Mowie, co więzi w gardle szereg
zdań
których spisanie drze papierek
i krtań:
nie, nie, nie, nie
nie, nie, nie, nie!
Istnienie strun, opakowanie
w błyszczącej foli czcze gadanie
na nic:
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie!
Niemych ust mieć nie sposób
śpiew nie zastąpi w gardle głosu,
słuchaj:
nie, nie, nie, nie
nie, nie, nie, nie!
Ulica ciemna, głucha, nie ma kogo posłuchać
pytam:
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie,
Próżne moje wołanie,
już się przenigdy mówiącym nie staniesz:
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
Nawet kiedy odzywa
się to, co ciągle ukrywasz:
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie!
Trzeba, by się mogło zrodzić
rozwarcie,
noworodka nie obchodzi
więc płacze:
nie, nie, nie, nie
nie, nie, nie, nie!
Ach, tak trudno mówić w głuszy
gdzie kosmiczne słyszą uszy,
więc:
nie, nie, nie, nie
nie, nie, nie, nie
nie, nie, nie, nie
nie, nie, nie, nie
nie, nie, nie, nie
nie, nie, nie, nie
nie, nie, nie!
Tak się zastanawiam, czytając wiersz i równocześnie puszczając piosenkę, na ile głosy śpiewaków dopełniają, a na ile przeszkadzają. Tylko dzięki innemu językowi nie przeszkadzają. Ale już wszyscy znają angielski, więc przeszkadzają. Co będzie, jak dasz Niemena?
Pewnie i nie dam z tego względu, o którym piszesz. Bazuję na niechlujności dykcji śpiewaków. Lepszy byłby bardziej egzotyczny głos, z którego czerpałabym jedynie sowa, z których mogłabym zrobić polskie, zupełnie o innej konotacji, ale w konsekwencji tej samej. Bardzo lubię taką zabawę i ona mnie relaksuje. Jedną stronę komiksu rysuję kilka godzin, czasami kilkanaście i muszę jakoś się odświeżać. I zawsze więcej osób wchodzi. Wiesz, jak dwa dni temu znowu ktoś zaczął komentarzami, które usunęłam kontynuować ubiegłoroczny wątek kłótni Dehnela i mojego męża, to weszło 300 osób nagle w ciągu godziny. I widać, co tych literatów, tych czytaczy bloga mojego tak naprawdę kręci. Gdybym tu zaprezentowała jakieś drastyczne wydarzenie z mojego życia, np. autentyczne blogowe samobójstwo mające swój odpowiednik w realu, nikogo to by nie obeszło. Mnie i moją twórczość wszyscy mają w dupie. Liczy się tylko Dehnel. Skoro tak się jego twórczość nie podoba, jak tu piszą, to, dlaczego tak się interesują?
Wiesz, ja specjalnie w komiks wpisuję błędy ortograficzne, by sprawdzić, czy ktoś ten komiks czyta. Przecież by od razu mi tu napisali, o! o! ort!. I nic.
Trudno w morzu blogów, by wszystko czytać i takie literki w komiksie ślipć. Pociesz się, że może ktoś omiecie chociaż obrazek wzrokiem. Komiksów też jest zatrzęsienie.
To czekam na następny evergreen.
Przeczesuję YouTube i myślę, że pora na western. Wciągają mnie te pojedynki: Gary Cooper z Burt Lancasterem, a na balkonie piękna kobieta. To „Vera Cruz”. Giną takie piękne chłopaki a perswazją, nie wiadomo też czego, jest tylko śmierć. Nigdy nie wiedziałam dlaczego i z jakiego powodu, bo tam mordercy zawsze klękają i płaczą homoseksualnie nad nieżywym, pięknym ciałem.
to może Frankie Lane i 3:10 to Yuma.
dzięki za podpowiedź, ale już tłumaczę „The Carnival is Over”, tak już na zakończenie, gdyż zamierzam tu inne rzeczy pisać.
A szkoda, bo uwielbiam pociągi.