Wanda Szczypiorska „Puciszka” Wydawnictwo Dużego Formatu (2016)

Trzydzieści rozdziałów książki, w zamyśle zbioru opowiadań – ale jak pewien krytyk zauważył, jest to raczej dygresyjna powieść (czasami autorka dopowiada, co stało się z przywołanymi postaciami po kilkudziesięciu latach) – stanowiąca kompozycyjną jedność, pisana jest niezmiennie na jednej nucie wstrzemięźliwej narracji.
Pisana pod koniec drugiej połowy życia zawiera dostrzegalny trud pisarski wydobywania przeżyć z pamięci, trud polegający na braku pewności, czy zdarzenia miały naprawdę miejsce, jakie imiona nosiły osoby, które zostały jeszcze ocalone z pożogi wymazujących się wspomnień.
Niepozorność warstwy faktograficznej paradoksalnie stanowi o sile przekazu książki. Bohaterka nie doświadczyła wszystkich tych spektakularnych traum popowstaniowych. Trochę jest o śmierci dziadków w palącej się Warszawie, ale jako dziewczynka nie przeszła kanałami, nie doświadczyła powojennych politycznych represji rodzinnych, skrajnej nędzy, czule osłaniana przez mamę i babcię. Nie umniejsza to jednak czytelniczego zaciekawienia.

Książka to też hołd złożony matce. Tytułowa puciszka – tak nazywana w mazowieckim czeremcha – zakwitła w ogrodzie w momencie śmierci jej matki, nauczycielki, która rozbudziła w małej Wandzie potrzeby artystyczne i potrafiła z tych niewielu rzeczy, jakimi dysponowała ludność wyrzucona z Warszawy, zbudować bezpieczny świat dorastającej dziewczynce.
Wzruszające są obrazki ze studiów na warszawskiej ASP studentki, krążącej młodzieńczo po prywatkach, po krańcach budzącej się prężnie, zawłaszczającej wszystkie strategiczne możliwości robienia kariery w Polsce Ludowej elity artystycznej stolicy.
Dojeżdżająca ze wsi, mająca jedynie urodę i inteligencję, nie umiejąca stawić czoła formującej się właśnie nachalnej rzeczywistości, bohaterka książki przyjmuje postawę obserwatora, często też stoickiego komentatora doświadczanych sytuacji. Opisy radzenia sobie z garderobą, butami, co właściwie wszyscy robili szyjąc, klejąc, farbując własnym pomysłem przez cały PRL, nabierają tutaj wagi egzystencjalnego aktu przetrwania, a nie sprawiania sobie przyjemności. Wiadomo, buty na słoninie w warszawskiej witrynie były dla bohaterki nieosiągalne, natomiast niezbędność posiadania tego co się aktualnie nosiło było koniecznością pozwalającą młodej dziewczynie uczestniczyć w życiu studenckim. O tym, jak wtedy wyglądała rozwydrzona młodzież warszawska wiemy z „Dziennika 1954” Tyrmanda. Świat Wandy Szczypiorskiej pozwala wniknąć w nią z całkiem innej strony, wcale nie mniej ciekawej.
Tak jest ze wszystkimi opisywanymi etapami stygmatyzowanymi Historią. Stalinizm w biurze inspekcji sanitarnej, gdzie, jak oświeceniowego bohatera przypowiastek filozoficznych, los rzucił narratorkę w czasie urlopu dziekańskiego między lekarkę Bułkę, a starzejącego się lekarza mającego na nią chrapkę, jest bezsensowny i głupi. Urzędnicza praca, polegająca na niemożliwej do uniknięcia konsolidacji zespołu pracowniczego na wspólnych wyjazdach w teren, popojkach w trasie i na domowych imieninach nabiera w opisie Wandy Szczypiorskiej złowrogiej prawdy. Pozbawiona hrabalowskiej witalności i cieszenia się życiem wbrew wszystkiemu, proza ta jest o tyle wartościowa, że nie pozostawia złudzeń co do istoty niszczącego zwykłego człowieka mechanizmu, jakiemu zostaliśmy poddani przez pół wieku. Wanda Szczypiorska nie ocenia, nie analizuje dziejących się spraw i mikro-spraw, jakimi zapełniono zwyczajne życie Polaka w ubiegłym wieku. Natomiast ilustruje swoim pisaniem bezradność.
Rozpaczliwe czytanie lektur przez narratorkę niewiele wnosi w edukację zablokowanych cenzurą lektur istotnych, ważnymi dla zrozumienia cywilizacyjnych przemian przeistaczającej się w nowoczesną cywilizacyjnie Europę. Przedostanie się do świata dysponującym większą swobodą, jaką była wówczas Łódzka Szkoła Filmowa jest nierealne, przyjmowani na studia są nieliczni. Wybiera w końcu założenie rodziny, mając za krewnych chłoporobotników niejednokrotnie będących milicjantami, członkami Partii, a nawet współpracowników SB i UB. Od tego momentu do stanu wojennego, w trakcie którego mąż bohaterki wydzierżawia szopę na druk samizdatów, zapładniana regularnie, niedoszła artystka wiedzie życie niepogodzone z otaczającą ją rzeczywistością i żmudną operacją budowania latami, wygospodarowanym z pensji sumptem i pomysłowością męża, swojego własnego domu. Dopiero ta mała, nielegalna drukarnia i zespół młodych opozycjonistów uwalnia w pięćdziesięcioletniej mężatce utracone przez codzienny wiejski trud marzenia o tworzeniu. Najprawdopodobniej dopiero otwarcie się przestrzeni wirtualnej umożliwiło Wandzie Szczypiorskiej tworzenie i prezentowanie swoich tekstów szerszej publiczności.

Nie wiadomo kiedy Wanda Szczypiorska zaczęła pisać swoje teksty. Znamy Ją od 2005 roku z portali literackich, znam jako autorkę komentarzy na moim blogu i słanych do mnie maili.
Zmarła tydzień temu, jako autorka tej jednej książki. Pozostała w literackim „kilwaterze”, w opowieści o jednym życiu. Tak mało, a jednak tak dużo.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii czytam więc jestem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na Wanda Szczypiorska „Puciszka” Wydawnictwo Dużego Formatu (2016)

  1. KSz pisze:

    Była też autorką innej książki pt. “Sidła”. Czytałam fragmenty jej prozy. Mnie się podoba takie pisanie. Pozdrawiam.

    • Ewa pisze:

      Mam „Sidła”, ale Wanda napisała, że „Puciszka” jest poszerzona jednie o inne opowiadania, które dopisała. Więc w sumie jest autorką jednej, tej samej książki, ale wspólna literacka fb ma zamiar wydać jeszcze to, co nie weszło do „Puciszki” rozsypane po sieci i wiersze. Nie wiem, czy to dobry pomysł. Wanda zawsze mówiła, że wierszy nie pisze, tylko prozę, nie wiadomo, czy chciałaby druku. Ale to już ocenią inni.

  2. KSz pisze:

    Dzięki za odpowiedź. Była to miła kobieta, która nikomu nie chciała wyrządzić krzywdy, w związku z tym na portalu Liternet. pl – pisała raczej wszystkim pochwały. Lubię czytać Pani opinie. Pozdrawiam serdecznie.

  3. KSz pisze:

    Dziwne, że czasami nasze sny się sprawdzają. Może łączyła Panią z Wandą Szczypiorską jakaś więź duchowa. Ogromnie współczuję utraty mamy. Dopóki rodzice żyją, wciąż czujemy się dziećmi. Załączam pozdrowienia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *