Dlaczego Liternet schodzi na psy?

Portal literacki Liternet powstał po Nieszufladzie i TRUMLU, i z założenia miał być lepszy, dla jaśniejszych, miał pełnić w Sieci funkcję bardziej oświeceniową niż portale starsze, pozbawione nowocześniejszych funkcji pozwalających na szybsze orientowanie się w toku toczących się dyskusji.

Wszystkie artystyczne aktywności w stadzie od wieków przebiegały podobnie: stado formuje się dla ukrycia intencji, składa się zazwyczaj z osobników miernych i nijakich z wielką potrzebą zaistnienia, ponieważ sztuka, podobnie jak polityka, to możliwość maskowania niewiedzy, dzięki czemu jednostka bez wysiłku samokształcenia może wydobyć się z magmy tłumu i stać się widoczna. Nieuki mogą z powodzeniem całe życie spędzić na imitowaniu swoich ról społecznych nigdy niezdemaskowane, ponieważ społeczność złożona z im podobnych, skutecznie ich przed tym chroni.
Miernota ludzka, podobnie jak zwierzęta w przyrodzie obdarzone dla przetrwania wyostrzonym zmysłem słuchu, węchu i wzroku, wypracowała przez wieki zmysł wykrywania wśród siebie jednostek ponadprzeciętnych i wybitnych. Rozpoznanie wartości polega w tym wypadku nie na umiejętności ich docenienia, zachwycenia się nimi i drżenia metafizycznego wskutek spotkania z absolutem, a na tchórzowskiej trwodze w poczuciu zagrożenia demaskacją. Dlatego też pojawienie się na literackich forach internetowych twórców ponadprzeciętnych, obdarzonych prawdziwym talentem artystycznym natychmiast jest rozpoznane, a twórcy ci z całą premedytacją i bezwzględnością niszczeni.
Oczywiście, po akcie likwidacji wartościowych osobowości, autentycznych artystów, portale ubożeją, martwieją, wypełnione własną potworną materią twórczą pseudo-pisarzy i zdają się chylić ku upadkowi. Jednak nowy narybek, nowa krew nieświadomych niczego najmłodszych talentów reanimuje trupa, ten z całym impetem rzuca się na młodość i ją pożera, a wypatroszone już skorupy zasilają wycieńczony portal, przybierają pieszczotliwe imiona żywiąc się z powodzeniem komplementami i błyskawicznie się starzeją.
Wataha nieżywych poetów, czyli piszących trupów w przerwach ataków na prawdziwych artystów, których pogardliwie nazywa trollami i których z utęsknieniem oczekuje, zdwaja wysiłki, by stan ten ukryć.
 
Aby przetrwał martwy portal uruchamia się wszelkie możliwe mechanizmy. Jest ich mnóstwo, wymienię kilka, dla zobrazowania skali przedsięwzięcia. Jeden z nich to permanentne konkursy, mające na celu ugruntowanie wyznaczonych przez stado wielkości najbardziej gorliwych z watahy przywódców, najczęściej w nagrodę za służalczość i aktywność portalową. Można – jak dzieje się to w chwili pisania tego tekstu – urządzać tygodniowe celebracje wybranych autorów dla wzmożenia czujności grupy, zaktywizowania jej do większej gorliwości i takim wyniesieniem zmuszenie do cierpliwego oczekiwania na swoją kolej cotygodniowej celebracji.
Można wyłonić z grupy lidera, który przy nieustannym chwaleniu jego twórczości i jej rzekomych walorów artystycznych, przez co uwiarygodnia się jego arbitralne sądy o innych. Pojawia się kult jednostki, posłuch i klakierstwo w każdym, nawet najbardziej absurdalnym momencie życia portalu.
Można na zasadzie świętej księgi wyznaczyć wzorzec literacki z kanonem i rygorem i nazwać to np.: „oczytalnią”, czyli przyrządem egzekwującym stworzone na rzecz portalu wyobrażenia o prawdziwej twórczości literackiej.
Można wreszcie – co stosowała z powodzeniem Nieszuflada – powielić komunistyczny system rozdawnictwa przywilejów, przydzielając je administracyjnie według zasług swoim zausznikom. Nic nie kosztujące przywileje pozyskuje się najczęściej poprzez spacyfikowanie miejsc nagradzania literatów z państwowej kasy. Takimi miejscami są Domy Kultury, Porty, Świetlice, Biura, Instytuty a w nich konkursy literackie poza Siecią i w Sieci.

Potężną bronią w realizacji tych celów jest gniew. Gniew, odwieczny oręż wszelkich religii, jest ogromnym kapitałem każdego, nawet tak nieformalnego jak portal sieciowy, zgromadzenia. Wystarczą nawet dwie, trzy osoby, by już w krótkim czasie przyłączyła się spora grupa internautów skorych do wirtualnego linczu. Osaczony oskarżony, najczęściej nieświadomy swojej rzekomej winy, zazwyczaj przeprasza, wycofuje się i pokornieje przyłączając się do stada, by w wypadku podobnego zdarzenia nie wpaść w podobną niełaskę i z krzywdzonego stać się od razu gorliwym napastnikiem. Zdarzają się wypadki pozornej utraty przegranego uczestnika, który zazwyczaj, nie mogąc znieść swojej społecznej porażki, powraca pod innym nickiem już jako przystosowany swojak, entuzjastycznie przyjmowany przez grupę.
 
Niektórzy liderzy, jak w każdej partii politycznej w celu umocnienia swojej pozycji wykazują się co jakiś czas pogadankami perswazyjnymi dla określenia wytycznych na najbliższy okres portalowych działań mających na celu przeczekanie nudy do następnego ataku trolli, czy do następnej wojny. Brak wojny – co ilustrują obecnie dwa pasywne portale literackie – Nieszuflada i Rynsztok – grozi nie tylko kalectwem portalu ale i niechybną śmiercią.   
W takich momentach najsłuszniej jest umocnić stanowiska i pozycje, wyznaczyć autorytety, wymądrzać się po belfersku i sędziowsku. Wszelkie wzywanie do intensywniejszego, ale bardziej merytorycznego wzbogacania komentatorskiej bredni celowo szpikuje się trudnymi terminami literackimi, by nieuki poczuły wagę problemu. Zastraszanie polegające na groźbie wykluczenia z grupy lub przemilczaniu ich wklejanych utworów, a więc skazaniem na wirtualny niebyt, jest realne. Dlatego też, co jakiś czas w instruktażowych pogadankach pojawia się troska o przyszłość, wizja portalu, który schodzi na psy, ale też i optymistyczna, jakoby on kwitnie i ma się wyśmienicie. Manipulowanie stanem faktycznym portalu, o którego kondycji tak naprawdę nikt wiedzieć nic nie chce, to też socjotechniczne operowanie gniewem. Za porażkę znajdzie się winnych, którzy uniemożliwili naukę ewentualnym artystom wysokiej próby i podcięli im skrzydła. Bez nich, wylęg geniuszy dokonałby się z pewnością, a kim byliby ci geniusze, wskazałby, spośród swoich aktywistów portal liternet.

Aktywiści liternetowi nawołują do zamknięcia się sekciarskiego w portalu, chwalą się, że nie czytają żadnej literatury poza Siecią, przestrzegają przed głosem spoza ich sekty:
 
„(…) Ale czy ktoś googluje blogi w poszukiwaniu słowa o książce czy wierszu? Ja nie. Może szkoda, bo przecież autor namęczył się, stracił mnóstwo czasu (nawet mała próba rzetelnej recenzji wiersza zajmuje około pół godziny) tylko po to, żeby pochwalić książkę czy utwór, który go wzruszył albo zachwycił, lub aby ostrzec innych przed gniotem. Dlaczego więc nie odwiedzam blogów, tych z panelem „moje lektury“?  Bo z małymi wyjątkami są strasznie subiektywne, pisane, aby pokazać kolekcję autora bloga, i nie do dyskusji.(…)”
[Małgorzata Köhler  21 listopada 2012, 10:44:01 „ Śmierć krytyka? (Wrażliwi proszę nie czytać, to się jak zwykle i tak źle skończy)”

Katalog sposobów zabierania wolności twórcom jest przecież opisany w „Roku 1984” Orwella i nie na darmo upadła wcześniej matka Liternetu „Niedoczytania”,  która ten instruktażowy plan przyszłym użytkownikom liternetu,jako youtubowy film, poleciła.

Niech sczezną artyści – zdaje się podskórnie głosić Liternet. Damy sobie radę bez dzisiejszych wspaniałości technologicznych łączących i wzbogacających interakcją ludzi, którzy darmo „tracą czas” zamiast rzetelnie pracować na rzecz portalu Liternet.
Nie dacie sobie rady we własnym sosie wy uzurpatorzy i samozwańcy. Jak mawiał pewien Diabeł o owej sile, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro, nie jest to możliwe.

Zbyt nachalnie pragniecie dla siebie dobra.

O admin

Ewa Bieńczycka urodzona w 1952 roku w Przemyślu. Artysta malarz
Ten wpis został opublikowany w kategorii 2012, dziennik ciała i oznaczony tagami , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

101 odpowiedzi na Dlaczego Liternet schodzi na psy?

  1. Ela Galoch pisze:

    Pani Ewo, książki chcą palić zazwyczaj Ci, co nic nie wydali i pewnie nigdy nic nie wydadzą. Papier to papier, net nigdy nie zastąpi go, a jeśli już, to będzie tylko namiastką. Bez czytania i życiowego doświadczenia nigdy nie pójdziemy do przodu. Będziemy się uwsteczniać. Bez wiedzy ogólnej bardzo trudno napisać dobry tekst, no chyba, że “o dupie Maryśki”, ale ile można o tym pisać. To nudne, oklepane i wszystko już zostało o tym powiedziane. Ci, którzy zaczynają, myślą, że wiersz to zlepek przypadkowych zdań. Jest na to moda. Szczególnie nurt nazywany „nowoczesnym pisaniem”. Zazwyczaj sam autor nie wie o czym pisze, tylko jak długo tak się da. Bardzo potrzebne są zajęcia z logiki i ogólne oczytanie. Łatwo poznać, czy ktoś czyta coś więcej niż swoje teksty. Jego własne wiersze to zdradzają: słownictwo, odnośniki do różnych zjawisk społecznych i kulturowych.

    Jednak będę się upierać, że przy rzeczywistym kontakcie ludzie nie mają tyle odwagi do obrzucania najgorszymi epitetami, co w necie. Przy spotkaniach oko w oko zazwyczaj tchórzą. Nie miałam sytuacji, żebym była źle potraktowana na jakiejś imprezie literackiej, co nie oznacza, że były to zawsze wspaniałe spotkania. Bywało, że brakowało wspólnego języka do rozmowy. Nie jest prawdą, że jestem w pełni spełniona w tych kontaktach, ale mam lepsze wspomnienia niż te, które wyniosłam np. z Nieszuflady. Z perspektywy czasu nawet dokładnie już nie pamiętam z jakimi nickami dochodziło do tych pyskówek, a tym bardziej z konkretnymi ludźmi. Większość z nich już dawno zniknęła z literackich portali i życia twórczego. Pewnie nie tylko ja ich nie pamiętam. Również nikt nie pamięta o czym i jak pisali. Czas jest najsprawiedliwszym krytykiem.

  2. Ewa > Ela Galoch pisze:

    to wszystko Pani Elu rzecz wyboru. Ja akurat jestem przeciwko papierowi (pewnie dlatego, jak Pani pisze, że niczego nie wydałam), ale korzystam na blogu przede wszystkim z książek papierowych. Uważam, że rzecz wydana w papierze jest już skończona i dlatego recenzuje te, które zdołam zdobyć, a nie te w Internecie, mimo, że niejednokrotnie to to samo.
    Marzą mi się biblioteki wyłącznie sieciowe, chciałabym, by było jak najmniej materii. Chcę mieć na własność książki, które przeczytałam, a przecież żadne mieszkanie tego nie pomieści.

    Pisząc o spotkaniach, miałam na myśli tylko takie wynikłe z wcześniejszego poznania w Internecie. Miałam takich spotkań kilka, nie wniosły one nic nowego w znajomość. Ludzie w realu są jeszcze bardziej zamknięci, mimo wszystko Sieć bardziej ludzi obnaża.

    Też czytałam to, co Panią spotkało w nieszufladzie, te wszystkie ordynarne zachowania. W ciągu mojego całego życia nigdy nie spotkałam się z czymś podobnym. Ale dobrze wiedzieć gdzie żyjemy i z jakimi ludźmi. To w końcu ogromny materiał poznawczy, mimo wszystko przyjmowany bezpiecznie, bo za szybą komputera (w realu nie obeszłoby się bez rękoczynów, śmierci lub kalectwa). Mimo wszystko wolę to, niż salonową obłudę. Przecież za plecami i tak toczą się rozmowy nie wprost, jak na nieszufladzie czy innych portalach.

  3. ewa brzoza birk

    szkarado- odnosi się do twojej wrednej i chamskiej osobowości,
    gdybym miała odnieść się do twojego wyglądu to by mi zabrakło
    chyba epitetów, wystarczy spojrzeć na twoje zdjęcie i już
    widać jaka z ciebie fałszywa i zadufana w sobie osoba , atakując
    mnie na nieszufladzie popełniłaś wielki błąd , sądziłaś ,że
    zapomne ? trafiłaś na mnie a ja nie wybaczam !!! mam dobrą
    pamięć i jestem mściwa zapamiętaj to sobie ,bo nieszuflada
    nie była twoim prywatnym folwarkiem aby mi prawić morały
    co ja moge a co nie ,teraz ja ci pokaze co ja moge !!!

    zniszczyłaś wiele osób na nieszufladzie ,albo donosami
    albo pisząc ironiczne komentarze po których nowi uzytkownicy
    się zrażali i zaprzestawali tam publikować spotykając sie
    z tak “ciepłym przyjęciem” ,ale masz pecha ,że trafiłaś
    na mnie ,bo ja to wszystko pamiętam i odpłace ci sie za
    tamte czasy ,zarówno za to ,że pisałas donosy na Feliksa
    jak i na mnie ,więc szykuj się na piekielną pobudke !!!

    i możesz zwołać swoje koleżanki po fachu jak to masz
    w zwyczaju ,a ja zwołam swoją ekipe i zobaczymy kto
    będzie górą !!! a moi znajomi naprawdę potrafią być
    niemili jak mi się krzywda dzieje : )) znajde cie wszedzie
    w necie !!!

    no a teraz deser , napisałaś :

    “Nie jestem „szkaradną” ani fizycznie, ani duchowo. Wprost przeciwnie,
    jestem pięknym człowiekiem, piękną kobietą. Miłego wieczoru życzę.”

    to idealnie pasowałoby na podpis pod twoim zdjeciem podlinkowanym
    na opiniotwórczym serwisie literackim liternet.eu.pn

    http://liternet.eu.pn/cn/zapizdki/zapizdek_010.htm

    nie masz pojęcia jak moi znajomi jebnęli śmiechem
    jak im przetłumaczyłam co napisałas jednocześnie
    pokazując im twoje zdjęcie !!! żart roku !!!

    to taki mały prezent od Don Paco !!!

    a teraz babciu zaloguj się na nieszuflade i oficjalnie
    przeproś wszystkich ludzi na których pisałaś donosy
    włączając w te przeprosiny mnie i Feliksa ,wtedy damy
    ci spokój, a jak nie to poznasz moich znajomych i
    komentarze na twój temat zapełnią google : )))

    Aloha !!!

  4. HANTRU pisze:

    biorę w całości, a sam ćwiartuję i lu w tapczan

  5. Ewa > Naćpana Światem pisze:

    Nie popieram takiej jak Pani tutaj prezentuje ordynarności, nie jestem za jak gwałt się gwałtem odciska. Każdy jak wypije okropnie wygląda, co nie znaczy, że trzeba zaniechać picia alkoholu. Nie znoszę walki nie fair i odnoszenia się do wyglądu człowieka. Można się wkurzyć prywatnie, ale nie trzeba tego zaraz upubliczniać.

    Jeździmy raz w tygodniu na basen do Siemianowic Śląskich, bo w Katowicach nie ma basenu, to dość daleko. To dla nas wielkie święto, tak zawsze cieszymy się na ten basem. I zawsze w wodzie się znajdzie jakaś toksyczna baba, która zrobi obrzydliwą uwagę i która się zachowa jakby pływała w basenie we własnej willi. Zawsze nam popsuje taki wspaniały dzień. Po prostu trzeba to traktować, jako doświadczenie życiowe, poznanie, że w Polsce ludzie tacy są, że nie wynika to z nędzy, wręcz przeciwnie z rozwydrzenia. Walka z taką babą by mi do reszty wszystko popsuła. Literatura ma pokazywać świat taki, jaki jest, a autor nie powinien stawać się światem i walczyć z nim jego metodami.

    Mam tu książkę Waldemara Łysiaka z której Przemek Łośko zaczerpnął fragmenty na forum rynsztoka. (Jest na chomikuj: „Mitologia świata bez klamek”). Tam pełno obrazków, Tomasz Lis dłubiący w nosie, pijany Wałęsa. Nawet jak tam słusznie pisze o TW i donosicielach, to te obrazki kładą wszystko i deprecjonują wagę tych problemów.

  6. Ewa > HANTRU pisze:

    Może już lepiej mi siedzieć w tym tapczanie zamkniętym…

  7. HANTRU pisze:

    Tapczan jest zawsze otwarty i w ramach przewietrzeń bez ram…

  8. Ela Galoch pisze:

    Wygląd, wiek, kolor włosów, paznokci, choroby albo sposób chodzenia nie mają wpływu na poziom tekstów i sposób traktowania ludzi.
    >>Naćpana Światem, zastanów się dlaczego Ewa Brzoza tak źle traktowała innych? Moja teoria jest taka, że może chodzi o brak spełnienia literackiego, może chęci zrekompensowania sobie jakiś niepowodzeń czy też kompleksów, a może zwyczajna zawiść czy też chęć pokazania, kto tu rządzi? Może też chciała się przypodobać tym, co więcej od niej znaczą na portalu. Grupy sekciarskie już tak mają, nie można się wyłamać: jest tylko nagroda albo kara. Jeśli rzeczywiście była tak zła jak piszesz, to ją zwyczajnie w świecie „olej”. Nie zniżaj się do jej poziomu. Takie osoby nakręcają pyskówki, brak zainteresowania jest „śmiercią” netową. O poziomie poezji nie decyduje ilość chamstwa, poniżenia innych, obelg, kpin lecz konkretny tekst. Osoby, które najwięcej krzyczą, zazwyczaj nie mają pojęcia o literaturze, bo zawsze będą sprowadzać do swojego, dość niskiego poziomu. Naćpana Światem, czy myślisz, że
    oceny wierszy na portalach będą obiektywne? Czego sama nie nauczysz się, to portale Cię
    na pewno nie nauczą, a wręcz zaszkodzą. Musisz samodzielnie pracować nad tekstem, czasem trzeba nawet kilku lat, ale zapewniam Cię, że się opłaca.

  9. Ewa > Ela Galoch pisze:

    Pani Elu, myślę, że ten pierwotny pretekst publikacji netowej, owy „warsztat”, zwierzenia laureatów konkursów, jakoby wszystko posiadły na portalach literackich i one ich stworzyły, są zwykłą propagandą i niczym więcej. Tak jak Pani pisze, wkleja się nie dla nauki, ale dla zaistnienia. I nie ma się powodu wstydzić takiej potrzeby. Na casting aktor nie idzie, by go oceniono i mu doradzono, ale by go wybrano.

    Dla mnie to konieczność życiowa. Bez bloga bym sobie nie dała rady z tym, co chcę powiedzieć. A że chcę powiedzieć publicznie, to już skutek Historii i komunistycznej cenzury. Moje pokolenie piszące z pewnością wie, co czuję. Odczuwam dużą satysfakcję, jak mogę sobie coś napisać np. na Łysiaka. W tym sensie Małgorzata Köhler ma racje, że jest to odwet. Tylko w pewnym sensie. Wiem, że nie jestem mściwa i że potrafię docenić nawet osobistych wrogów, jak jest za co. Dużo kolejnych tomików poetów, których tutaj z Wandą analizowałyśmy, przeczytałam w nadziei, że się pomyliłam, że kolejne piszą lepiej. Ale już o tym nie napisałam na blogu i nie napiszę.

    A jednak trzeba docenić złą literaturę jako darowane dobro i ją poznać chociażby dlatego, by nie popełniać tego, co już ktoś za nas z wielkim trudem wykonał. Dlatego portale literackie są takie ważne i tak ważne jest ich nie niszczenie.

  10. Ewuś Bieńczycka,
    Dziubuś, to ja, twój koszmar senny. Jak starczy ci samozaparcia w obrzydzeniu i mnie nie zbanujesz, to ci coś napiszę. 🙂

    Ale musisz przyrzec, bo inaczej nici… 😉

  11. Ewa > Zdzisław Antolski pisze:

    No właśnie, bym dla potrzeby napisania kilku zdań nie musiała się rejestrować na Liternecie, odpowiem tu na blogu.
    Sekta jest wtedy, jak słusznie Pan napisał, kiedy jest guru. Przestrzeń otwarta – co proponuje Krwawy Tapczan – to nic innego, jak to, co realizuje na naszych oczach ruch Anonymous– nie ma guru, nie ma stosunków feudalnych, podległych funkcji, hierarchii, nauczycieli, liderów, tego wszystkiego, co niszczyło każdy portal i powodowało wewnętrzne wojny. Negując funkcje blogów , periodyków sieciowych, całej tej ważnej dla netowej literatury otoczki portal kisi się wsobnie i nie dopuszcza żadnych odżywczych prądów. Ja wiem, że jeśli się będzie dzień w dzień młotkować, że jakiś autor jest genialny i że wszystko, co wklei jest chapeau bas, to według zasad marketingu tak się stanie. Ale sztuka to nie towar na sprzedaż a bezpieczeństwo ludzkości, która może w każdej epoce ulec barbarzyństwu. Sztuka ma bardzo dużo do spełnienia, to jest wielkie wyzwanie i to muszą robić wszyscy powołani. Dlatego tak ważna jest otwartość na wszystkie estetyki, prądy, eksperymenty i te bulwersujące, i te ryzykowne, i te całkiem nieudane. Portal, jako laboratorium, gdzie jest miejsce dla Błaznów, dla Filozofów, dla Magów, jak pisał Vuarnet, ma dzięki ukryciu się w nickach większe pole do penetracji rzeczywistości niż blog, który jest autorski ze swoim peselem i sankcjami społecznymi.

    A jeśli chodzi o Romana Knapa – to jest to postać, która musi uprawiać sztukę, bo jest na nią skazana. W odróżnieniu od działających na portalu prawników, nauczycieli podstawówek czy uczelni wyższych, licznych przedsiębiorców, właścicieli biznesów, bezrobotnych i tych pracujących na zmywaku, którzy pisanie traktują zupełnie inaczej. Ja zawsze będę po stronie outsiderów i ludzi skazanych na galery. Bo to przecież galernicy (wrażliwości, za Janion).

  12. Ewa > Tadeusz Borowski pisze:

    mimo, że Naćpana Światem zdementowała moją teorię, że jest klonem Marka Trojanowskiego i napisała, że ona z Feliksem Lokatorem to inny odłam Internetu, to tutaj w dalszym ciągu mam podejrzenie, że Marek Trojanowski jest Tadeuszem Borowskim. Przyrzeknę wszystko, by się dowiedzieć, że jest to nieprawdą, bo to mnie bardzo boli. Opowieść o TW na rynsztoku grizli piurka, jak to ustrzegł się (w czasach, kiedy Marek był mały) donosicielstwa, bardzo trojanowska.

    Tobie Tadeuszu, kimkolwiek jesteś, gratuluję animacji Sylwii Buczko. Bardzo udany sposób przekłuwania liternetowych balonów. Jednak znając Twoje możliwości, że nie zbanuję, nie mogę obiecać.

  13. Ewa > Tadeusz Borowski pisze:

    wszyscy coś mamy, bohater „Roku 1984” Orwella panicznie bał się szczurów. Ja nie znoszę uwodzenia, wiersz o Filonie i Laurze Karpińskiego przerabiany na lekcji polskiego napawał mnie przerażeniem, to, że Filon ukrył się za drzewem, że kochał, a był taki fałszywy! Na studiach syn sławnego w latach siedemdziesiątych pisarza i tłumacza Jana Koprowskiego, Szymek miał dziewczynę, którą właśnie tak traktował: umawiał się na randkę i czekał za rogiem patrząc, jak długo na niego będzie czekała. Ten związek już na studiach się rozpadł.
    Nie znosiłam tego, jak byłam młoda i nie znoszę w dalszym ciągu, jak jestem stara i jak relacje męsko damskie są nieaktualne. Przeniosło mi się to na każde spotkanie: zabawa w chowanego mnie męczy i nuży. Ale bawcie się, każdy jest inny, nic mi do tego.

  14. Ale co ty mi tu o randkach, Ewuś! 🙂
    Chciałem ci nieco rozjaśnić, naprowadzić na cek, bo kierunek, widzę, czaisz. Ale niech tam!

    Dziwi mnie, że tolerujesz tutaj Kohlerową. To wyjątkowo podła kanalia. Nawet osiemdziesiąt kohort złożonych z samych Borowskich jej nie dorówna. To osoba z wrodzoną inklinacją do brylowania w gronie sobie podporządkowanym przy pomocy krętych umizgów i bardziej lub mniej ukrytych pochwał. Popatrz tylko jak ona idiotę Knapa chwali, te jego tematyczne płycizny, literacką maliznę, te opowiadanka trójkowego licealisty. 🙂 Chlew, ściek i zacieki.

  15. Aha! No i od Marka parę chujów w bok. Do podeszwy mu nie sięgacie, a co dopiero do pięt!

  16. Ewa > Tadeusz Borowski pisze:

    Ach, to przecież bardzo chwalebne, że ktoś z elity liternetowej mnie tutaj odwiedził i oddał mi swój cenny czas. Trudno, bym jeszcze w takim wątku kogoś wypraszała. Nigdy zresztą tego nie robię, nikogo i tak nie obchodzę, żebym nawet stawała na głowie na moim blogu, to i tak nikogo nie zainteresuję. Ludzi interesują wyłącznie ploty o nich i nic więcej. Reszta to przeczekiwanie.
    Ale musisz przyznać, że ten tekst Romana Knapa o mnichach, którzy opętali nieszufladę wklejony na blog Marka Trojanowskiego był genialny. Wielcy pisarze to najczęściej dwójarze klasowi. Ale też się boję, że Pani Małgosia może go nie rozumieć, tak jak Yoko Ono zniszczyła Beatlesów, a Grzegorza Ciechowskiego Małgorzata Potocka, bo to zupełnie przeciwstawne światy.

  17. Genialny?! 😀 Ludzie na starość zapominają rzeczywistego znaczenia słów. Widzę, że i ciebie to nie ominęło.

  18. Ewa > Tadeusz Borowski pisze:

    I tak w kółko. Na starość. Czyżby odezwała się pomyłkowo Naćpana Światem?

  19. Pa, Ewuś. Idę już, bo jakoś mało zabawnie tu u ciebie.
    Śpij słodko i śnij właściwy porządek rzeczy 🙂

  20. Ewa > Tadeusz Borowski pisze:

    Pa.

  21. Roman Knap pisze:

    Och, pani Ewo, jest Pani kolejną osobą, która przypomina mi ten tekst “Egzorcyzmy nad Krzysztofem Ostrym-O”. Ten tekst nigdy jeszcze przez nikogo nie został zrozumiany, i jako niezrozumiany od lat należy do odrzuconych. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wymaga on jeszcze drobnego retuszu warsztatowego, ale tak czy siak ten tekst był i nadal pozostaje moim manifestem artystycznym. I nie chodzi nawet o cały sztafaż zastosowanej w nim dekonstrukcji, tylko o ukryty tam manifest etyczny – bo jest to w gruncie opowieść o Źle, które zostaje przezwyciężone – o paradoksie! – akceptacją Zła.

    No i ten erem, piękny w swojej osobliwości, mnisi… ach, jest tam jeden mnich:

    “który złożył ślub zrobalenia, a to na pamiątkę męczeństwa pewnych ludzi, zamkniętych w miejscu swojej kaźni na wiele lat w ciasnych podłużnych komorach, gdzie musieli wiecznie leżeć niczym w ciasnym tunelu, nie mogąc zmienić pozycji, ani nawet podciągnąć nóg. Eremita ten zatem zbudował sobie na podwórzu tunel, ciasny i głęboki tylko na ciało wzdłuż, po czym wsunął się do niego tyłem, nogami, aby potem już nigdy z niego nie wychodzić jak tylko raz na rok i wtedy dopiero pozwolić nam braciszkom usunąć stamtąd roczne nieczystości”

    Przyznaję, że ten eremita przyjął na siebie cierpienie, żeby naśladować tych więźniów obozu Auschwitz, którzy byli właśnie zamykani na wiele miesięcy lub lat w podobnych ciasnych, a podłużnych komorach. Ich cierpienia nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić. Wiem tylko że po tych miesiącach przebywania w tych komorach uwsteczniały im się nogi, pozycja ciała i sylwetki uwsteczniała się do formy “robaczej”, podłużnej. Koszmarne. Stąd “ślub zrobalenia”.

    Mimo odrzucenia (nawet przez Trojanowskiego) tekst “Egzorcyzmy nad Krzysztofem Ostrym-O” nadal pozostaje w centrum mojej duszy (równolegle z “Tapczanem”). Wciąż mnie zadziwia, wciąż budzi we mnie paradoksy.

  22. Ewa > Roman Knap pisze:

    Przepraszam, ja się na tym kompletnie nie znam, ale w słowniku odmiana zła jest taka: zła, złem, złu, zeł, złach, złami, złom.
    Dawno to czytałam i tak jak Pan cytuje, to nie wiem, czy to jest to, wiem, że mnisi opletli całą nieszufladę. Te wszystkie wielowarstwowe, barokowe frazy były bardzo śmieszne i żywe, a jak pamiętam, miały bardzo trafne odniesienia do rzeczywistości sieciowej. Ludzie piszą zgodnie ze swoimi predyspozycjami, mało kto potrafi uruchomić wyobraźnię, powiązać tyle wątków i wykorzystać absurd. Muszę poszukać na blogu Marka ten tekst, bo skopiowałam sobie tylko to, co tam sama pisałam. Jak znajdę to jeszcze coś dodam.

  23. Rosa pisze:

    Tak, tam jest błąd, ale wybaczajmy innym ich błędy, skoro oni sami sobie nie potrafią wybaczyć 😉

  24. @Ewa Bieńczycka

    Pani Ewo ja jestem ordynarna ? Ja piszę co myślę i nie ubieram
    tego w ładne słowa jak to inni robią, ukazując fałszywy obraz
    samego siebie. Do takich osób jak ewa sosna nic, tak właśnie
    trzeba mówić ,bo inaczej nie zrozumie i jakby Pani lepiej
    przestudiowała komentarze tej “połetki” na nieszufladzie, liternecie
    i poezji polskiej to ,by Pani zauważyła ,że mój język wcale
    nie odbiega od jej ordynarnych komentarzy, tylko ona sie
    bardziej musiała pilnować ,bo firmowała się nazwiskiem,
    ale zapewniam ,że znalazłaby Pani kilka perełek za które
    powinna się spalić ze wstydu , nawet wyżej dałam przykład
    jakim językiem się posługuje w prywatnych wiadomościach .

    Nawiązanie do jej wyglądu jest za wzmianke o mojej Mamie,
    bo nie będzie taka emigrantka wycierała sobie gęby moją
    Mamą !!! Tyle na temat i niech posmakuje tego, jak to
    jest jak ktoś się z niej nabija ,jak to robiła ona
    na nieszufladzie ze swoimi koleżaneczkami, może to
    nauczy ją pokory i na drugi raz się zastanowi zanim
    komuś napisze komentarz wypełniony jadem !

    Odnośnie tej toksycznej baby z basenu to proponuje
    ją podtopić kilka razy ,to wtedy będzie wiedziała
    gdzie jej miejsce : ) albo podpłynąć i strzelić
    w pysk ,bo w życiu trzeba się rozpychać, a nie
    być popychanym, i chamstwo chamstwem tępić a nie
    nadstawiać drugi policzek .

    Pozdrawiam

  25. @Ela Galoch

    Pani Elu zgadzam się z Pani teorią dotyczącą Ewy Brzozy Birk

    “że chodzi o brak spełnienia literackiego,
    może chęci zrekompensowania sobie jakiś niepowodzeń
    czy też kompleksów, a może zwyczajna zawiść czy też
    chęć pokazania, kto tu rządzi ”

    z naciskiem na “zawiść” i “kompleksy”

    tylko historia z tą osobą zaczęła się tak, że ona
    chciała zadecydować czy ja mogę publikować na Nieszufladzie
    czy nie ! jakby była właścicielem tego portalu ! ale mi nikt
    nie będzie pluł w twarz ,szczególnie takie NIC !!!

    nie będe opisywać dalej innych szczegółów tych wydarzeń,
    bo znów Pani Bieńczycka posądzi mnie o ordynarność : )

    I Pani Elu ja nigdy nie stawiałam sobie ambitnych celów
    związanych z Poezją, pisałam sobie dla zabawy a ,że stare
    babsztyle tego nie mogły zrozumieć to musiałam się przenieść
    do opozycji i zamiast bawić się Poezją zaczęłam zwalczać TWA : )

    W tych działaniach posunełam się tak daleko ,że mam własną
    nieszuflade, bo na tamtej nieszufladzie oczywiście mnie po
    cichu usunęli : ))

    Pozdrawiam

  26. No proszę, Knap się pojawił i zaraz poniewierany duch żebraczej aprobaty zastałe kości wyprostował jęcząc przy tym żałośnie. Jak on chciwie tego cienia akceptacji wypatruje! Jak desperacko każdej pochwały, bodaj nawet tej najbardziej absurdalnej, łakomie się łapie! Żałosny buc.

    Ewuś ma rację. Wielcy pisarze, to często dwójarze klasowi. Istnieje jednak poważna różnica pomiędzy dwójarzem, a trójkowym. Genialny dwójarz dlatego jest dwójarzem, że wszystko olewa. Trójkowy natomiast się stara, ale mu nie wychodzi. Będzie się pętał, prosił o litość, żeby mu dwói nie wstawiać, będzie w dupę całował, składał śluby pilności i poprawy. Dla takich nieudaczników, żebraczych krasnali, taka Ewuś, czy Kohlerowa, to przecież manna z nieba!

  27. Ewa > Naćpana Światem pisze:

    Ma Pani rację, jeśli Pani intencją jest obnażanie, wywalanie na wierzch istoty rzeczy przykrytej cieniutką warstewką kultury. Ludzie wiedzą jak się zachować, ale ich grzeczność nie ma nic wspólnego z kotłującym się wnętrzem. Też tak jak Pani, wolę oglądać to wnętrze w akcji, niż tkwić w przyjętym obyczajowo pozorze. Jednak prowokacja, doprowadzanie człowieka do białej gorączki jest walką obusieczną i jeśli obnaży przy sposobności prowokatora, to co ma o tym myśleć postronny widz? Jak matka, sprać wszystkich i nie słuchać kto zaczął? Uważam, że kultura, literatura wykształciła przez wieki skuteczniejsze sposoby, niż język furmana czy taksówkarza, warszawiaka w pierwszym pokoleniu. A my przecież przebywamy na forach literackich.

    Tu na Śląsku jest taki jeden basen, jest fantastyczny. Jeśli mnie tam zbanują za napaść na niewinną pływaczkę (kto, oprócz nas wie, że jest winna!), dostanę dożywotniego bana i nie stworzę sobie nowego miejsca do pływania. Nie uważam, że łatwiej jest zbudować porządny portal literacki niż basen. Ale ważne jest, by istniały i by był ich wybór. Zresztą pewnych rzeczy nigdy nie potrafiłam wykonać i nie wykonam. Nie uderzyłam nigdy nikogo, nawet dziecku nigdy nie dałam klapsa. Mój wizerunek postrachu poetów jest mylny.

    Starałam się w wątku wskazać na zagrożenia, które niechybnie czekają portal Liternet, jeśli w porę nie podejmie się ozdrowieńczych akcji. Czytam wątek założony tam przez HANTRU i widzę, że po lekkim niepokoju wraca zwyczajowe samozadowolenie i interesowanie się jedynie własnym pępkiem. A niech tam.

  28. Ewa > HanTru pisze:

    Nie wiem, co masz na myśli przywołując Salo. Pasolini udowodnił, że nic się nie zmieniło, że natura ludzka wywalona na wierzch dwa wieki wcześniej przez de Sade’a aktywizuje się natychmiast, jak stworzy się odpowiednie warunki. Kultura nie jest po to, by zmieniać naturę, która przecież jest zwierzęca, ale aby uzmysłowić możliwość jej deformacji i w związku z tym zagrożeń. Wszystkie ozdrowieńcze prądy ludzkości parły na to, by na tej planecie żyło się dobrze wszystkim, ludziom, i zwierzętom, i roślinom. Tych dróg ma szukać kultura. Też dzięki obscenom, bo nie wiedzieć czemu, to pole penetracji ludzkiej natury odłoguje tyle wieków. Salo w Liternecie nie istnieje teraz, jak nie ma Feliksa Lokatora. Salo artystyczne, nie historyczne.

  29. Ewa > Tadeusz Borowski pisze:

    Masz rację łącząc mnie z Małgorzatą Köhler. Najprawdopodobniej tak jak ja, była bardzo dobrą uczennicą, z tzw. dobrego domu. Wyzwolenie się z gorsetu takich przyporządkowań -bo wiadomo, że komunistyczna szkoła dobra nie była i nie były dobre też rodzinne domy, bez urazy, bo znowu tutaj mogę oberwać za obrażanie rodziców – ciągnie tutaj jak gombrowiczowskiego Witolda do niższości, plebejskości, zbójectwa i nawet bezprawia. To, że porządni sędziowie noszą damską bieliznę i nocą po cmentarzach duszą pończochą swoje porwane ofiary, to przecież nic innego niż dowód na to, że gorset potrzebuje pęknięcia. Jeśli napisałeś kiedyś, że nie jestem niczym więcej niż Winiarski w spódnicy i że niszczę blog Marka Trojanowskiego swoją obecnością, miałeś najprawdopodobniej na myśli to, co zarzuca się Jackowi Dehnelowi, czy to, co ja zarzucam Maćkowi Frońskiemu – ten uniform poprawności i prymusostwa. Nie wiem, mam sześćdziesiąt lat i dopiero teraz nastały dla mnie czasy sprzyjające wewnętrznemu wyzwoleniu. Robię, co mogę, co zdążę. Robię to na moim blogu, już nikomu nie przeszkadzam.

    Natomiast Roman Knap ma szansę na rozwój i jeśli, jak słusznie piszesz, pozbędzie się narcyzmu i samozadowolenia, to się w porę rozwinie. Trzeba pamiętać, że na Śląsku były fatalne szkoły, że tylko elita komunistyczna wysyłała swoje dzieci do pierwszorzędnych szkół zachodnich, że utalentowane dzieci górników w tak programowo „sprzyjającym” państwie rządzonym przez robotników i chłopów szans nie miały żadnych. Że tutaj trzeba było się porządnie sprzedać, taki wstępujący pisarz natychmiast tracił swoją niewinność i stawał się prostytutką. Może inne ośrodki życia kulturalnego były inne, tu było tak i ja to będę na blogu wszystko opisywać, jak było.
    W każdym razie wierzę w samokształcenie i w to, że można bardzo szybko dzięki dzisiejszej dostępności książek właściwych nadrobić wszystko i zrobić z pisarstwa swoje życie, bo żyć jak zwykły zjadacz chleba to się już nie da, bo się nie zdąży. Ważne jest, by nie być wewnętrznie pustym, a środki do wydobycia wnętrza się znajdą. Roman Knap nie jest pusty.

