Ludzie listy piszą… (2)

                                                                                                                        14 luty 2008

    Moja kochana Ewuniu!

Tak stale brakuje mi czasu moja droga Walentynko tak bym chciała, aby był on z gumy. Tak go naciągać, kiedy potrzeba.
Myślę, że już przyjechał Twój mąż, że nie jesteś sama.
No co, u mnie tobie dalej te klamerki i do marca już biorę na siebie bo kończy mi się zasiłek dla bezrobotnych. Muszę być w domu by pilnować Tuśki do szkoły wyprawić i lekcjami przypilnować. Odrabiać za nią WOS tego przedmiotu nie lubi to jest Wiedza o Społeczeństwie a zadaje jak to był ważny przedmiot. Na każdą lekcje wycinki z gazet na dany temat. Jakąś reklamę społeczną lub inne, co jakiś czas bajkę o społeczeństwie lub o sprawach, co dziennych. No jest to pani po studiach, no to sobie wyobraź kochanie, a sama wygląd nie mówić – no nie krytykuje jej przy Tuśce, bo skutek do przewidzenia. Dalej chodzimy na te tańce w poniedziałki i w środę. W Poniedziałek na 17:30- 18:30 a w środę 18:30 – 19:30 tu zaraz za światłami. „Nowa szkoła tańca”. Jak byś kochana była w pobliżu to możesz zajść, od tyłu się wchodzi. Tak nie mam czasu się wybrać do Ciebie, a Tuśka ciągnie. Tak człowiekowi schodzi to życie na robocie i mało jest tych przyjemności. No dla mnie jest wielka przyjemność patrzeć jak tańczy. Bardzo dba o siebie ubrać się i malować, w przeciwieństwie do mamy swojej. Dbać o siebie to lubi ten starszy syn. Bo młodszy to nie za bardzo.
Też mi żal córki w tej Irlandii też krucho z pracą. Robili po 12 godzin, a teraz po 6 godzin. No, ale siedzi, bo ma nadzieję, że będzie lepiej. Też tęsknią za sobą matka za córką a córka za mamą. No, ale co chodzę i tu się pytam by ją ściągnąć, ale nie ma. Ona do handlu się nie nadaje tylko do produkcji, a tu tylko do sklepów. Tak jak i młodszy też przy produkcji. Starszy teraz czeka na wyjazd do Szwecji na truskawki lub do Niemiec na spawanie pracował przy tym dwa lata nim wyjechali do Włoch. Bardzo by się chciał osiedlić w Trójmieście, ale to marzenia, jakie się miało w jego wieku a życie inaczej prowadzi No ja bym chciała, aby mu się marzenia spełniły, bo by miał gdzie człowiek jeździć.
W ogrodzie już rośliny mają pączki bez, porzeczki i inne, co to będzie jak mrozik złapie, a to dopiero luty. Z jednej strony to dobrze, że ciepło, bo na paleniu się zaoszczędzi.
Suka moja też się postarała, abym miała więcej roboty – oszczeniła się i to z takim małym – sześć szczeniąt ma. Kot mój też chory na zatoki. Jedynie nam dopisuje zdrowie, czego i Tobie i Całej Rodzinie Twojej życzę z głębi serca. Na tym kończę ten list, bo idę po zakupy to go wyślę. Całuję Cię kochana Walentynko bardzo mocno i Twoją Rodzinę
Lucyna z Tusią

PS. Przepraszam za pismo, ale czas mnie goni jak wściekły pies
Lucynka

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2008, dziennik ciała. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 odpowiedzi na Ludzie listy piszą… (2)

  1. Ania pisze:

    i gdzie ta romantyczna recenzja?

    Oglądam blogi, wszędzie o Oskarach, szczególnie blogi polityków widzą w tych nagrodach najprostsze i najprzyjemniejsze możliwości pobierania nauk, co do kierunków, którymi świat podąża.

    Oglądałam wczoraj „Elizabeth: Złoty wiek”, który mnie śmiertelnie znudził i zmęczył, faktycznie, ciuchy (Oskar!) oszałamiające, ale niczego nie dowiedziałam się o naturze knowań, tortur i ścinania toporem.

    Jeśli i politycy tymi drogami badają świat na który mają wpływ, to nie najlepiej to wygląda.

  2. Ewa pisze:

    Dawno bym napisała, gdyby nie właśnie te blogi polityków.

    Myślałam, że prowadzenie bloga to sama przyjemność, ale żeby nie wstawiać w sieć fuszerki, chciałam się do napisania o książce trzydziestoletniego pisarza, Michała Zygmunta
    „New Romantic”, przygotować.
    I od razy wyskoczył mi Piotr Gadzinowski, dzisiejszy poseł na Sejm RP, którego przecież w stanie wojennym trzeba było chcąc nie chcąc ciągle oglądać, a ja naiwna, miałam nadzieję, że już mam to za sobą. I on prowadzi swój blog,a tam wiadomo – Oskary i Katyń.

    Więc jak oparzona, wracam na blog Michała Zygmunta, i dowiaduję się, że poszukiwane przez nas, a głównie Ryśka, informacje o tajemniczym Festiwalu blogów we Wrocławiu, są.
    I okazuje się, że właściciele bloga „kumple” siedzą tam na tym festiwalu z Sierakowskim, który Zygmunta poklepuje za odwagę po ramieniu. A na witrynie kumpli, ani słowa o tym festiwalu.

    Więc taka to blogowa scena, takie to medialne działania, a ja naiwna miałam nadzieję, że blog jak wróżka, prawdę ci powie.
    Toteż opóźniło wszystko, z wnikliwego badacza zamieniła mnie ta sieciowa wędrówka w sieciowego szpiega.

    A szkoda, bo powieść Michała Zygmunta bardzo mi się spodobała.

    Na razie, więc, by się wprawić w nastrój dzisiejszego romantyzmu, wkleiłam przysłany mi pocztą papierową, w czerwonej kopercie, miłosny list walentynkowy, by uświadomić sobie, jak bardzo jestem kochana.

  3. Rysiek listonosz pisze:

    Co do blogów, to próżno chciałem wejść z TP na mój ulubiony blog erotyczny Artura Sporniaka.
    Zresztą cały sieciowy TP jest nie do poznania i trudno się w nim poruszać, na forum trzeba się zalogować.
    A „Fałszerze” Stefana Ruzowitzky’ego jest filmem bardzo dobrym i z ulgą można oscarowym jurorom przyznać rację.

    O nagrodzonej Piaf tutaj Ewo pisałaś: http://bienczycka.com/blog/?s=piaf

  4. Anonim pisze:

    No, nie pomstujcie tak na blogi, czytam właśnie wpis znanego pisarza, Tomasza Piątka na blogu „kumple”, że na Ursynowie w parafialnym sklepiku można kupić pisma erotyczne.
    U nas niestety jeszcze zacofanie…
    U nas na razie tylko antysemickie.

  5. Ewa pisze:

    E, nie przesadzaj, Anonimie.
    Nic nie przebije wiersza ostatnio opublikowanego na „Rynsztoku” pt., „Kiedy liżę twego ptaka”.
    Wiersz powstał z pewnością z poetyckiego przeżycia autorki, podczas gdy wiele blogowych publikacji świadczy o tym, że nigdy nie zaznali żadnego bliższego kontaktu z płcią przeciwną, jedynie właśnie z tymi, wysoce szkodliwymi pisemkami sprzedawanymi w sklepikach przy parafiach.
    Przykładem może być właśnie drukowana kolejna powieść w odcinkach na blogu Marka Trojanowskiego.

Skomentuj Ania Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *