać.I wiersze Urszuli Kozioł nie są sprzątaniem, nie są też „Wymazywaniem” Thomasa Bernharda, raczej opisem stanu 77 letniego podmiotu lirycznego o dość niejasnej tożsamości.Kim zatem jest podmiot liryczny? Jest poetą. Ale poetą specyficznym, pogodzonym z własnym fenomenem bycia poetą, gdyż bycie poetą jest w tym wypadku oczywistością dziejową. Podmiot liryczny jest też bezpłciowy i o dość zamazanym światopoglądzie. „Traktat o duszy” nie daje czytelnikowi żadnych rozpoznawalnych tropów włożonego weń wysiłku zrozumienia tego arcytrudnego zagadnienia, a dywagacje nad wyobrażeniem sobie duszy nie wychodzą poza dziecięce domniemania. Podobnie rzecz się ma odnośnie „Traktatu o przecinku” i „Małego traktatu o wierszu” gdzie być może abstrakcja rozważań jest bardziej fachowa ze względu na filologiczne, a nie teologiczne wykształcenie autorki.Jednak większość wierszy mówi o niedowładzie pamięciowym podmiotu lirycznego, co może i miałoby znamiona ulgi i wyzwolenia, ( bowiem każde właściwie życie jest nie do zniesienia w tak dużej dawce, a jeszcze obrzydliwość doświadczeń wojennych i powojennych z pewnością przyjemne nie jest), ale zarazem stają się niepotrzebne. Podmiot liryczny jest pamięciowo wybiórczy, czyli w konsekwencji letni, co czytelnika satysfakcjonować nie może, gdyż tak okaleczone doświadczenie życia jest zbyt stereotypowe i schematyczne. Zresztą, sam podmiot liryczny przyznaje się bezwstydnie w „Raporcie z końca dnia”, że„tak mnie składa na nowopowiedzmy jakiś serial w TVbyleby zgrabnie skrojony- żeby trzymać się przyjemniejszychdoznańniekoniecznie umocowanych zaraz na wyżynach„struny gie”I tak czytając sobie ten bardzo szczupły tomik zastanawiam się, kto właściwie ma tę ciężką robotę poetycką wykonywać jeśli nie poeci, którzy sięgają właśnie struny gie.A minimal-art powinno się pozostawić tym wszystkim amatorom, którzy coś sobie z długiego życia przypominają, ale nie bardzo. W końcu każdy coś tam pisze, maluje, na czymś gra…
O Ewie
Ewa Bienczyckalistopad 2024 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 -
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- czytelnik - Osip Mandelsztam “Aleksander Giercowicz” tłumaczyła z rosyjskiego Ewa Bieńczycka
- EWA BIEŃCZYCKA - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Filip Łobodziński - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Robert Mrówczyński - Dziennik katowicki (1)
- Ewa - 2022
Kategorie
Archiwa
- lipiec 2024
- luty 2023
- styczeń 2023
- sierpień 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- styczeń 2022
- listopad 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- czerwiec 2019
- marzec 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- lipiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
- maj 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- marzec 2010
- luty 2010
- styczeń 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- maj 2009
- kwiecień 2009
- marzec 2009
- luty 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
- kwiecień 2008
- marzec 2008
- luty 2008
- styczeń 2008
- grudzień 2007
- listopad 2007
- październik 2007
- wrzesień 2007
- maj 2007
- kwiecień 2007
- marzec 2007
- luty 2007
- styczeń 2007
- grudzień 2006
- listopad 2006
- październik 2006
- wrzesień 2006
- sierpień 2006
- lipiec 2006
- czerwiec 2006
- maj 2006
- kwiecień 2006
- marzec 2006
- luty 2006
- styczeń 2006
- grudzień 2005
- listopad 2005
- październik 2005
- wrzesień 2005
linki
Nie odzywałam się, gdyż miałam kłopoty z siecią od piątku i dopiero po tym meczu jakoś wszystko nagle się ustabilizowało i nawet mogłam dzisiaj w internetowej GW dowiedzieć się, kto z kim grał, w jakiej dyscyplinie i jaki był wynik.
Być może robiono osiedlowe, miedzy blokami, zakłady na tę okoliczność i sieć była przeciążona.
U takiego Baudelaire zainteresowanie tak gminnym, masowym, barbarzyńskim widowiskiem jak sport byłoby wielką kompromitacją, ale widać dandysi noszą teraz szaliki, stąd może na forum Nieszuflady ocena poezji Urszuli Kozioł nie jest za bardzo precyzyjna.
Rysiu, może podasz jakiś przykład?
Ja też nie wiedziałam, co się dzieje, dopiero obrzydliwy dźwięk za oknem, już mi dobrze znany z upiornego odgłosu piekielnej tuby, instrumentu muzycznego, na którym grają tylko kibice, uzmysłowił mi, że będę słyszeć to okropne narzędzie tortur usznych cały dzień, aż mecz się skończy.
