30 sierpnia 2014, sobota. Po starym szpitalu pozostały jedynie puste korytarze i sale.
– Czego pani tam szuka? Duchów? – dogonił mnie portier, gdyż okazało się, że tu chodzić nie wolno.
Wprowadził mnie do nowej windy świeżo wybudowanego nowego skrzydła szpitala, nacisnął guzik, a jego głowa na czarnym tle odbijała się od oświetlonej rzęsiście windy i znikała stopniowo w tempie zasuwających się drzwi.
Ale jeszcze nie wróciłam, musiałam zobaczyć wszystko, co mieścił nowy szpital na miarę XXI wieku, jeszcze pustawy, jeszcze pośpiesznie wykańczany. Wysiadłam z windy i weszłam do obszernej klatki schodowej zdobionej na ścianach blejtramami bez ram, obitymi kolorowymi fotografiami wydrukowanymi na płótnie. Zdjęcia przedstawiały najczęściej sceny uliczne z zabytkowego Giszowca. Na następnym piętrze ogromne portrety górników, ich żon w strojach regionalnych, ich dalszych rodzin i dzieci. Portrety starzików i dziołch były przetykane pochodami ulicznymi orkiestr dętych maszerujących na tle familoków – jakaś ukryta sugestia projektanta wnętrz szpitalnych, że chorzy nie mają stąd ucieczki, nawet jak spróbują uciec w chorobę. Koniec tego pochodu zdjęć wieńczyła kunsztowna, gipsowa, przestrzenna sentencja na ścianie:
ODDAJĄC SZACUNEK LUDZIOM I WIEDZY DODAJEMY ŻYCIA DO LAT.
Zadnie to, jak echo powtórzone w biuletynach szpitalnych i plakatach nie miało autora, i nie wiadomo było co miało na celu i co oznaczało. Nikt z chorych przecież nie odważyłby się nie uszanować nie tylko całego szpitalnego personelu, który wie, co robi, ale nawet najmniejszej drobiny materialnej tego budynku i otoczenia. Toteż zeszłam na parter, a stamtąd na obszerny park wyłożony trawą z metra, by sprawdzić, czy czegoś już nie zdewastowano. Tabliczki, tak szczodrze stawiane w minionym systemie z napisem „szanuj zieleń” zniknęły raz na zawsze, a jednak śladów nieuszanowania czegokolwiek nie było. Drewniana pergola ciągnąca się wzdłuż szpitalnego budynku pachnąca rubinową bejcą stała jeszcze naga, a rachityczne listki różanych krzewów zapowiadały burzę zmysłów dopiero w przyszłym roku. Na razie kilkudniowe klomby zakrywające wczorajszy plac budowy pokrywały białe i liliowe wrzosy. Za ogrodzeniem szpitalnym kotłował się żywioł natury, ciągnęło nawozem końskim, nie wiadomo, czy od koni, gdyż klacz ze źrebakiem pasły się pod lasem, czy z nawożonych pól, na których leżały nie zwiezione bale słomy. Ten bukoliczny pejzaż trochę rozczochrany, nie kontrolowany i urągający porządkowi kończącego się tutaj właśnie miasta, kontrastem przypominał, czym jest szpital i czym być powinien. Mówiło o tym i przypominało natarczywie każde półpiętro szpitala, zagospodarowane nie tylko wygodnymi, skajowymi fotelami stylizowanymi na lata sześćdziesiąte ubiegłego wieku, ale także półkami z atrapami książek. Grzbiety książek fototapety nie miały podpisów, gdyż stanowiły zbiór oprawionych jednakowo woluminów i uzmysławiały, że książki nie są do czytania, jedynie do ozdoby.
Zatopiłam więc wzrok w przepastne korytarze rozjaśniane co jakiś czas uchyleniem drzwi do sal chorych, w które wjeżdżały wózki z obiadem, by natychmiast stamtąd wyjechać i otworzyć drzwi następne. Chorzy bowiem nie wychodzili z pokojów, jakby bali się, że czar pryśnie. Cieszyli się ich wygodami, łazienkami z prysznicem i wiszącym klozetem, bo każdemu, kilkułóżkowemu pokojowi przysługiwała jedna łazienka z pieniącym się z dozownika mydłem, papierowymi ręcznikami śnieżnobiałymi wychodzącymi taśmą nieustannie za każdym razem pokręcenia pokrętłem. Czasami ktoś wychylił się, by w przestronnej kuchni zaparzyć sobie herbatę ze źródlanej wody z wielkiej butli lanej do czajnika bezprzewodowego, ale, żeby czar nie prysł za prędko, szybko z gorącą filiżanką znikał w swoim pokoju.
Biały personel bezszelestnie podawał pigułki na tacy, zapisywał coś nieustannie i pochylał się nad pacjentem i słodkim szeptem pytał: czy był dzisiaj stolec?
O Ewie
Ewa Bienczyckalistopad 2024 P W Ś C P S N 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 -
Ostatnie wpisy
Najnowsze komentarze
- czytelnik - Osip Mandelsztam “Aleksander Giercowicz” tłumaczyła z rosyjskiego Ewa Bieńczycka
- EWA BIEŃCZYCKA - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Filip Łobodziński - Lluís Llach – ” Pal ” spolszczyła Ewa Bieńczycka
- Robert Mrówczyński - Dziennik katowicki (1)
- Ewa - 2022
Kategorie
Archiwa
- lipiec 2024
- luty 2023
- styczeń 2023
- sierpień 2022
- maj 2022
- kwiecień 2022
- marzec 2022
- styczeń 2022
- listopad 2021
- czerwiec 2021
- maj 2021
- kwiecień 2021
- marzec 2021
- luty 2021
- styczeń 2021
- grudzień 2020
- listopad 2020
- marzec 2020
- luty 2020
- styczeń 2020
- grudzień 2019
- listopad 2019
- październik 2019
- czerwiec 2019
- marzec 2019
- styczeń 2019
- grudzień 2018
- listopad 2018
- październik 2018
- wrzesień 2018
- lipiec 2018
- maj 2018
- kwiecień 2018
- marzec 2018
- luty 2018
- styczeń 2018
- grudzień 2017
- listopad 2017
- październik 2017
- wrzesień 2017
- sierpień 2017
- maj 2017
- kwiecień 2017
- marzec 2017
- luty 2017
- styczeń 2017
- grudzień 2016
- listopad 2016
- październik 2016
- wrzesień 2016
- sierpień 2016
- lipiec 2016
- czerwiec 2016
- maj 2016
- kwiecień 2016
- marzec 2016
- luty 2016
- styczeń 2016
- grudzień 2015
- listopad 2015
- październik 2015
- wrzesień 2015
- sierpień 2015
- lipiec 2015
- maj 2015
- kwiecień 2015
- marzec 2015
- luty 2015
- styczeń 2015
- grudzień 2014
- listopad 2014
- październik 2014
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- listopad 2013
- październik 2013
- wrzesień 2013
- sierpień 2013
- lipiec 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- październik 2012
- wrzesień 2012
- sierpień 2012
- lipiec 2012
- czerwiec 2012
- maj 2012
- kwiecień 2012
- marzec 2012
- luty 2012
- styczeń 2012
- grudzień 2011
- listopad 2011
- październik 2011
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
- maj 2011
- kwiecień 2011
- marzec 2011
- luty 2011
- styczeń 2011
- grudzień 2010
- listopad 2010
- październik 2010
- wrzesień 2010
- sierpień 2010
- lipiec 2010
- czerwiec 2010
- maj 2010
- kwiecień 2010
- marzec 2010
- luty 2010
- styczeń 2010
- grudzień 2009
- listopad 2009
- październik 2009
- wrzesień 2009
- sierpień 2009
- lipiec 2009
- czerwiec 2009
- maj 2009
- kwiecień 2009
- marzec 2009
- luty 2009
- styczeń 2009
- grudzień 2008
- listopad 2008
- październik 2008
- wrzesień 2008
- sierpień 2008
- lipiec 2008
- czerwiec 2008
- maj 2008
- kwiecień 2008
- marzec 2008
- luty 2008
- styczeń 2008
- grudzień 2007
- listopad 2007
- październik 2007
- wrzesień 2007
- maj 2007
- kwiecień 2007
- marzec 2007
- luty 2007
- styczeń 2007
- grudzień 2006
- listopad 2006
- październik 2006
- wrzesień 2006
- sierpień 2006
- lipiec 2006
- czerwiec 2006
- maj 2006
- kwiecień 2006
- marzec 2006
- luty 2006
- styczeń 2006
- grudzień 2005
- listopad 2005
- październik 2005
- wrzesień 2005
linki
Ta sentencja to kompletne bałwaństwo jakby żywcem wyjęte ze stron książki Haszka. Zupełnie niesłychane, że przeszło przez wszystkie możliwe weryfikacje i cenzury, że nikt niczego durnego w tym nie widzi. Mam nadzieję, że nie jesteś w tym miejscu jako pacjent, bo takie sentencje nie wróżą nic dobrego i nie byłbym spokojny gdybyś musiała się tam hospitalizować.
zajmują się pacjentami rewelacyjnie, to chyba jakiś plastyk projektował i wymyślił, może pasowała kompozycyjnie ilość liter do długości korytarza. Bo wiesz, oprócz mnie to nikt tego pewnie nie czyta. Ja mam nawyk, czytałam wszystkie transparenty.