  30. Roman Knap pisze:

    Nie pozbędę się narcyzmu i samozadowolenia, ponieważ właśnie narcyzm i samozadowolenie są bardzo niepokorne. I o to chodzi, żeby być niepokornym, żeby wkurwiać innych, w formie najbardziej ludzi drażniącej – czyli narcystycznej właśnie

  31. HanTru pisze:

    Pieszczoszek wsobny intercyzy, nadpleśniały dekadent końca zeszłego stylecia (tak,styl-ecia). W skórze wrony borowskiej z mizdrami. Przepraszam, pan jest może pederastą z wyboru, czy przeznaczenia?
    Pewnie w domciu nagie wygibasy przed lustereczkiem ciasnego przedpokoju opodal dusznego kibla bez okna. Taki i tutaj, nie jest nawet cyniczne, kalesony.

    Do czego służy język, rybko?
    Mówić konretnie i nie puszczać czasu przez palce.

    żadnego “A niech tam.”
    – obowiązuje faza kliniczna epoki z obdzieraniem do żywego, zatem bez pejcza trudno prowadzić subtelne dialogi w miłej atmosferze wzajemnego zrozumienia

    Czyżby symbolizm powrócił w przekładnie?, takie wrażenie z wniosków. Szpik należy wysysać w procesie analitycznym.
    Na marginesie mały eksperyment globalistyczno,że tak powiem kliniczny… parafrazować proszę.

    kurtyna:
    http://hantru.liternet.pl/tekst/leczyc-sie-w-polsce

  32. Roman Knap pisze:

    ps. no i ja jestem dość nietypowym, w szkołach (w pedałówie, technikum i na studiach) zawsze byłem najlepszym uczniem, wzorowym, piątkowo-celujący, tymczasem w technikum, w 4 klasie zakochałem się po uszy i rzuciłem szkołę (po 3 latach ją kontynuowałem w innym miejscu zdając maturę z najlepszymi wynikami, tak nawet że byłem zwolniony z egzaminów ustnych), i podobnie na studiach, na 3 roku, zakochałem się powtórnie i też rzuciłem studia 🙂

  33. HanTru pisze:

    Salo – Pasolini is dead, why?
    Istnieje nadbudowa, nierozerwalnie.
    Feliksa poszukałem:
    http://liternet.eu.pn/dpp/lokator.htm#locator

    “Salo artystyczne, nie historyczne.”
    Myśli Pani, że można rozdzielić?, życie jest zawsze artystyczne. Diament w widzeniu i choćby za życie, więcej niż szkwał i choćby biały.

  34. HanTru pisze:

    Roman gadasz jak dziecko zaślepione sobą, jedynak?

  35. Roman Knap pisze:

    Wkurwia, no nie? hehe

  36. HanTru pisze:

    nie, nie wkurwia
    kapucyna też pierwszy grzmocisz?, wiesz, to O mnichach

  37. HanTru pisze:

    Krwawy Tapczan ma dla ciebie Romciu straszliwie czarny worek w białe misie i coś tam do bielizny. Zajrzyj przed wrzutą na lu.
    a propos, ćwiartujesz?

  38. Roman Knap pisze:

    Myśl, co chcesz, największą zaletą tego tekstu o mnichach jest to, że jest bardzo ryzykowny. Spójrz wokół, nasi polscy artyści i pisarze nie ryzykują, strasznie boją się ryzyka, wolą pozostawać nijacy, średni, robią wszystko żeby się tylko nie “nie podobać”, a zatem właściwie nie robią nic, pilnują własnego warsztatu tak, żeby nie wychylał się spoza ogółu, nasi polscy literaci nie mają własnego zdania, własnych przeżyć, nie potrafią być samodzielni i niezależni, więc ich rola, rola twórcza ogranicza się tylko do tego, żeby dołączać, dołączać do innych wzorców, do innych poetyk, dołączać, dołączać, dołączać. Ja natomiast ryzykuję, ryzykuję wartościami artystycznymi, ryzykuję myślą i poglądami, ryzykuję warsztatem, ryzykuję bo jestem samodzielny i niezależny, i nie chcę dołączać jak wszyscy inni, nie chcę być jak wszyscy – wypośrodkowany

  39. Ewa > Roman Knap pisze:

    Tak to ten tekst. Przeczytałam ponownie po latach całe opowiadanie p.t. „Egzorcyzmy nad trollem Krzysztofem Ostrym-O” http://www.historiamoichniedoli.pl/?p=1475
    i nawet bez kontekstu Nieszuflady i zdarzeń, pod wpływem których był napisany, jest w dalszym ciągu dla mnie rewelacyjny. Podoba mi się wszystko, powtórzenia, wulgaryzmy, odnośniki do „Kwiatków świętego Franciszka” i przede wszystkim wspaniały pomysł współczesnego zastosowania figury mnicha jako pisarza, który też przecież przebywa w swojej celi i stanowi dla siebie jednoosobowy klasztor. Też doskonale pokazany jest problem portalu, mającego uporać się z nawiedzeniem, co wprowadza żywą akcję nawiązującą do filmowych thrillerów. To, że jest uniwersalny i aktualny, świadczy wczoraj upubliczniona afera mnisia na GW:

    http://wyborcza.pl/1,75248,12983782,Burza_wokol_szkoly_zakonnikow__Kleli__chcieli_pokazywac.html
    (najlepsze są tam komentarze internautów)

    A jeśli chodzi o szkoły, to oprócz traumy raczej nic nie wnoszą w życiorys. Uczyłam rok w podstawówce i wiem wiele. Potem z wywiadówek moich dzieci. Chlubą jest oparcie się szkole, a nie w niej sukcesy.

  40. Ewa > HanTru pisze:

    nie historycznie, bo w „Salo” Pasolini wyraźnie nawiązuje do ery Mussoliniego, nie tylko tytułem. Libertynizm odradza się zawsze jak jest władza i rozwydrzenie, skoro portale mają mieć konstrukcję otwartą, to reżimy i totalitaryzm im na razie mnie zagrażają. Dlatego lepiej, jakby zapanował na portalach duch dziecięcy Firbanka, a nie markiza, pejcz może być użyty różnie, tak jak nóż. Ale to już wszystko zależy, co ludziom w duszach gra. A co gra to wiadomo, zależy od tego, co jest na zewnątrz, co każe im przeżywać czas Historii. W tym sensie ma Pan rację.

  41. HanTru pisze:

    Roman, odrzuć kompleksy. Czy ja mówiłem, że coś źle? – nie. Tyraj bratku z garbem, a wiesz: z plecakami czasem na pierwszy pomost, jak “se” go zrobisz w zamordyzmie przed wylewem.
    Po wylewie są już tylko jajeca przed lustrem w sraczu i przestrzeń otwarta opuszczonych powiek, też coś – zapętlenie niemowlęctwa.