Pomyśleć, że ludzie tym haszują się dobrowolnie!
Nie ma chyba sensu tutaj wklejać wyjątkowo pełnokrwistej dyskusji o poezji nominowanych do Nike z ostatnio bezbarwnej Nieszuflady.
Dam tylko mały fragment. Warto go przytoczyć, bo przecież nikt w Polsce pod własnym nazwiskiem nie odważy się mówić takich rzeczy. Wtedy już są zachowania niesportowe i wypada się z gry. A w Polsce sztuka ma strukturę sportową:
„A Ewa Lipska i Urszula Kozioł to poetki od dawna całkowicie nieistotne, którym pomaga jedynie silne towarzyskie zamocowanie – jedna jest, czy była, “ambasadorówną” polskiej kultury w Austrii, druga zajmuje się nałogowo uwalaniem co lepszych poetów w “Odrze” i drukowaniem miernot – nie ma więc o czym mówić. Pisać zajmująco, tak na marginesie, nie potrafi żadna z nich. Imho. Imho.
Jak Jacuś | 2008-05-17 16:48:13”
Tak Rysiu, trzeba udokumentować na blogu sygnały oddolne, które alarmują i przypominają o odwiecznej prawdzie, że bycie urzędnikiem i bycie artystą to sprawy wykluczające się i niemożliwe.
Przygotowuję pospieszną notatkę z książki „Twarz Tuwima” Piotra Matywieckiego i tam autor przytacza wspomnienie o Tuwimie Edwarda Kozikowskiego. Czytelnik może wnioskować, że potrzeba takich euforycznych przeżyć grozi bezbolesnym moralnie potem przejściem od sportu do polityki (Tuwim zachwycony obserwował parady militarne na Placu Czerwonym w powojennej Moskwie).
„Na parę lat przed wojną spotkałem Tuwima na stadionie Wojska Polskiego i zobaczyłem, jak powstawszy z miejsca, entuzjastycznie oklaskiwał Kusocińskiego (…). Zaciekawiony obecnością poety na zawodach i silną reakcją z jego strony, zapytałem wręcz, czy nie szuka czasem tematu do swych wierszy. W odpowiedzi Tuwim uśmiechnął się łagodnie i rzekł po chwili zastanowienia:
– Nie! Przyszedłem tu, aby odetchnąć pełną piersią! Poezji mojej zresztą niewiele brakuje do sportowych wyczynów: też biegnie, skacze i rzuca młotem!
I w tym miejscu zacytował fragment ze swego wiersza:
„- Poezja – to jest proszę panów skok, skok barbarzyńcy, który poczuł Bogal”
W końcu lekkoatletyka to nie piłka nożna.
W odradzającej się Polsce międzywojennej sport bardziej przypominał starożytną dzielność greckich igrzysk. Dzisiaj to wulgarny przemysł.
Szkoda, że ta dyskusja w Nieszufladzie taka ordynarna, byłaby bardzo pożyteczna, gdyby była prowadzona z klasą. Ale w sumie taka urzędowa grzeczność i poprawność też jest w jakimś sensie ordynarna.
Stanisław Srokowski dowiedział się w Warszawie, rzekomo z absolutnie kompetentnych źródeł, że Urszula Kozioł pomimo gwałtownej zmiany kursu należała do osób bezpośrednio chronionych i protegowanych przez Łukasiewicza z KC. Podobno, jak twierdzi Srokowski, Łukasiewicz osobiście zastrzegł w cenzurze jej nazwisko – to znaczy – nie wolno było publikować żadnych krytycznych uwag na temat twórczości Urszuli Kozioł, we wszystkich wydawnictwach miała także glejt pierwszeństwa. Dowodem na tę szczególną sytuację była też jej nietykalność we Wrocławiu. Podobno, ilekroć zgłaszano w KW jakieś krytyczne uwagi pod jej adresem, zostawały one pomijane milczeniem lub uwagą, z której wynikało, że trzeba jej dać spokój. Protekcji Łukasiewicza zawdzięcza ona też stypendia na wyjazdy zagraniczne – były to Włochy i Belgia, gdzie prywatny wyjazd i pobyt (bez motywacji oficjalnej – zawodowej) zostały sfinansowane przez władze polskie – na polecenie Łukasiewicza. Takie same przywileje objęły ją w kwestii mieszkaniowej i w wielu innych. Jeden z wydawców krakowskich powiedział Srokowskiemu, że Koziołówna złożyła „grafomańskie felietony z Odry” celem wydrukowania ich w postaci książkowej – pomimo skrajnie negatywnych recenzji, nie mógł odrzucić tych tekstów, gdyż naraziłby się Łukasiewiczowi.
TW „Zabłocki” o Urszuli Kozioł, 9.01.1981 r.