    Czytałem u Napoleona Culpy, mniej więcej: żyć odwrotnie, zacząć od śmierci i skończyć na jebaniu. Może bardziej sensowne?, przynajmniej na stojąco w absolutnej ciemności, dęba.

    Oj stereotypy zupełnie zbędne.
    Pejcz? – odrzućmy skorupy poszukując dynamiki. Szeroko widzieć w nowej kompozycji od materiału wyjściowego:
    – odpadają faszyści z innym smrodem
    – pozostaje teatr dowolny i pragnienia, kreacja
    – epoka pomieszań i ekscentrycznych koktajli
    – scenografia w odmiennych stanach świadomości
    PEJCZ! – podnieca i nie musi kaleczyć, ba! bywa orgazmem czarnych dziur w tym i kosmicznych!
    Gasnące gwiazdy zmierzają do innych wymiarów ulegając transpozycji, gdzie ciało zdarza się duchem, a pojęcia diametralnie przeistacza inna forma siły naturalnej.

  42. Hantru, katarek nadal sznupę trzyma? Nie ustąpił? Owsiki grasują jak grasowały? Nick “Feliks lokator” zużył się jak kondom po ejakulacji? Nick nowy, a chujnia w kaloszach nadal po wsi gwiżdże. Fachu się naucz, lumpie, neta za własne ciągnąć, a nie tylko matuchnę z gotówki golić.

  43. Ela Galoch pisze:

    Bardzo trudno ocenić to, co się dzieje na forach literackich, bo do jakichkolwiek dojdziemy wniosków, zawsze stanie nam na drodze kwadratura koła. Nie od dziś wiadomo, że fora literackie nie spowodują, że nagle z przeciętniaka czy grafomana stanie się ktoś wybitnym poetą. Zgadzam się z Panią Ewą, że piszemy na forach, żeby nas dostrzeżono. Debiutantom niewiele to da, bo mają duży problem z warsztatem, często brakuje życiowego doświadczenia, wiedzy itp. Nie zabłysną, a Ci, co mogą opublikować fajne teksty, zostaną sprowadzeni do parteru. „Kociarstwo” nie ma prawa pisać ciekawiej od „starych” wyjadaczy z forum. Chwali się tylko tych, którzy zasłużą na pochwałę (zapracują) … i oczywiście nie wyjdą ponad poziom portalu. Osobowości oryginalne, ciekawe, inne zazwyczaj tępi się najbardziej. To jest typowo „polska” cecha: „nie udaje się mi, to drugiemu też nie powinno się udać”. Cieszymy się z czyjegoś upadku, a cierpimy, gdy odnosi sukcesy. Wtedy często dajemy upust swojej frustracji przez szydzenie, poniżanie, opluwanie. Niektórzy z nas za wszelką cenę próbują zdobyć „przyjaciół” portalowych, ale prawda jest taka, że twórca zazwyczaj jest samotny w tym, co tworzy. Jeśli nie będziemy pracowali nad swoimi tekstami, nie będziemy krytyczni do tego, co robimy to nie stworzymy niczego ciekawego. Nie mogę się nadziwić, jak można wrzucać na portal świeżo napisany wiersz i oczekiwać opinii, a jak ktoś powie, że gniot, to się obrażać, kłócić i rzucać inwektywami. Nad tekstem pracuje się bardzo, bardzo długo, tygodniami. Bywa, że nawet miesiącami.

    Cenię sobie odwagę. Odwagi nie ma, gdy ktoś kryje się za pancerzem nicka, więc opinia jakiegoś anonimowego prowokatora jest warta tyle, co nic. Nie można do niej przywiązywać wagi. Wyrażajmy opinię na temat wierszy, a nie dotykajmy człowieka.

    Pani Ewo, nie jest Pani osamotnioną w prowadzeniu bloga. Jest potrzebny. Proszę nie cenzurować niczego. Opinia jakiś anonimowych frustratów nie powinna psuć Pani dobrego nastroju. Znaczy, że dotknęła Pani
    czułego miejsca. Nie ma się, co oszukiwać, portale wcześniej czy później i tak stają się sekciarskie. Taka jest kolej rzeczy. Amen

  44. Ewa > Ela Galoch pisze:

    Nie wiem, czy rady Pani są słuszne. To kwestia temperamentu. Jedni piszą a vista, inni długo cyzelują, w obu wypadkach efekt może być dobry, albo zły. Gdybym miała żyć jeszcze raz (czego bym nie chciała za żadne skarby), szukałabym odpowiedzi na pytanie jak pisać w utworach, a nie w autorach. Jeśli portale literackie biorą na swoje barki edukację, to niech sobie biorą. Zawsze będę to uważała za temat zastępczy, jak, pewnie Pani pamięta na nieszufladzie, zapraszanie poetów, którym się udało zaistnieć, by użytkownicy portalu mogli zadać im pytania. Pisząc o tomikach tych autorów wszystkie te wywiady przeczytałam. W moim odczuciu to jest zawsze świadome kanalizowanie frustracji. Relacja Mistrz – Uczeń zawsze poniesie porażkę w dobie Internetu, bo zazwyczaj Uczeń przewyższy Mistrza wskutek własnej mobilności i nie spoczywaniu na laurach. A zazwyczaj jeszcze tak jest, że obie te opozycje są jednakowe jakościowo, czepianie się Mistrza przez Ucznia ma coś z minionej już do epoki. Oczywiście mam na myśli obustronną twórczość, a nie relację tłumu do idola (w pop kulturze), bo tam chodzi o zupełnie coś innego. Myśląc o nowoczesnych portalach literackich trzeba chyba zamarzyć o magicznym współistnieniu lubiących się ludzi. Lubiących się z zachwytu, a nie z powodu stachanowskiego wklejania aprobujących komentarzy i dlatego, że należą do tej samej kliki, czy partii. Mnie na Liternecie nikt nie lubi, czego dowodem jest tam ostatni wątek dotyczący mojej blogowej notki. Czytam ze śmiechem wypowiedź Dobrosława Janki, który z dumą donosi, że mojego artykułu nie czytał, ale chętnie się spośród tysiąca wątków, jakie tam są, wypowie właśnie w tym o mnie tylko po to, by zlekceważyć mój trud pisania blogowej notki. Dlatego dobrze, że jestem tutaj w bezpiecznej odległości.

    Niech sobie więc ta karawana idzie po pustyni, jak będzie, pokaże czas, bo z pół tysięcznych wejść na mój blog przy tym wątku wynika, że jestem jedyną osobą w Sieci, która się nad literatami zagubionymi w sieciowym kosmosie pochyliła. Nie, niczego nie cenzuruję, zresztą ta inwazja już niedługo się wyczerpie, a przecież nie będę cenzurować siebie.

  45. HanTru pisze:

    Sama Pani doznaje, że warto. Toć to już terapia bez ram i lu samo się toczy… medium a media z uśmiechem rzecz wiadoma koniecznie, chlorofilowo na żywioł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *